Sosnowski: Ustawa o mediach narodowych pozostawia furtki dla polityki wstydu, poprawności politycznej i gender

fot. PAP/Paweł Supernak
fot. PAP/Paweł Supernak

Proszę zwrócić uwagę na co obóz lewacko-liberalny skierował dyskusję w kwestii ustawy o mediach narodowych, nazywanych jeszcze publicznymi. Otóż dla nich największym problemem jest abonament i sposób jego egzekwowania, natomiast ani słowo nie pada na tematy ideowe, a więc podstawowe, zawarte wszakże w projekcie. To powinno dawać do zastanowienia. Po bliższych oględzinach projektu, rysuje nam się obraz ustawy zdecydowanie poprawnej politycznie, otwartej na wszelkie wpływy ideologiczne z genderyzacją mediów publicznych włącznie. Nie jest to natomiast ustawa w pełni respektująca zasady państwa demokratycznego i demokratycznego współżycia społecznego. Demokracja polega bowiem na tym, że decyzje polityczne – ale przede wszystkim ustawodawcze! – są wynikiem woli większości, a nie lawirowaniem pomiędzy przeróżnymi ugrupowaniami politycznymi, i tym samym pomiędzy różnymi ideologiami, w celu dogodzenia każdemu, bo wtedy w państwie zaprogramowany jest chaos, permanentna awantura, nieład.

To co właśnie w Polsce obserwujemy, jest moim zdaniem wynikiem częściowego odstępowania zwycięskiej partii od woli swoich wyborców i bezsensowną próbą dogodzenia również tym, którzy głosowali na kogoś zupełnie, ale to zupełnie innego.

Głosowali na kogoś innego i przegrali. Teraz muszą czekać na swoją kolej. Jak PiS się nie sprawdzi, to kolejne wybory przegra, a oni znów wygrają i jak będą chcieli, to zmienią ustawy, zgodnie z wolą nowej większości. Proste. To jest właśnie demokracja. PiS nie jest jakąś partią wszystkich Polaków (taką już mieliśmy, nazywała się PZPR…), jest natomiast partią absolutnej większości i wolę tej większości musi szanować oraz wyrażać. Nie innych ugrupowań. To jest właśnie demokracja. Bo jeśli zwycięska partia – lub przynajmniej ważni jej przedstawiciele – zaczyna robić umizgi do innych ugrupowań, to na kogo my naprawdę głosowaliśmy? Na czyj program, na czyje idee? Wszystkim się nie dogodzi i próby zmierzające w tym kierunku są po prostu niepoważne i szkodliwe oraz opóźniają ową słynną dobrą zmianę.

Pozwalam sobie przypomnieć tę oczywistość, ponieważ nie znajduje ona jasnego potwierdzenia na kartach projektu ustawy o mediach narodowych. Kluczowej ustawy dla dalszych losów obozu patriotycznego w Polsce – o tym nie wolno ani przez moment zapominać! Odpowiedzialność osób tworzących ten dokument jest olbrzymia. Stąd też nie akceptuję tego strasznego pośpiechu w pisaniu projektu i jeszcze większego w jego procedowaniu. Ten stan prawny, który teraz mamy, wcale nie jest taki zły, jeśli ktoś chciałby naprawdę z niego korzystać; parę miesięcy jeszcze na pewno wytrzyma, a i dłużej też. Nie widzę żadnego powodu, by ulegać presji jakichś zagranicznych komisji, lewackich polityków i fałszywych ekspertów rodem np. z Eurowizji lansującej potworów typu Conchita Kiełbasa. Media narodowe – jak sama nazwa wskazuje – są naszą sprawą, wewnętrzną sprawą Polaków. Jeżeli ktoś ma odmienne zadnie na temat mediów narodowych i akceptuje ingerencje z zagranicy, niech spróbuje wtrącić się w funkcjonowanie mediów np. w Niemczech… Nasz aktualny stan prawny dotyczący mediów publicznych powinien być natomiast lepiej wykorzystany w celu konstruowaniu konkretnych programów, co na razie marnie wychodzi (największe zmiany w Wiadomościach TVP, gdzie indziej słabiutko).

Powyższe uwagi potwierdzają się najlepiej na przykładzie Polskiej Agencji Prasowej. Art. 13 punkt 1 nowego projektu mediów narodowych – przez które rozumie się tylko telewizje i radio publiczne oraz PAP – stanowi, że wspomniane instytucje „są zobowiązane upowszechniać stanowiska Marszałka Sejmu, Marszałka Senatu, Prezydenta Rzeczypospolitej i Prezesa Rady Ministrów”. Natomiast wciąż obwiązująca, stara ustawa o PAP już w art. 1 pkt. 2 mówi jasno, że „Polska Agencja Prasowa ma obowiązek upowszechniać stanowiska Sejmu, Senatu, Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej i Rady Ministrów”. Prawo więc jest, lecz jest niestosowane. Za rządów koalicji PO-PSL ten wymóg prawny zawarty w art. 1 pkt. 2 był respektowany w stu procentach, a ów respekt był tak wielki, że pozostał do dziś i w efekcie PAP bardzo marnie prezentuje interesy nowego układu politycznego i obozu patriotycznego. Jest to jednak w tym przypadku kwestia mizernej egzekucji prawa, a nie jego zmiany. Zmienić trzeba ludzi. I to nie tylko prezesów, zmiany muszą być dużo głębsze. I bezzwłoczne.

Rozumiem, że niezwykle nagląca jest sprawa abonamentu, ale ona i tak ma być regulowana osobną ustawą o składce abonamentowej, czego nie musi się jednak wiązać z projektem głównym. Trzeba wyraźnie ogłosić, że ściągalność opłat spadała w ciągu ostatnich 8 lat drastycznie i kształtuje się obecnie na poziomie 7 proc. (!), że finansowa sytuacja mediów publicznych zagraża ich egzystencji i konieczne jest wprowadzenie opłaty, które będą faktycznie ściągalne. Nie sądzę jednak, by na dłuższą metę było to rozwiązanie racjonalne i przyszłościowe. Największa w Polsce telewizja, czyli TVP, musi posiadać własną cyfrową platformę satelitarną (z powodów politycznych w 2009 r. porzucono ten projekt, który miał oferować darmowy dostęp do podstawowych kanałów telewizyjnych) i tylko za jej pośrednictwem nadawać; wtedy konieczne jest wykupienie specjalnego dekodera, taniego, a platforma narodowa oferować też będzie wariantowo setki innych programów gratisowych i płatnych. Wówczas kto nie otrzyma dekodera z TVP, nie odbiera sygnału. Proste.

Ciąg dalszy na następnej stronie.

12345
następna strona »

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych