Krzysztof Szczerski: Chcą obalić nowy rząd. Z czysto biznesowego powodu... WYWIAD

fot. wPolityce.pl
fot. wPolityce.pl

W ostatnim numerze miesięcznika „Wpis” ukazała się bardzo ciekawa rozmowa z ministrem prof. Krzysztofem Szczerskim, którą przeprowadził prezes Białego Kruka Leszek Sosnowski. Jest to ukazanie przyczyn, tego, co obecnie dzieje się na naszej scenie politycznej. Oto obszerne fragmenty rozmowy.

Leszek Sosnowski: Zwykłemu obywatelowi w Polsce trudno pojąć, co ostatnio dzieje się wokół niego. Lewaccy dyktatorzy ogłaszają się bojownikami o demokrację, grabieżcy majątku narodowego zbawcami naszej gospodarki, sędziowie sądzą we własnych sprawach…

Prof. Krzysztof Szczerski: Najgłębszy sens tego, co dzieje się teraz, polega na tym, że przez ostatnie lata wytworzył się system, który kiedyś w naszych rozmowach nazwałem kratokracją, czyli władzą dla samej władzy. Ukształtował się niespotykany w demokratycznych państwach nadzwyczajny monopol władzy; doszło do tego po tragedii smoleńskiej. O tym nie wolno zapominać, że przez ostatnie 5 lat mieliśmy w Polsce do czynienia z sytuacją będącą bezpośrednio konsekwencją katastrofy smoleńskiej. W ciągu jednego dnia, w jednej chwili w zasadzie, opróżniły się w Polsce kluczowe stanowiska państwowe, których ówczesna większość parlamentarna PO-PSL w normalnych warunkach nigdy nie miałaby szans obsadzić. Ta władza, która musiała odejść po tegorocznych wyborach prezydenckich i parlamentarnych, była wielkim beneficjentem tragedii smoleńskiej. Wtedy nagle zaburzyła się kadencyjność wszystkich głównych organów państwa: dowództwa armii, banku centralnego, rzecznika praw obywatelskich i przede wszystkim prezydenta. Nagle okazało się, że powstał niespotykany monopol władzy, wysoce ponad standardy kraju demokratycznego. Ówczesna władza wykorzystała ten moment nagłego wakowania stanowisk, których kadencyjność mogła skrócić tylko śmierć lub osobista rezygnacja.

No i śmierć skróciła te kadencje… A władza władzy stała się tak wielka, że ówcześni rządzący, a dzisiejsi przegrani, wciąż nie mogą odżałować tego, co utracili.

Niestety, tak właśnie jest. Wydarzenie smoleńskie umożliwiło kratokracji osiągnięcie bardzo wysokiego stopnia rozwoju. Utrwalił się system władzy, który w praktyce zamyka możliwość demokratycznych zmian. W konsekwencji doszło także do nieadekwatnej dystrybucji godności; system wielu wykluczał, swoich nagradzał, określał, kto ma prawo być np. artystą, zwłaszcza dotowanym, kto ma prawo być cytowany, kto ma prawo występować w mediach itd.

A kryteria wyboru do godności, do nagrody, do lepszego stanowiska ustalała sama władza i tylko ona – według stopnia służalczości wobec władzy.

Tylko pewne wąskie grupy ludzi spełniały jej kryteria i one stanowiły podstawę tego systemu. Jeszcze nie tak dawno wydawało mi się, że w wyniku wyborów prezydenckich, a potem parlamentarnych zmobilizowane społeczeństwo jest w stanie przezwyciężyć tę kratokrację w sposób demokratyczny. (…) To, z czym obecnie mamy do czynienia w Polsce, to jest patologiczna reakcja kratokracji na zjawisko demokracji. Kratokracja nie jest w stanie przyjąć do wiadomości, że nie posiada już władzy. Oto obywatele, choć w ciągu ostatnich lat byli skutecznie wykluczani przez kratokratów z godności, nagród, lepszych uposażeń, możliwości awansu, usuwani z widoku publicznego, ci obywatele mimo wszystko wygrywają demokratyczne wybory. Ale kratokraci nie bacząc na demokratyczne rozstrzygnięcia, bronią się bardzo drastycznie.

Bronią się tak drastycznie, jakby byli biologicznie przywiązani do władzy. Gdy przegrali, to nie mogli pojąć, że wynik wyborczy oznacza pełne oddanie władzy – bo tak chciał naród. Zachowują się tak, jakby musieli dalej rządzić, tyle że przez inne osoby, przez ludzi z innych ugrupowań.

To dlatego iż kratokraci żyli w świętym przekonaniu, że ich system jest bezalternatywny. Kratokrację można porównać z systemem apartheidu. Podział społeczny jest tak mocny, że nie dopuszcza się innych ludzi do partycypacji we władzy w jakiejkolwiek postaci. W sytuacji, kiedy tę władzę trzeba oddać, bo taka jest wola większości, system za wszelką cenę nie chce do tego dopuścić, nie chce oddać władzy nawet w części, choćby na jednym polu. Dzielić się władzą z tymi, których do tej pory uważano za kastę gorszą, wykluczoną, zbyt głupią aby mieć własne zdanie – to się nie mieści w ich głowach, to już zamach na samą istotę kratokracji. Dlatego tak się awanturują.

Dalszy ciąg na następnej stronie

12345
następna strona »

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych