Nacjonalizm i inne strachy XX wieku. Właśnie wracają?
- pytała dramatycznie "Krytyka Polityczna", zapraszając na spotkanie z ministrem Bartłomiejem Sienkiewiczem i Timothy Snyderem. Punktem wyjścia do dyskusji były - jak zapowiadali organizatorzy - ekscesy z Białegostoku i Krakowa, a także zakłócony wykład prof. Baumana we Wrocławiu.
Wcześniejsze buńczuczne wypowiedzi ministra w stylu "Idziemy po was' oraz wojna wywołana środowiskom narodowym mogły wzbudzić obawy, które na wPolityce.pl przedstawił Jerzy Jachowicz. Trzeba jednak otwarcie powiedzieć, że minister - przynajmniej w części - rozwiał te obawy, a w interesującej dyskusji padło kilka istotnych kwestii, które należy odnotować.
Przede wszystkim po debacie można odnieść wrażenie, że tak samej "Krytyce Politycznej", jak i pozostałym środowiskom lewicowym, a często po prostu lewackim, nie uda się wykorzystać ministra Sienkiewicza do swoich celów. Szef MSW dystansował się od straszenia faszystowskim zagrożeniem, jak ognia unikał tego sformułowania i tłumaczył, że nie ma dziś tego niebezpieczeństwa:
Nie uważam, że grozi nam fala nacjonalizmu podobna do przywołanego 1918 roku, nie ma takiego uwielbienia dla wspólnoty, że wszystko inne staje się mniej ważne. Im bardziej mówi się o ryzyku powrotu faszyzmu, tym bardziej zaciera się obraz rzeczywistości. Takie pojęcia zacierają zrozumienie rzeczywistości, co zresztą widać przy okazji redukcji argumentów do ad hitlerum. Druga rzecz to fakt, że dzięki temu faszyzm się banalizuje, a istota zjawisk jest gdzie indziej
- mówił Sienkiewicz.
Takich małych pstryczków w nos oczekującym w sali "Krytyki Politycznej" na jednoznaczne stwierdzenie, że faszyzm stoi u bram, było więcej. Minister próbował zepchnąć dyskusję na tory tematów o skuteczności państwa wobec łamiących prawo; tłumaczył, że istota problemu nie leży w ideologii, w którą ubierają swoje czyny, ale w zmianach charakterystycznych dla całej Europy.
Przytomne uwagi o potrzebie skutecznego działania państwa, przykładzie francuskich przedmieść czy skutkach likwidacji powszechnego poboru do wojska wymieszane były jednak z groteskowymi wstawkami o "watahach", które czyhają, by niszczyć kraj i zagrożeniach płynących z "kibolskiego ruchu", który jest w opinii Sienkiewicza nieograniczonym rezerwuarem naboru do wandali i łamiących prawo.
Tak mówił o swojej "misji":
Nie było w tym żadnej diagnozy, to był impuls. Problem nie dotyczy ideologii, ale zmiany społecznej. Obawiam się, że za parę lat stracimy kilka-kilkaset osiedli w Polsce. Watahy młodych ludzi stworzą system przemocy, który wychodząc od walki z innością, zostanie skierowany do wewnątrz tych miast
- straszył szef MSW.
To rak społeczny, przemoc z przedmieść Białegostoku zakazi cały Białystok
- dodawał, tłumacząc swoje zaangażowanie w tej kwestii, Sienkiewicz.
W trakcie całej dyskusji nie pojawiła się jednak nawet wzmianka o lewicowych bojówkach, o zadymiarzach z Antify i ruchów anarchistycznych. Sienkiewicz chętnie mówił o - mniej lub bardziej rzeczywistych - zagrożeniach tych, którzy przebierają się w kostiumy kibiców, nacjonalistów czy faszystów. Nie wspomniał ani słowem na przykład o sympatycznych bojówkarzach w kominiarkach, którzy aktywują się każdego 11 listopada, a i w ciągu roku dają o sobie znać - jak choćby ostatnio w Lublinie (o tym ostatnim wydarzeniu wspomniał dopiero, gdy wymogłem to na nim swoim pytaniem).
Stąd ciężko uwierzyć we wrażliwość Sienkiewicza, który - kolokwialnie mówiąc - wydaje się być ślepy na jedno oko. W chaotycznej turze krótkiej dyskusji z salą udało mi się zadać pytanie panu ministrowi, formułując ten problem.
CZYTAJ WIĘCEJ: A może pan minister zauważy faszyzm w "Krytyce Politycznej" i zapyta o broń, którą niemieccy bojówkarze zgromadzili w jej siedzibie?
Sienkiewicz odpowiadał:
Na pewno nie można udawać, że nie ma tego zjawiska. Najgorsza rzeczą jest zamknąć oczy. Natomiast jestem skazany na te oskarżenia, że jestem ślepy na jedno oko
- mówił minister, broniąc się, że zawsze w takich dyskusjach lewica zarzuci obojętność na prawicowe bojówki i odwrotnie. Z tym, że zdaniem Sienkiewicza lewicowe bojówki nie są tak dużym problemem:
Zostanę ślepcem, ale nie ma znaku równości między przemocą o zabarwieniu prawicowym i lewicowym. To dwie grupy, jeśli chodzi o ilość i zaplecze. Ale z punktu widzenia MSW, jaka to jest przemoc - nie ma znaczenia. Ostatnio w Lublinie mieliśmy do czynienia z atakiem na osoby wracające z marszu Żołnierzy Wyklętych
- przytomnie przypomniał Sienkiewicz, dodając od razu, że "ekstremizmy są na lewicy marginesem".
Przyznam szczerze, że z Sienkiewiczem można polemizować i wypracowywać obszary porozumienia, nie jest on zacietrzewiony w swojej misji. Problem w tym, że ogłoszenie walki o skuteczne państwo nie sprzedałoby się tak dobrze jak "Idziemy po was", jak straszenie "watahami", jak wreszcie wpuszczane gdzieś mimochodem wzmianki o nacjonalizmie czy faszyzmie.
Jednak najbardziej kuriozalnym - i nie do obrony - jest fakt, że taka dyskusja odbywa się w siedzibie "Krytyki Politycznej", a jej moderatorem - bezstronnym? - jest człowiek, którego koledzy z redakcji z wielką ochotą chwalą się niemieckim mediom o przyjęciu tamtejszych bojówkarzy w swoje progi i udostępnienie im swojej redakcji jako składnicy broni.
CZYTAJ TAKŻE: W kawiarni Krytyki Politycznej "Nowy Wspaniały Świat" w Warszawie policja znalazła m.in. pałki, kastety, gaz łzawiący
Jakże groteskowo brzmiały słowa Sierakowskiego, który we wstępie do dyskusji mówił o „wzroście nastrojów nacjonalistycznych”, co - jak podkreślił:
W takim kraju, z taką historią jest szczególnie niebezpieczne.
Nie jest za to niebezpieczne "w takim kraju i z taką historią" gloryfikowanie zaangażowanego w zwalczanie polskiego podziemia prof. Baumana, nie jest niebezpieczne wydawanie dzieł Lenina i komunizujących publicystów, nie jest wreszcie niebezpieczne (w sferze symbolicznej) wymachiwanie symbolami sierpa i młota.
O tym jednak w trakcie dyskusji o "powracających strachach XX wieku" nie było wczoraj ani słowa.
Wprowadzenie tutaj różnicy jest końcem dla państwa
- przekonywał mnie minister.
Pełna zgoda. Kłopot w tym, że dyskutując ramię w ramię z tak skrajnym środowiskiem, jakim jest "Krytyka Polityczna", Sienkiewicz taką różnicę - chcąc, nie chcąc - wprowadza. Pół biedy, jeśli skończy się to na fazie werbalnej i przyjmowanych zaproszeniach - choć i w tym wymiarze "KP" jest po prostu uwiarygadniana. Gorzej, że radykalnie lewicowe środowiska są hojnie dotowane przez instytucje państwowe. Pozostaje mieć nadzieję, że - lekko wyolbrzymiając problem - z równą ulgą nie zostaną potraktowane lewicowe bojówki.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/161593-jak-minister-sienkiewicz-z-sierakowskim-rozmawial-uwiarygadnianiem-krytyki-politycznej-szef-msw-pokazuje-ze-widzi-tylko-na-jedno-oko