Morawiecki ministrem u Szydło? To jest tak naprawdę pytanie do PiS, czy podtrzymuje tezę, że "Polska potrzebuje przebudowy sfery gospodarczej"?

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. wPolityce.pl
Fot. wPolityce.pl

Bronisław Wildstein i Wiktor Świetlik zechcieli odnieść się do mojego tekstu o Mateuszu Morawieckim, prezesie BZ WBK przymierzanym do rządu Beaty Szydło.


Polecamy tekstów naszych publicystów na ten temat:

Andrzej R. Potocki: Z wielkiego banku do PiS? Mateusz Morawiecki miał zastąpić Rostowskiego, doradzał Tuskowi, ostatecznie ma ministrować u Szydło

Janusz Szewczak: Zamienił stryjek siekierkę na kijek? Czy bankowca holenderskiego ma w rządzie zastąpić bankowiec hiszpański?

Bronisław Wildstein: Pisowskim radykałom pod rozwagę. „Czy obawy, aby nowy minister gospodarki nie stał się bankowym lobbystą mają podstawy?”

Bronisław Wildstein: Zamykać się czy otwierać. Mateusz Morawiecki nie należy do ludzi skompromitowanych. POLEMIKA

__

Dziękuję za te polemiczne głosy. Pozwólcie Panowie, że odpowiem na kilka zarzutów, które w Waszych wypowiedziach się pojawiły.

Zacznę od Bronisława Wildsteina, który zapisał mnie do pisowskich radykałów. Żadna to obraza, więc choć ani pisowskim, ani radykałem nie jestem – przyjmuję z dobrodziejstwem inwentarza. Szkoda tylko, że wybitny publicysta i pisarz przedstawił „radykalną” wersję mojego tekstu i z taką właśnie wersją polemizuje.

Wersja jest następująca: Potocki i inni pisowscy radykałowie nie chcą Morawieckiego, bo ten jest prezesem banku. Jako pisowski radykał Potocki postuluje totalne wykluczenie krwiożerczych bankowców. Wszystkich, bez wyjątku. Innych argumentów Potocki rzekomo nie ma, bo i po co radykałowi jakieś argumenty.

By obnażyć bezsensowne zacietrzewienie pisowskich radykałów, Bronisław Wildstein proponuje intelektualny eksperyment: wyobraźmy sobie, że odrzucamy w całości środowisko prawnicze, bo jego część jest przeżarta zgnilizną; wyobraźmy sobie, że wykluczamy wszystkich intelektualistów, bo za intelektualistów uznawani są również Baumann i Gross. Dla prawników i intelektualistów w rządzie Beaty Szydło i Jarosława Kaczyńskiego miejsca być nie może! – krzyczy Potocki w Wildsteinowym wydaniu. Reductio ad absurdum to chwyt erystyczny. Bywa efektowny, ale zazwyczaj jest nieuczciwy intelektualnie.

Po pierwsze, Morawiecki nie jest jakimś tam bankowcem, ale (od wielu lat) prezesem jednego z największych banków działających w Polsce, należącego – jak niestety większość banków na naszym rynku – do zagranicznej korporacji bankowej. Bankowy top jest naprawdę niezbyt liczny a Mateusz Morawiecki jest tam jednym z najważniejszych graczy. I choć – wbrew temu, co pisze Wildstein – nie zarzucam Morawieckiemu, że jako minister będzie „lobbował” w interesie banków, to do tej pory, co zresztą naturalne, był reprezentantem i wyrazicielem potrzeb tego właśnie środowiska. Kto temu przeczy, naraża się na śmieszność.

Kierowany przez Mateusza Morawieckiego BZ WBK należy do Związku Banków Polskich. Przynależność do organizacji ma charakter dobrowolny. Kiedy pojawiły się pomysły ulżenia „frankowiczom” nabitym w toksyczny produkt finansowy sprzedany im przez banki (BZ WBK, poprzez przejęcie Kredyt Banku i Santander Consumer Banku ma spory portfel kredytów walutowych), prezes ZBP pisał pełne oburzenia listy do władz i parlamentarzystów. Kiedy zapowiedziano wprowadzenie podatku bankowego, ZBP obwieściło, że gospodarka radykalnie wyhamuje a prezes Związku Krzysztof Pietraszkiewicz z całą mocą stwierdził, że „przestrzeń dla pomysłów o dodatkowym opodatkowaniu banków nie istnieje”.

CIĄG DALSZY NA KOLEJNEJ STRONIE:

12
następna strona »

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych