Sosnowski: Ustawa o mediach narodowych pozostawia furtki dla polityki wstydu, poprawności politycznej i gender

fot. PAP/Paweł Supernak
fot. PAP/Paweł Supernak

Dla mnie najsłabszym punktem, wręcz bardzo szkodliwym jest żądanie „tworzenia warunków pluralistycznej debaty o sprawach publicznych”. Toż miliony ludzi w Polsce pomstują na tę nieustającą pluralistyczną debatę w publicznej telewizji, w której przedstawiciel partii grupującej w parlamencie 28 posłów (Nowoczesna) zabiera głos w takim samym wymiarze czasowym i wizerunkowym – a nieraz i znacznie lepszym – niż przedstawiciel 234 parlamentarzystów! Tenże reprezentant absolutnej większości najczęściej nie dysponuje (np. w programie Woronicza 17) stosowną przewagą także w stosunku do wszystkich innych mniejszych ugrupowań. To się właśnie nazywa działanie pluralistyczne – absolutnie haniebne i wbrew normom demokracji. To policzek wymierzany systematycznie milionom wyborców. Z tym trzeba skończyć! Ustawowo, by każdy był zobowiązany stosować normy demokratyczne. Musi obowiązywać zasada proporcjonalności. Jeśli ktoś ma w parlamencie ponad 50 proc., to tyle samo czasu i miejsca musi mieć w debacie publicznej. To jest warunek sine qua non sprawiedliwości społecznej. To jest podporządkowanie się logicznemu myśleniu i zdrowemu rozsądkowi. Niech lamentują i wrzeszczą ci, którzy przegrali wybory – a potem niech sobie przemyślą, dlaczego przegrali; może wtedy następnym razem wynik im się poprawi. Pluralizmów zresztą jest bardzo wiele i nie wiadomo, o który w ustawie chodzi. Tak czy owak nie są one żadnym panaceum na zdrową debatę publiczną.

Zasada proporcjonalności nie została sformułowana w żadnym miejscu ustawy. Po prostu nie istnieje – ewidentnie w interesie mniejszości i ekstremy. W niektórych miejscach projektu (art. 29) są wyraźne analogie do statutów niemieckiej telewizji państwowej ZDF albo austriackiej ORF, ale w ustawach o tych telewizjach jest wyraźnie podkreślona zasada proporcjonalności, również w obsadzie władz mediów. Polscy twórcy projektu ustawy nie zaproponowali tej zasady, choć domagają się jej miliony wyborców PiS-u, i nie tylko oni zresztą, bo ci, co do wyborów nie poszli, też nie mają ochoty na mniejszościowe i ekstremalne rozwiązania na ekranie lub przed radiowym mikrofonem. Art. 14 pkt. 4 brzmi: „Narodowe instytucje radiofonii i telewizji są obowiązane przedstawiać w sposób rzetelny i pluralistyczny stanowiska zarejestrowanych w Rzeczypospolitej Polskiej partii politycznych, związków zawodowych i związków pracodawców w węzłowych sprawach publicznych”. Ten paragraf wyraźnie sugeruje, że pluralistyczny nie oznacza wcale rzetelny. A poza tym dlaczego to wśród wymienionych instytucji prezentujących stanowiska „w węzłowych sprawach publicznych” nie ma Kościoła katolickiego? Przecież jest on najczęściej sumieniem narodu.

W ogóle odwołania do wartości chrześcijańskich, jak i do chrześcijańskich korzeni Polaków są mniej więcej takie same jak w traktacie lizbońskim, czyli enigmatyczne. Co prawda w art. 4 pkt. 2 mówi się, że „instytucje respektują chrześcijański system wartości”, ale zaraz jest dodane „przyjmując za podstawę uniwersalne zasady etyki”. To są sformułowania równie niebezpieczne, jak żądanie pluralizmu, albo odwołanie się do nieokreślonego humanizmu. Bo z tego zdania nie wynika jednak, że chodzi o katolicką etykę sformułowaną precyzyjnie w 2009 r. przez watykańską Międzynarodową Komisję Teologiczną (dokument „W poszukiwaniu etyki uniwersalnej”). Trzeba pamiętać, że wielkim orędownikami etyki uniwersalnej są ateiści, formułując sens tego określenia oczywiście zdecydowanie inaczej. Poza tym, co znaczy, szczególnie w tym zestawieniu, określenie „respektują”? Respektować to cenić, szanować, ale i – tolerować, dopuszczać. No więc, jeśli stwarzamy możliwość, by ktoś mógł uznać chrześcijański system wartości jedynie za dopuszczalny – to mamy pewne, że całe lewactwo rzuci się właśnie na taką interpretację.

Etyka jest obecnie tak szerokim pojęciem, że bez szczegółowego dopracowania nie ma sensu się do niej odwoływać. Moim zdaniem powinien natomiast powstać gwarantowany ustawą kodeks etyki zawodowej pracownika mediów narodowych. Istniejący Kodeks Etyki Dziennikarskiej (na ile obowiązujący, obserwujemy praktycznie każdego dnia…) mógłby być podstawą takiego opracowania, ale wymaga uszczegółowienia i określenia konsekwencji za jego niestosowanie. Konsekwencji wobec delikwenta i jego firmy. Kary wymierzane przez sądy koleżeńskie są, przepraszam kolegów, archaiczne, nieskuteczne, w praktyce żadne.

Ciąg dalszy na następnej stronie.

« poprzednia strona
12345
następna strona »

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych