Sosnowski: Ustawa o mediach narodowych pozostawia furtki dla polityki wstydu, poprawności politycznej i gender

fot. PAP/Paweł Supernak
fot. PAP/Paweł Supernak

Co zakończyło II wielką wojnę religijną na zachodzie Europy? Przyjęcie zasady (1555) cuius regio, eius religio, czyja władza, tego religia. Analogiczna zasada obowiązuje w mediach zwanych publicznymi, narodowymi lub państwowymi: czyja władza tego media. Jeśli władza jest uczciwa, ma na względzie dobro wspólne, walczy z malwersacjami, walczy z antypolskimi postawami i działaniami, zabiega o dobrobyt i bezpieczeństwo obywateli, została wybrana w wolnych wyborach, to ma prawo ukierunkowywać media narodowe. Ma obowiązek też je wzmacniać. Nie po to 8 lat czekaliśmy w upokorzeniu i w walce o godność Polski i Polaka, by teraz ustępować przed wrzaskiem jakichś „kodziarzy”. Obóz patriotyczny w ubiegłym roku wygrał i ma prawo dostosować media publiczne do swoich idei, zasad i celów! Tym bardziej, że przecież na rynku funkcjonują jeszcze inne, potężne przekaźniki medialne, gazety, radia, telewizje – wszystkie obce, antypolskie, antypatriotyczne, reprezentujące nie nasze interesy, finansowane z zagranicy – przy nich media narodowe są niewielkie, skromniutkie. To też muszą brać pod uwagę ustawodawcy. A nie biorą! Nie lękajmy się decyzji w duchu „czyja władza, tego media”. W kraju demokratycznym jest to działanie jak najbardziej normalne i dlatego „kodziarze” wszelkiej maści usiłują dowieść najpierw niedemokratyczności obecnych rządów, sięgając nawet po zdradę, czyli zagraniczne interwencje w ich interesie. Wciąż pluralistyczne media publiczne niestety nie odważyły się nazwać tych działań wprost: zdrada. A za zdradę są paragrafy – czekają.

To kolejne wybory potwierdzą – a nie nasyłane na kraj komisje i pożal się Boże eksperci – czy władza należycie obchodziła się ze społeczeństwem i z podporządkowanymi jej mediami. Naród polski jest tu suwerenem, nie Komisja Wenecka i Eurowizja! Co do tego nie ma wątpliwości, a najnowszy przykład Polski to potwierdza w sposób szczególny. Oto poprzednia władza zakładała kaganiec mediom mainstreamowym, kiedy chciała, prowadzała je na smyczy, tresowała – a i tak przegrała z kretesem. To powinna być nauczka dla wszystkich. W projekcie tzw. dużej ustawy medialnej jest znacznie więcej sformułowań dogadzających lewactwu albo zgoła ekstremom, brak jest zdecydowanej, wyrażonej expressis verbis, obrony polskości. Autorzy projektu powinni się wyłączyć z ulicznej wrzawy, nie słuchać pomówień z podłej gazety wiadomo jakiej oraz jej satelitów, nie respektować tych, którzy przeciwko nim głosowali, tylko powinni robić swoje, w imieniu narodu. Narodu polskiego. Bo to też nie zostało expressis verbis sformułowane; mamy się domyślać, że media narodowe są mediami polskimi.

Media narodowe mają „chronić dzieci i młodzież przed demoralizacją”. A dorosłych nie? I co to znaczy demoralizacja? Dla mnie jest to tzw. parada miłości, promocja homoseksualizmu, genderyzacja programów szkolnych, przebieranie w przedszkolach chłopców za dziewczynki i odwrotnie. „Kodziarze” uznają to za „postęp”, a nie demoralizację, bo oni nawet zoofilię oraz kazirodztwo akceptują i propagują.

Ciąg dalszy na następnej stronie.

« poprzednia strona
12345
następna strona »

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych