Na koniec - przy wszystkich zaletach i wadach filmu, przy wszystkich pretensjach i zachwytach nad „Smoleńskiem”, Antoniemu Krauzemu trzeba oddać wielki szacunek za to, co zrobił przy pracy wokół filmu. Mniej i bardziej korzystne zbiegi okoliczności i zwroty akcji sprawiły, że premiera filmu, sporo opóźniona w porównaniu do pierwotnych założeń, odbyła się w bardzo uroczystej atmosferze, w obecności prezydenta, premiera, ministrów, wielu ważnych osób.
Warto jednak przypomnieć (co w dobie chaotycznej debaty publicznej może jednak umknąć), że państwowa oprawa premiery nie oznaczała państwowego wsparcia dla filmu. Nie zapominajmy, że został on zrobiony niemalże w podziemiu, co dobrze oddaje rysunek nakreślony swojego czasu przez Andrzeja Krauzego.
„Smoleńsk” powstawał niemal bez żadnego - poza społecznym, oddolnym - wsparcia, co widać było w skromnym budżecie filmu, w przedłużających się zdjęciach i niekończących się pracach nad efektami specjalnymi i montażem. Dziś na pracę Antoniego Krauzego patrzymy z innych pozycji, bogatsi o pewną wiedzę i doświadczenia. Nie zapominajmy, że droga do powstania tego filmu była pełna trudności i problemów.
I dopiero z tej perspektywy można całościowo ocenić „Smoleńsk” - to film dobry, choć nie rewelacyjny. Przejmujący i dający do myślenia, ale pozostawiający niedosyt. Pełny, a zarazem niedokończony i wołający o uwagi. Tak czy inaczej to bardzo ważne dzieło - przed Krauzem należy pochylić się z wielkim szacunkiem za to, co zrobił w ostatnich miesiącach.
CZYTAJ TAKŻE:
„Smoleńsk”. Był potencjał na polskiego „JFK”. Film broni się na wielu płaszczyznach. RECENZJA
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Na koniec - przy wszystkich zaletach i wadach filmu, przy wszystkich pretensjach i zachwytach nad „Smoleńskiem”, Antoniemu Krauzemu trzeba oddać wielki szacunek za to, co zrobił przy pracy wokół filmu. Mniej i bardziej korzystne zbiegi okoliczności i zwroty akcji sprawiły, że premiera filmu, sporo opóźniona w porównaniu do pierwotnych założeń, odbyła się w bardzo uroczystej atmosferze, w obecności prezydenta, premiera, ministrów, wielu ważnych osób.
Warto jednak przypomnieć (co w dobie chaotycznej debaty publicznej może jednak umknąć), że państwowa oprawa premiery nie oznaczała państwowego wsparcia dla filmu. Nie zapominajmy, że został on zrobiony niemalże w podziemiu, co dobrze oddaje rysunek nakreślony swojego czasu przez Andrzeja Krauzego.
„Smoleńsk” powstawał niemal bez żadnego - poza społecznym, oddolnym - wsparcia, co widać było w skromnym budżecie filmu, w przedłużających się zdjęciach i niekończących się pracach nad efektami specjalnymi i montażem. Dziś na pracę Antoniego Krauzego patrzymy z innych pozycji, bogatsi o pewną wiedzę i doświadczenia. Nie zapominajmy, że droga do powstania tego filmu była pełna trudności i problemów.
I dopiero z tej perspektywy można całościowo ocenić „Smoleńsk” - to film dobry, choć nie rewelacyjny. Przejmujący i dający do myślenia, ale pozostawiający niedosyt. Pełny, a zarazem niedokończony i wołający o uwagi. Tak czy inaczej to bardzo ważne dzieło - przed Krauzem należy pochylić się z wielkim szacunkiem za to, co zrobił w ostatnich miesiącach.
CZYTAJ TAKŻE:
„Smoleńsk”. Był potencjał na polskiego „JFK”. Film broni się na wielu płaszczyznach. RECENZJA
Strona 3 z 3
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/307456-smolensk-zaboli-wielu-widzow-i-wiele-srodowisk-jako-wyrzut-sumienia-i-bardzo-dobrze-choc-do-filmu-mozna-miec-kilka-waznych-uwag-recenzja?strona=3