23 lipca, gmach Sądu Najwyższego. Za chwilę 3-osobowy skład sędziowski ogłosi decyzję ws. skargi rodzin na przewlekłość śledztwa wojskowej prokuratury. Tymczasem w bufecie pracownica sądu (sekretarka?) rozmawia z bufetową. Są na „ty”.
— A wiesz, dzisiaj idzie Smoleńsk. Ha ha ha!
— Taak?
— Najlepsze jest to, że sądzi ,,Gruby”. Ha ha! No wiesz, jak się dowiedział, że wpłynął ten wniosek, to się normalnie wściekł.
— Tak? To ciekawe jak będzie?
— Wiadomo jak będzie. Będzie jak ma być. Nie może być inaczej. No, bo wiesz. Gdyby było inaczej, to przecież wszystkie sprawy poleciałyby jako przewlekłe. Zaraz przyjdę z kasą
— mówi do bufetowej zabierając wybrane smakołyki.
I jak było? Oczywiście tak, jak miało być. Wojskowi robią, co do nich należy, prowadzą skomplikowane, bezprecedenesowe śledztwo, starają się, jak mogą, nie ma mowy o przewlekłości – mniej więcej tyle orzekli sędziowie oddalając skargę rodzin.
Sąd Najwyższy postąpił wbrew dobru śledztwa smoleńskiego, wbrew dobru pokrzywdzonych, a w pewnych punktach nawet wbrew polskiemu porządkowi prawnemu. Niemożliwe? To wgryźmy się w szczegóły.
Składowi przewodniczył sędzia Wiesław Błuś („Gruby”?), o którym mogliśmy niedawno usłyszeć, gdy prezydent Bronisław Komorowski powoływał go w skład Państwowej Komisji Wyborczej. W Izbie Wojskowej SN pracuje 8 sędziów. Zapewne wszyscy znają się z wysokimi oficerami wojskowej prokuratury, ale co do znajomości sędziego Błusia wątpliwości być nie może. Jest on wiceprzewodniczącym rady programowej kwartalnika „Wojskowy Przegląd Prawniczy”. Kto jest w tej radzie nad nim, piastując funkcję jej szefa? Płk Jerzy Artymiak, naczelny prokurator wojskowy. Mamy uwierzyć, że panowie się nie spotykają regularnie? Że przy okazji nie rozmawiali o śledztwie smoleńskim i o tym, co zrobić ze skargą rodzin? O, naiwności! Zasłyszany dialog z bufetu wątpliwości eliminuje tym bardziej.
To, co orzekł Sąd Najwyższy w ostatni czwartek jest bardzo niebezpieczne nie tylko dla postępowania smoleńskiego, ale w ogóle dla działań prokuratur, a zwłaszcza dla osób mających w śledztwach status pokrzywdzonych.
Przede wszystkim sąd usprawiedliwił wszystkie zaniechania śledczych i naruszanie praw rodzin. Omówmy je po kolei.
Czarne skrzynki i wrak
Rodziny wnosiły, by SN zobowiązał prokuratorów do złożenia ponaglającego wniosku o wydanie lub wypożyczenie wraku oraz czarnych skrzynek. Na to, że Rosjanie oddadzą rejestratory nie ma szans, bo minister Jerzy Miller w maju 2010 r. podpisał w Moskwie memorandum, które pozwala stronie rosyjskiej trzymać skrzynki tak długo, jak tylko będzie sobie tego życzyć, uzasadniając to przedłużającym się własnym postępowaniem. Ale bilateralna umowa z 1996 r. o współpracy w sprawach karnych pozwala na wypożyczenie dowodów. Śledczy nie zechcieli z tego skorzystać.
Sędzia Marek Pietruszyński stwierdził:
Już w początkowej fazie śledztwa sporządzone zostały wnioski o przeprowadzenie pomocy prawnej – czyli o wydanie wraku i rejestratorów. Po czym te wnioski były wielokrotnie powielane – strona rosyjska była wielokrotnie indagowana w przedmiocie braku realizacji tych wniosków. Prokurator prowadzący otrzymał wsparcie ze strony prokuratora generalnego, Naczelnego Prokuratora Wojskowego i prokuratorów Prokuratury Generalnej, którzy w trakcie wizyt roboczych wielokrotnie zwracali się do strony rosyjskiej (…)
Fakty jednak są takie, że skarga rodzin nie dotyczyła działań Andrzeja Seremeta i ludzi z PG, ale wojskowych prowadzących śledztwo. A ci ostatni wniosek ws. czarnych skrzynek i wraku wysłali do Moskwy… w styczniu 2011 r.!
Sami to przyznali w odpowiedzi na skargę, opublikowanej na stronach NPW. Formalnie w ramach tego śledztwa od 4,5 roku nie przypominają się Rosji ws. rejestratorów i szczątków TU-154M.
Szkoda. Tym bardziej, że np. ponowiony w marcu 2013 r. (w ramach wniosku o pomoc prawną) postulat oddania broni i amunicji funkcjonariuszy BOR okazał się skuteczny.
Sąd Najwyższy zamiast zwrócić na to uwagę, począł nawet usprawiedliwiać Rosjan, wskazując, że przecież konwencja o pomocy w sprawach karnych z 1959 r. nie przewiduje terminu realizacji wniosków o pomoc prawną. Wszystko dzieje się więc zgodnie z przepisami i nic nie można zrobić.
Wniosek o ekshumację Stefana Melaka
Andrzej Melak złożył go kilka miesięcy po katastrofie. Ponad cztery lata śledczy nawet się do niego nie odnieśli. Decyzję o oddaleniu podjęli dopiero po tym, jak rodziny złożyły skargę do Sądu Najwyższego.
Nie wykazano, aby ta zwłoka mogła doprowadzić do przewlekłości całego postępowania, zwłaszcza, że po wpłynięciu tego wniosku, prokurator prowadził wiele czynności procesowych, które zmierzały do wyjaśnienia istotnych okoliczności katastrofy samolotu rządowego
— stwierdzili w czwartek sędziowie, wskazując też, że przecież prokuratura kierowała wnioski o opinie biegłych dotyczące genetyki, na które trzeba było długo czekać, a ostateczną odpowiedź dostała w maju 2015 r. Kto więc rządzi tym śledztwem, jeśli nie prokuratorzy? Czy naprawdę na wyniki badań genetycznych musieli czekać 4,5 roku? Czy nie mieli możliwości zakreślenia szybszych terminów wydawania opinii?
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
23 lipca, gmach Sądu Najwyższego. Za chwilę 3-osobowy skład sędziowski ogłosi decyzję ws. skargi rodzin na przewlekłość śledztwa wojskowej prokuratury. Tymczasem w bufecie pracownica sądu (sekretarka?) rozmawia z bufetową. Są na „ty”.
— A wiesz, dzisiaj idzie Smoleńsk. Ha ha ha!
— Taak?
— Najlepsze jest to, że sądzi ,,Gruby”. Ha ha! No wiesz, jak się dowiedział, że wpłynął ten wniosek, to się normalnie wściekł.
— Tak? To ciekawe jak będzie?
— Wiadomo jak będzie. Będzie jak ma być. Nie może być inaczej. No, bo wiesz. Gdyby było inaczej, to przecież wszystkie sprawy poleciałyby jako przewlekłe. Zaraz przyjdę z kasą
— mówi do bufetowej zabierając wybrane smakołyki.
I jak było? Oczywiście tak, jak miało być. Wojskowi robią, co do nich należy, prowadzą skomplikowane, bezprecedenesowe śledztwo, starają się, jak mogą, nie ma mowy o przewlekłości – mniej więcej tyle orzekli sędziowie oddalając skargę rodzin.
Sąd Najwyższy postąpił wbrew dobru śledztwa smoleńskiego, wbrew dobru pokrzywdzonych, a w pewnych punktach nawet wbrew polskiemu porządkowi prawnemu. Niemożliwe? To wgryźmy się w szczegóły.
Składowi przewodniczył sędzia Wiesław Błuś („Gruby”?), o którym mogliśmy niedawno usłyszeć, gdy prezydent Bronisław Komorowski powoływał go w skład Państwowej Komisji Wyborczej. W Izbie Wojskowej SN pracuje 8 sędziów. Zapewne wszyscy znają się z wysokimi oficerami wojskowej prokuratury, ale co do znajomości sędziego Błusia wątpliwości być nie może. Jest on wiceprzewodniczącym rady programowej kwartalnika „Wojskowy Przegląd Prawniczy”. Kto jest w tej radzie nad nim, piastując funkcję jej szefa? Płk Jerzy Artymiak, naczelny prokurator wojskowy. Mamy uwierzyć, że panowie się nie spotykają regularnie? Że przy okazji nie rozmawiali o śledztwie smoleńskim i o tym, co zrobić ze skargą rodzin? O, naiwności! Zasłyszany dialog z bufetu wątpliwości eliminuje tym bardziej.
To, co orzekł Sąd Najwyższy w ostatni czwartek jest bardzo niebezpieczne nie tylko dla postępowania smoleńskiego, ale w ogóle dla działań prokuratur, a zwłaszcza dla osób mających w śledztwach status pokrzywdzonych.
Przede wszystkim sąd usprawiedliwił wszystkie zaniechania śledczych i naruszanie praw rodzin. Omówmy je po kolei.
Czarne skrzynki i wrak
Rodziny wnosiły, by SN zobowiązał prokuratorów do złożenia ponaglającego wniosku o wydanie lub wypożyczenie wraku oraz czarnych skrzynek. Na to, że Rosjanie oddadzą rejestratory nie ma szans, bo minister Jerzy Miller w maju 2010 r. podpisał w Moskwie memorandum, które pozwala stronie rosyjskiej trzymać skrzynki tak długo, jak tylko będzie sobie tego życzyć, uzasadniając to przedłużającym się własnym postępowaniem. Ale bilateralna umowa z 1996 r. o współpracy w sprawach karnych pozwala na wypożyczenie dowodów. Śledczy nie zechcieli z tego skorzystać.
Sędzia Marek Pietruszyński stwierdził:
Już w początkowej fazie śledztwa sporządzone zostały wnioski o przeprowadzenie pomocy prawnej – czyli o wydanie wraku i rejestratorów. Po czym te wnioski były wielokrotnie powielane – strona rosyjska była wielokrotnie indagowana w przedmiocie braku realizacji tych wniosków. Prokurator prowadzący otrzymał wsparcie ze strony prokuratora generalnego, Naczelnego Prokuratora Wojskowego i prokuratorów Prokuratury Generalnej, którzy w trakcie wizyt roboczych wielokrotnie zwracali się do strony rosyjskiej (…)
Fakty jednak są takie, że skarga rodzin nie dotyczyła działań Andrzeja Seremeta i ludzi z PG, ale wojskowych prowadzących śledztwo. A ci ostatni wniosek ws. czarnych skrzynek i wraku wysłali do Moskwy… w styczniu 2011 r.!
Sami to przyznali w odpowiedzi na skargę, opublikowanej na stronach NPW. Formalnie w ramach tego śledztwa od 4,5 roku nie przypominają się Rosji ws. rejestratorów i szczątków TU-154M.
Szkoda. Tym bardziej, że np. ponowiony w marcu 2013 r. (w ramach wniosku o pomoc prawną) postulat oddania broni i amunicji funkcjonariuszy BOR okazał się skuteczny.
Sąd Najwyższy zamiast zwrócić na to uwagę, począł nawet usprawiedliwiać Rosjan, wskazując, że przecież konwencja o pomocy w sprawach karnych z 1959 r. nie przewiduje terminu realizacji wniosków o pomoc prawną. Wszystko dzieje się więc zgodnie z przepisami i nic nie można zrobić.
Wniosek o ekshumację Stefana Melaka
Andrzej Melak złożył go kilka miesięcy po katastrofie. Ponad cztery lata śledczy nawet się do niego nie odnieśli. Decyzję o oddaleniu podjęli dopiero po tym, jak rodziny złożyły skargę do Sądu Najwyższego.
Nie wykazano, aby ta zwłoka mogła doprowadzić do przewlekłości całego postępowania, zwłaszcza, że po wpłynięciu tego wniosku, prokurator prowadził wiele czynności procesowych, które zmierzały do wyjaśnienia istotnych okoliczności katastrofy samolotu rządowego
— stwierdzili w czwartek sędziowie, wskazując też, że przecież prokuratura kierowała wnioski o opinie biegłych dotyczące genetyki, na które trzeba było długo czekać, a ostateczną odpowiedź dostała w maju 2015 r. Kto więc rządzi tym śledztwem, jeśli nie prokuratorzy? Czy naprawdę na wyniki badań genetycznych musieli czekać 4,5 roku? Czy nie mieli możliwości zakreślenia szybszych terminów wydawania opinii?
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/smolensk/260387-panstwo-znow-wypielo-sie-na-rodziny-ofiar-niebezpieczne-orzeczenie-sadu-najwyzszego-ws-smolenska?strona=1
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.