Nie wiem jak mój adwersarz z „Wpisu”, gloryfikujący AfD, ale ja, od Niemców rwących się do tworzenia państwa narodowego i strzelania wolę tych demonstrujących z „pacyfkami”. Rzecz jasna, reprezentowane w Bundestagu partie, czy stojąca na czele rządu wielkiej koalicji CDU/CSU-SPD Angela Merkel nie musi się wszystkim podobać. Są to jednak partie obliczalne, co z polskiego punktu widzenia ma znaczenie nie do przecenienia. Zarówno prezydent Joachim Gauck, jak i Merkel mają przyjazny stosunek do naszego kraju. Tym, którzy zapomnieli, przypomnę, że kanclerz była gotowa także do dialogu i zbliżenia z tak dyskredytowanym w RFN śp. prezydentem Lechem Kaczyńskim, czego najlepszym wyrazem było prywatne spotkanie Merkel i jej małżonka z parą prezydencka na Helu.
Niemieccy politycy są pragmatykami: skoro Polacy wybrali PiS, czy im się to podoba, czy nie, będą z nim rozmawiali. A już absurdem jest obwinianie rządu Niemiec za wiernopoddaństwo naszego byłego premiera Donalda Tuska i złożony przez byłego szefa polskiej dyplomacji Radosława Sikorskiego tzw. hołd berliński. Czy, porównując abstrakcyjnie, gdyby nagle przybył do Warszawy minister spraw zagranicznych Rosji Siergiej Ławrow z prośbą o polityczne przywództwo Polski w Europie, usłyszałby „paszoł won”…? Nie jest winą Niemiec, ani żadnego innego kraju, że dba o własne interesy i wspiera te rządy, które są dla niego bardziej wygodne.
AfD, jak wszystkie niemieckie partie bez wyjątku, też chce być rzecznikiem niemieckich interesów. W tym kontekście należy sobie postawić pytanie: z jakimi skutkami dla Polski? Tuż przed krwawą jatką urządzoną przez islamskich terrorystów w Paryżu poparcie dla partii Petry wahało się na poziomie 5 proc. po zamachu skoczyło do kilkunastu. Na tym też opierają się jej ostatnie, lokalne sukcesy wyborcze: na strachu i uprawianej przez AfD narodowej propagandzie. „Odwagi dla Niemiec”, pod takim transparentem wiecowała Petry na jednej z niedawnych masówek. Naprzeciw niej tłum, m.in. z transparentami: „Putin pomóż nam!” Wymowny obrazek…
Zachwyty nad AfD i niedoślep na prawe oko, na co w przypadku Niemiec my, Polacy, powinniśmy być szczególnie wyczuleni, może się skończyć dla nas tak, jak w dowcipie o krasnoludku w kinie na seansie komedii. A poważnie: przyszywanie Alternatywy dla Niemiec do PiS jest równoznaczne z naszym politycznym, zbiorowym samobójstwem.
Na niemieckiej scenie politycznej pojawiały się różne efemerydy, z partią „Piratów” włącznie. Ktoś o nich jeszcze pamięta? AfD bazuje na złości Niemców na kanclerz Merkel za jej kardynalny błąd – spowodowanie islamskiego tsunami we własnym kraju, z przykrymi konsekwencjami dla całej Europy. Czy jednak rozchwianie sceny politycznej w RFN leży w naszym interesie? Na to pytanie niech każdy odpowie sobie sam.
Na koniec jeszcze krótko o gospodarce. Autor „Wpisu” chwali AfD, że chce „powrotu do bezpiecznej gospodarki społecznej”. Nie będę przypominał, że za niemiecko-prospołecznego Hitlera, za którym niektórym w Niemczech nadal tęskno, uruchomiono produkcję Samochodu Ludowego (Volkswagen), i budowano takie autostrady, że po jednej z nich szczecinianie jeżdżą do dziś… W jednym z wywiadów popularna obecnie Petry zahaczona, czy ma coś przeciw kultowi jednostki, odparła: „Kult jednostki w demokratycznym społeczeństwie to coś całkiem normalnego”. Gdy sympatyzujący początkowo z AfD były prezydent związku niemieckich przemysłowców (BDI), Hans-Olaf Henkel zapoznał się z gospodarczymi postulatami tej partii, natychmiast z niej uciekł. Zaiste, trzeba mieć bezgraniczną odwagę, by windować do władzy „alternatywę” dla rządu w kraju, gdzie mimo fali imigrantów jest najniższe bezrobocie w dziejach republiki, zrównoważony budżet, gdzie przeciętny obywatel ma takie zarobki, o jakich przeciętny Polak może tylko pomarzyć, a emeryci planują kolejne urlopy na zagranicznych plażach… Jeśli tak wygląda „załamanie się społecznej gospodarki rynkowej”, to życzę naszemu krajowi takiego załamania z całego serca…
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Nie wiem jak mój adwersarz z „Wpisu”, gloryfikujący AfD, ale ja, od Niemców rwących się do tworzenia państwa narodowego i strzelania wolę tych demonstrujących z „pacyfkami”. Rzecz jasna, reprezentowane w Bundestagu partie, czy stojąca na czele rządu wielkiej koalicji CDU/CSU-SPD Angela Merkel nie musi się wszystkim podobać. Są to jednak partie obliczalne, co z polskiego punktu widzenia ma znaczenie nie do przecenienia. Zarówno prezydent Joachim Gauck, jak i Merkel mają przyjazny stosunek do naszego kraju. Tym, którzy zapomnieli, przypomnę, że kanclerz była gotowa także do dialogu i zbliżenia z tak dyskredytowanym w RFN śp. prezydentem Lechem Kaczyńskim, czego najlepszym wyrazem było prywatne spotkanie Merkel i jej małżonka z parą prezydencka na Helu.
Niemieccy politycy są pragmatykami: skoro Polacy wybrali PiS, czy im się to podoba, czy nie, będą z nim rozmawiali. A już absurdem jest obwinianie rządu Niemiec za wiernopoddaństwo naszego byłego premiera Donalda Tuska i złożony przez byłego szefa polskiej dyplomacji Radosława Sikorskiego tzw. hołd berliński. Czy, porównując abstrakcyjnie, gdyby nagle przybył do Warszawy minister spraw zagranicznych Rosji Siergiej Ławrow z prośbą o polityczne przywództwo Polski w Europie, usłyszałby „paszoł won”…? Nie jest winą Niemiec, ani żadnego innego kraju, że dba o własne interesy i wspiera te rządy, które są dla niego bardziej wygodne.
AfD, jak wszystkie niemieckie partie bez wyjątku, też chce być rzecznikiem niemieckich interesów. W tym kontekście należy sobie postawić pytanie: z jakimi skutkami dla Polski? Tuż przed krwawą jatką urządzoną przez islamskich terrorystów w Paryżu poparcie dla partii Petry wahało się na poziomie 5 proc. po zamachu skoczyło do kilkunastu. Na tym też opierają się jej ostatnie, lokalne sukcesy wyborcze: na strachu i uprawianej przez AfD narodowej propagandzie. „Odwagi dla Niemiec”, pod takim transparentem wiecowała Petry na jednej z niedawnych masówek. Naprzeciw niej tłum, m.in. z transparentami: „Putin pomóż nam!” Wymowny obrazek…
Zachwyty nad AfD i niedoślep na prawe oko, na co w przypadku Niemiec my, Polacy, powinniśmy być szczególnie wyczuleni, może się skończyć dla nas tak, jak w dowcipie o krasnoludku w kinie na seansie komedii. A poważnie: przyszywanie Alternatywy dla Niemiec do PiS jest równoznaczne z naszym politycznym, zbiorowym samobójstwem.
Na niemieckiej scenie politycznej pojawiały się różne efemerydy, z partią „Piratów” włącznie. Ktoś o nich jeszcze pamięta? AfD bazuje na złości Niemców na kanclerz Merkel za jej kardynalny błąd – spowodowanie islamskiego tsunami we własnym kraju, z przykrymi konsekwencjami dla całej Europy. Czy jednak rozchwianie sceny politycznej w RFN leży w naszym interesie? Na to pytanie niech każdy odpowie sobie sam.
Na koniec jeszcze krótko o gospodarce. Autor „Wpisu” chwali AfD, że chce „powrotu do bezpiecznej gospodarki społecznej”. Nie będę przypominał, że za niemiecko-prospołecznego Hitlera, za którym niektórym w Niemczech nadal tęskno, uruchomiono produkcję Samochodu Ludowego (Volkswagen), i budowano takie autostrady, że po jednej z nich szczecinianie jeżdżą do dziś… W jednym z wywiadów popularna obecnie Petry zahaczona, czy ma coś przeciw kultowi jednostki, odparła: „Kult jednostki w demokratycznym społeczeństwie to coś całkiem normalnego”. Gdy sympatyzujący początkowo z AfD były prezydent związku niemieckich przemysłowców (BDI), Hans-Olaf Henkel zapoznał się z gospodarczymi postulatami tej partii, natychmiast z niej uciekł. Zaiste, trzeba mieć bezgraniczną odwagę, by windować do władzy „alternatywę” dla rządu w kraju, gdzie mimo fali imigrantów jest najniższe bezrobocie w dziejach republiki, zrównoważony budżet, gdzie przeciętny obywatel ma takie zarobki, o jakich przeciętny Polak może tylko pomarzyć, a emeryci planują kolejne urlopy na zagranicznych plażach… Jeśli tak wygląda „załamanie się społecznej gospodarki rynkowej”, to życzę naszemu krajowi takiego załamania z całego serca…
Strona 5 z 5
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/287173-petry-z-innego-swiata-przyszywanie-alternatywy-dla-niemiec-do-pis-jest-rownoznaczne-z-naszym-zbiorowym-politycznym-samobojstwem?strona=5