Interhomo redivivus. Niebywałe były oczekiwania wobec możliwości kultur pogranicza i kultur zmieszanych generujących zupełnie nowe jakości

fot. PAP/EPA
fot. PAP/EPA

Pewnym szczególnym przypadkiem owej skłonności języka do hybrydyzacji jest możliwość generowania znaczeń nieistniejących. Usłyszałem kiedyś prośbę wnuczki, która zażyczyła sobie ode mnie żyrafożółwia. Nie wiedziała bowiem, że samo wyobrażenie sobie takiego stworka w żaden sposób nie przesądza o jego istnieniu. To, co na poziomie języka jest możliwe na poziomach wyższych stać się może zupełnie nierealne. Swego czasu trwała dyskusja nad twórczością Melchiora Wańkowicza, a zwłaszcza nad jego „Tworzywem”. Autor ten bowiem łączył życiorysy kilku ludzi w jedną postać i nadal uznawał to za literaturę faktu, reportaż. To literatura dała temu autorowi szansę takiego „stworzenia” człowieka, życie takiej oferty nie złoży nigdy. Wańkowicz zarzuty odpierał twierdząc, że wszystkie podane fakty są autentyczne (co było zapewne prawdą) a z perspektywy czytelnika nie ma znaczenia czy wydarzenia te dotyczą jakiegoś autentyczne Kowalskiego czy Zielińskiego czy też „sklejonego” z nich Nowaka skoro i tak nie zna żadnego z nich.

Stany Zjednoczone Kultury

Szczególnym przykładem humanistycznej utopii jest wiara w mieszanie się kultur, a tym samym w wartość bycia na pograniczu, pomiędzy, między, na styku. Nazywane bywa ono konwersją, przenikaniem czy uzupełnianiem. Wiąże się z pragnieniem osiągania coraz lepszych, piękniejszych, szlachetniejszych kształtów życia. To utopia uczty, na którą każdy z biesiadników przynosi najsmaczniejsze kąski swojej kuchni.

Wydaje się jednak, że głównym motorem, głównym motorem powstawania danej kultury jest dążenie do jej odrębności i konsekwentna jej hermetyzacja. Kultura to nie tylko zbiór twórców i ich najszerzej pojmowanych dzieł, ale wyraźnie określony zbiór wrogów. Istniejący w niej pierwiastek ideologiczny (chociażby struktura aksjologiczna) czyni ją zazdrosną wobec konkurencji. W kulturze „obcy” czy „inny” jest tak samo ważny jak „nasz” czy „własny”.* Tych przymiotników nie sposób traktować zamiennie bo w swej odmienności stanowią pierwiastek konstytuujący kulturę.. Nie da się dobrą wolą pedagogiczną czy jakąkolwiek inną stworzyć hybryd, bastardów typu „obconasz”. To się udaje tylko przy pomocy komputerowej klawiatury gdzie kolejność liter układanych w wyrazy pozostaje bezkarna. Można bowiem napisać „Kocham bliźniego swego” lecz znacznie trudniej przyjąć i nakarmić cuchnącego alkoholem i uryną bezdomnego. Na tej właśnie zasadzie nie zmieszały się z naszą kultury Romów, Żydów, Białorusinów czy Ukraińców. Nadal pozostają odrębne. Bierzemy z nich ledwie mało znaczące okruchy. Romską muzykę (bo taneczna), ukraiński barszcz (bo pyszny) czy białoruski haft (bo delikatny). Ale i to nie ma cech hybrydyzacji. To ledwie wykorzystywanie tego, co nam odpowiada i ma to tyle wspólnego z wzajemnym wzbogacaniem co zmuszanie konia do pracy z umiłowaniem zwierząt.

*6 Dla tej części inspiracji dostarczyła mi książka T.Mertona, Zapiski współwinnego widza, Poznań 1994

Dalszy ciąg na następnej stronie ===>

« poprzednia strona
12345
następna strona »

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych