Nieudostępnianie rodzinom akt
Wbrew twierdzeniom skarżących osoby pokrzywdzone i ich pełnomocnicy mieli zapewniony dostęp do akt postępowania, również do akt wydzielonych. Dostęp do akt jawnych śledztwa był nieograniczony. Natomiast na pewnym etapie śledztwa ograniczono możliwość kopiowania tych akt. Przy czym za każdym razem, gdy prokurator odmawiał kopiowania tych akt, pouczał pokrzywdzonych i ich pełnomocników, że mogą się zapoznać z tymi materiałami na terenie prokuratury. Jeżeli chodzi o dostęp do akt wydzielonych śledztwa, to w początkowej fazie był limitowany dla stron postępowania, a odmowa była uzasadniana interesem państwa, względami procesowymi, do czego również był prokurator uprawniony. (…) Od sierpnia 2010 r. stronom postępowania w tym skarżącym i pełnomocnikom były wielokrotnie udostępniane akta wydzielone, w tym dokumentacja medyczna osób im najbliższych
– mówił sędzia.
To najzwyklejsza nieprawda. Rozmawiałem z rodzinami i ich pełnomocnikami dziesiątki, jeśli nie setki razy. Nie jestem w stanie zliczyć relacjonowanych mi przypadków odmowy dostępu do akt bądź udostępniania ich w sposób niepozwalający na wnikliwe zapoznanie się z nimi. Każdy z tomów liczy ok. 200 stron, często specjalistycznej wiedzy. Przejrzenie w czytelni prokuratury kilku tomów, bez możliwości skopiowania dokumentów celem np. wystąpienia o prywatne opinie ekspertów mija się z celem. Jak w ciągu kilku godzin można zrobić notatki z tysięcy stron urzędowych pism, aby później złożyć rzeczowy wniosek dowodowy? To niewykonalne.
Co zaś tyczy się dokumentacji medycznej – odmowa wydania materiałów dotyczących innych rodzin uniemożliwia stronom pokrzywdzonym zasięgnięcie jednej z kluczowych opinii u zaufanych ekspertów. Obrażenia ofiar to jedne z ważniejszych dowodów, które prokuratura zignorowała rezygnując z przeprowadzenia sekcji zwłok (można śmiało pokusić się o stwierdzenie, że wbrew kodeksowi postępowania karnego). Rodziny chciały zminimalizować wynikające z tego straty dla śledztwa. Uniemożliwiono im to.
Sąd Najwyższy stwierdził, że stronom wydano akta jawne do tomu 562. Ale nie zająknął się, iż stało się to dopiero po tym, jak rodziny złożyły skargę. Wcześniej bezskutecznie prosiły o wydanie całości akt.
Niedoręczanie postanowień
Rodziny skarżyły się – posługując się przykładem Dariusza Bąkowskiego – że nie otrzymują od prokuratury informacji o zasięgnięciu opinii biegłych.
SN usprawiedliwiał prokuraturę wskazując, że ta nie wysyłała wszystkich decyzji procesowych do stron, gdyż przyjęła metodę gromadzenia dokumentów w pakiety i wysyłania zbiorczego.
Głównie dlatego, aby uniknąć doręczania stronom tego postępowania nawet do kilkuset pism rocznie.
Ta troska o niezaśmiecanie skrzynek rodzin jest wręcz groteskowa, pomijając fakt, że nie jest prawdą, iż wszystko się w tych pakietach znajduje.
Rodziny chcą otrzymywać korespondencję na bieżąco. Mają też do tego pełne prawo.
Warto jednak wspomnieć o czymś jeszcze. Miałem niedawno możliwość zapoznania się z materiałami, jakie jedna z rodzin otrzymała w ostatnich miesiącach z prokuratury. Wśród kilku dokumentów znalazły się tam informacje o decyzjach podjętych w śledztwie w 2012 r.! Przed 2,5 laty! Jak więc pokrzywdzeni mogą na bieżąco reagować na działania prokuratury i składać uzupełniające wnioski dowodowe, jeśli o postępach w śledztwie informuje się ich z kilkuletnim opóźnieniem?!
Kuriozalne podstawy prawne
Jak sąd uzasadnił podnoszoną przez rodziny kwestię utajniania części materiałów, które powinny być jawne? To już kuriozum – prawem międzynarodowym, a konkretnie Załącznikiem 13 do konwencji chicagowskiej. Sędzia nawet wymienił jej pełną nazwę („o międzynarodowym lotnictwie cywilnym). Sąd Najwyższy wpisał się tym samym w skandaliczny i niewytłumaczalny tok rozumowania polityków obozu władzy, którzy zgodzili się na rosyjskie żądanie badania katastrofy według Załącznika 13, choć mamy do czynienia z samolotem wojskowym, wojskową załogą, wojskowym lotniskiem, wojskowymi procedurami lotniczymi. A więc i wojskową prokuraturą i Izbą Wojskową Sądu Najwyższego. Wszędzie wojsko, tylko konwencja dotycząca statków cywilnych…
I to ów Załącznik 13 ma być zdaniem SN dla prokuratorów ważniejszy niż polskie kodeksy i umowy bilateralne między Polską a Rosją. Drugim zaś aktem prawnym, na który powołał się SN była ustawa Prawo lotnicze, która przewiduje ograniczenia w ujawnianiu określonych danych związanych z wypadkiem lotniczym. (Inna sprawa, że ta nowelizacja Prawa Lotniczego została pomyślana tak, by niektórych uchronić przed ewentualną odpowiedzialnością. Po to np. wprowadzono zakaz przesłuchania członków KBWLLP przez prokuraturę…) Tyle, że Prawo Lotnicze zostało znowelizowane w tym kierunku w czerwcu 2011 r., a więc 14 miesięcy po wszczęciu śledztwa.
Czy w takim razie prawo w Polsce zaczęło jednak działać wstecz?
W czwartek dowiedzieliśmy się, że w sprawie Smoleńska nie można liczyć nawet na Sąd Najwyższy. Poza oralnym wyrażeniem empatii sędziów wobec członków rodzin, nie padło ani jedno zdanie, które w jakikolwiek sposób choćby próbowało mobilizować prokuraturę do skuteczniejszego prowadzenia postępowania.
Sama skarga oczywiście jakiś skutek przyniosła – prokuratura nie miała wyjścia i musiała udostępnić pokrzywdzonym (po 5 latach!) wszystkie jawne akta śledztwa. Jednak w zasadniczych kwestiach bliscy ofiar 10/04 wciąż przez państwo pozostawieni są samym sobie.
Na koniec drobna uwaga dla wszystkich tych, którzy będą podnosić argument, że do Sądu Najwyższego poskarżyła się garstka rodzin i to tylko z jednej strony politycznego sporu.
Wiedzą państwo, dlaczego rodziny z tzw. „drugiej strony” nie skarżą się na zachowanie prokuratorów? Bo w tym śledztwie nie uczestniczą. Nie korzystają z praw pokrzywdzonych: nie zaglądają do akt, nie czytają opinii, nie składają wniosków dowodowych. Jestem w stanie to zrozumieć, nie oceniam tego. Wskazuję jednak, że w zasadzie nie mają one styczności z wojskowymi prokuratorami, nie przeszkadzają im w kończeniu roboty, więc i nie napotykają na jakiekolwiek trudności. Jeśli tylko ktoś zagląda bliżej do tego postępowania, od razu widzi co tu jest grane, ile pozoranctwa i sprzeniewierzania się tzw. dobru śledztwa. A wyraża się ono m.in. współpracą ze stronami, w tym wypadku pokrzywdzonymi stającymi na głowach, by prokuratorom pomóc.
Mają przecież wspólny cel – skierować jak najlepiej udokumentowany akt oskarżenia do sądu.
Ten cel jest wspólny tylko teoretycznie.
CZYTAJ TAKŻE:
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Wybrane uwagi o możliwej technice ataku terrorystycznego w Smoleńsku
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Nieudostępnianie rodzinom akt
Wbrew twierdzeniom skarżących osoby pokrzywdzone i ich pełnomocnicy mieli zapewniony dostęp do akt postępowania, również do akt wydzielonych. Dostęp do akt jawnych śledztwa był nieograniczony. Natomiast na pewnym etapie śledztwa ograniczono możliwość kopiowania tych akt. Przy czym za każdym razem, gdy prokurator odmawiał kopiowania tych akt, pouczał pokrzywdzonych i ich pełnomocników, że mogą się zapoznać z tymi materiałami na terenie prokuratury. Jeżeli chodzi o dostęp do akt wydzielonych śledztwa, to w początkowej fazie był limitowany dla stron postępowania, a odmowa była uzasadniana interesem państwa, względami procesowymi, do czego również był prokurator uprawniony. (…) Od sierpnia 2010 r. stronom postępowania w tym skarżącym i pełnomocnikom były wielokrotnie udostępniane akta wydzielone, w tym dokumentacja medyczna osób im najbliższych
– mówił sędzia.
To najzwyklejsza nieprawda. Rozmawiałem z rodzinami i ich pełnomocnikami dziesiątki, jeśli nie setki razy. Nie jestem w stanie zliczyć relacjonowanych mi przypadków odmowy dostępu do akt bądź udostępniania ich w sposób niepozwalający na wnikliwe zapoznanie się z nimi. Każdy z tomów liczy ok. 200 stron, często specjalistycznej wiedzy. Przejrzenie w czytelni prokuratury kilku tomów, bez możliwości skopiowania dokumentów celem np. wystąpienia o prywatne opinie ekspertów mija się z celem. Jak w ciągu kilku godzin można zrobić notatki z tysięcy stron urzędowych pism, aby później złożyć rzeczowy wniosek dowodowy? To niewykonalne.
Co zaś tyczy się dokumentacji medycznej – odmowa wydania materiałów dotyczących innych rodzin uniemożliwia stronom pokrzywdzonym zasięgnięcie jednej z kluczowych opinii u zaufanych ekspertów. Obrażenia ofiar to jedne z ważniejszych dowodów, które prokuratura zignorowała rezygnując z przeprowadzenia sekcji zwłok (można śmiało pokusić się o stwierdzenie, że wbrew kodeksowi postępowania karnego). Rodziny chciały zminimalizować wynikające z tego straty dla śledztwa. Uniemożliwiono im to.
Sąd Najwyższy stwierdził, że stronom wydano akta jawne do tomu 562. Ale nie zająknął się, iż stało się to dopiero po tym, jak rodziny złożyły skargę. Wcześniej bezskutecznie prosiły o wydanie całości akt.
Niedoręczanie postanowień
Rodziny skarżyły się – posługując się przykładem Dariusza Bąkowskiego – że nie otrzymują od prokuratury informacji o zasięgnięciu opinii biegłych.
SN usprawiedliwiał prokuraturę wskazując, że ta nie wysyłała wszystkich decyzji procesowych do stron, gdyż przyjęła metodę gromadzenia dokumentów w pakiety i wysyłania zbiorczego.
Głównie dlatego, aby uniknąć doręczania stronom tego postępowania nawet do kilkuset pism rocznie.
Ta troska o niezaśmiecanie skrzynek rodzin jest wręcz groteskowa, pomijając fakt, że nie jest prawdą, iż wszystko się w tych pakietach znajduje.
Rodziny chcą otrzymywać korespondencję na bieżąco. Mają też do tego pełne prawo.
Warto jednak wspomnieć o czymś jeszcze. Miałem niedawno możliwość zapoznania się z materiałami, jakie jedna z rodzin otrzymała w ostatnich miesiącach z prokuratury. Wśród kilku dokumentów znalazły się tam informacje o decyzjach podjętych w śledztwie w 2012 r.! Przed 2,5 laty! Jak więc pokrzywdzeni mogą na bieżąco reagować na działania prokuratury i składać uzupełniające wnioski dowodowe, jeśli o postępach w śledztwie informuje się ich z kilkuletnim opóźnieniem?!
Kuriozalne podstawy prawne
Jak sąd uzasadnił podnoszoną przez rodziny kwestię utajniania części materiałów, które powinny być jawne? To już kuriozum – prawem międzynarodowym, a konkretnie Załącznikiem 13 do konwencji chicagowskiej. Sędzia nawet wymienił jej pełną nazwę („o międzynarodowym lotnictwie cywilnym). Sąd Najwyższy wpisał się tym samym w skandaliczny i niewytłumaczalny tok rozumowania polityków obozu władzy, którzy zgodzili się na rosyjskie żądanie badania katastrofy według Załącznika 13, choć mamy do czynienia z samolotem wojskowym, wojskową załogą, wojskowym lotniskiem, wojskowymi procedurami lotniczymi. A więc i wojskową prokuraturą i Izbą Wojskową Sądu Najwyższego. Wszędzie wojsko, tylko konwencja dotycząca statków cywilnych…
I to ów Załącznik 13 ma być zdaniem SN dla prokuratorów ważniejszy niż polskie kodeksy i umowy bilateralne między Polską a Rosją. Drugim zaś aktem prawnym, na który powołał się SN była ustawa Prawo lotnicze, która przewiduje ograniczenia w ujawnianiu określonych danych związanych z wypadkiem lotniczym. (Inna sprawa, że ta nowelizacja Prawa Lotniczego została pomyślana tak, by niektórych uchronić przed ewentualną odpowiedzialnością. Po to np. wprowadzono zakaz przesłuchania członków KBWLLP przez prokuraturę…) Tyle, że Prawo Lotnicze zostało znowelizowane w tym kierunku w czerwcu 2011 r., a więc 14 miesięcy po wszczęciu śledztwa.
Czy w takim razie prawo w Polsce zaczęło jednak działać wstecz?
W czwartek dowiedzieliśmy się, że w sprawie Smoleńska nie można liczyć nawet na Sąd Najwyższy. Poza oralnym wyrażeniem empatii sędziów wobec członków rodzin, nie padło ani jedno zdanie, które w jakikolwiek sposób choćby próbowało mobilizować prokuraturę do skuteczniejszego prowadzenia postępowania.
Sama skarga oczywiście jakiś skutek przyniosła – prokuratura nie miała wyjścia i musiała udostępnić pokrzywdzonym (po 5 latach!) wszystkie jawne akta śledztwa. Jednak w zasadniczych kwestiach bliscy ofiar 10/04 wciąż przez państwo pozostawieni są samym sobie.
Na koniec drobna uwaga dla wszystkich tych, którzy będą podnosić argument, że do Sądu Najwyższego poskarżyła się garstka rodzin i to tylko z jednej strony politycznego sporu.
Wiedzą państwo, dlaczego rodziny z tzw. „drugiej strony” nie skarżą się na zachowanie prokuratorów? Bo w tym śledztwie nie uczestniczą. Nie korzystają z praw pokrzywdzonych: nie zaglądają do akt, nie czytają opinii, nie składają wniosków dowodowych. Jestem w stanie to zrozumieć, nie oceniam tego. Wskazuję jednak, że w zasadzie nie mają one styczności z wojskowymi prokuratorami, nie przeszkadzają im w kończeniu roboty, więc i nie napotykają na jakiekolwiek trudności. Jeśli tylko ktoś zagląda bliżej do tego postępowania, od razu widzi co tu jest grane, ile pozoranctwa i sprzeniewierzania się tzw. dobru śledztwa. A wyraża się ono m.in. współpracą ze stronami, w tym wypadku pokrzywdzonymi stającymi na głowach, by prokuratorom pomóc.
Mają przecież wspólny cel – skierować jak najlepiej udokumentowany akt oskarżenia do sądu.
Ten cel jest wspólny tylko teoretycznie.
CZYTAJ TAKŻE:
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Wybrane uwagi o możliwej technice ataku terrorystycznego w Smoleńsku
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/smolensk/260387-panstwo-znow-wypielo-sie-na-rodziny-ofiar-niebezpieczne-orzeczenie-sadu-najwyzszego-ws-smolenska?strona=2
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.