Niemal cały piątek spędziłem na Krakowskim Przedmieściu, w jego okolicach i w Sejmie. Nie miałem więc za bardzo możliwości obserwowania rocznicowych wybryków największych z wielkich mediów. Dziś jednak telewizor zaserwował mi „Wiadomości” w TVP, a w nich relację z wieczornych obchodów przed Pałacem Prezydenckim.
Toporność tej propagandy jest na żenującym poziomie. Wciąż łapię się na tym, że jeszcze się tym dziwię. Smoleńsk wpisano w sondaż poparcia dla partii politycznych, według którego PO ma nad PiS 8 punktów przewagi. Materiał zaczął się od jakiejś bazarowej słownej przepychanki, którą sprowokował Palikot nazywający Antoniego Macierewicza i Jarosława Kaczyńskiego warchołami. Niezastąpiona reporterka uzewnętrzniła swój goebbelsowski talent rozpoczynając materiał stwierdzeniem:
Ta awantura to dowód, że żaden temat nie generuje takich emocji jak Smoleńsk.
Nie chcę wdawać się tu w dowodzenie, jaka jest zasługa „dziennikarzy” w zohydzaniu Polakom naszej narodowej tragedii. Dla każdego myślącego człowieka jest to jasne. Odnoszę się do serwisu Telewizji Publicznej, bo dalej padły w nim takie słowa:
Nic tak nie sprzyja polaryzacji nastrojów, jak hasła, które padły podczas obchodów piątej rocznicy katastrofy organizowanych przez Prawo i Sprawiedliwość,
a po nich zdanie szefa PiS:
Zwyciężymy i Polska będzie Polską,
które odnosiło się oczywiście do piosenki Jana Pietrzaka, wykonanej na Krakowskim chwilę wcześniej.
Polska nie jest Polską, to prawda. I będzie nią coraz mniej, jeśli pogłębiał się będzie deficyt prawdy w fundamentalnych sprawach i jeśli o kondycji Polski przekonywać nas będą tacy propagandziści, jak wspomniana pani z okienka.
Później w jej sztuce mieliśmy jeszcze komentarz Rafała Grupińskiego o „maniakalnej” polityce Kaczyńskiego i samej autorki materiału o Kaczyńskiego „uderzaniu w rządzących” i „oskarżaniu, że państwo nie zdało egzaminu”. Wystylizowana pracownica telewizji (a może trybik w firmie outsourcingowej?) zapewne zgadza się z prezydentem w kwestii znakomitego funkcjonowania polskich instytucji. I pewnie nie pamięta, że zupełnie inny pogląd w tej sprawie miała np. Najwyższa Izba Kontroli.
Reporterka pokusiła się o podejrzenie, że „PiS próbuje zminimalizować skutki nowych odczytów z kokpitu i stanowiska prokuratury”, która - jak usłyszeliśmy - „kategorycznie wykluczyła zamach”. To jest ordynarne kłamstwo. Wątek udziału osób trzecich w smoleńskim śledztwie wciąż jest rozpatrywany, a prokuratorzy mają spory problem, by go zamieść pod dywan, o czym za chwilę.
Trzeba jeszcze bowiem dodać, że widzów „Wiadomości” nie pozostawiono bez sympatycznego przekazu z podsumowania dnia wczorajszego.
Usłyszeli:
Druga strona trzyma się z dala od tej polaryzacji.
I - tak, tak, zgadli Państwo! - na ekranie wreszcie zagościł spokój, harmonia, rozsądek i ciepło zaklęte w kojącej postaci Ewy Kopacz, uczestniczącej w nadaniu szkole imienia Arkadiusza Rybickiego, jednej z 95 ofiar, nad którymi „ramię w ramię”, „jak jedna wspólna rodzina” pochylali się polscy lekarze wraz z rosyjskimi…
Przed Pałacem Prezydenckim spotkałem wczoraj kolegę z TVN24, z którym wymieniliśmy kilka zdań o tym, co u nas słychać. Gdy stwierdził, że w sprawie katastrofy kompletnie się ze mną nie zgadza, powiedziałem, że nie o zgodność opinii w tej sprawie chodzi i wiarę, lecz chęć bliższego zainteresowania się stanem faktycznym śledztwa. Zapytał o przesłanki świadczące o wybuchu na pokładzie samolotu. Wymieniłem kilka, skupiając się na najważniejszej - badaniach próbek pobranych w Smoleńsku, które wskazywały obecność śladów materiałów wybuchowych. Gdy opowiadałem o skompromitowanej przez samych biegłych metodologii, jaką przyjęli do tej ekspertyzy, o szczegółach manipulacji CLKP, gdy pojawiły się słowa: ftalany, detektor TEA, heksogen, chromatogramy etc., mój rozmówca jakby spasował: „ale to takie skomplikowane…”.
Trochę się załamałem, bo go lubię i uważam za inteligentnego człowieka. Nie sądziłem jednak, że jest takim leniem. Dziennikarzowi nie przystoi bowiem stwierdzić, że coś jest skomplikowane i z tego powodu rezygnować ze zrozumienia problemu. Jak ma wówczas wytłumaczyć temat swoim widzom? Przy takim podejściu odbiorcy mediów nie mają najmniejszych szans na dotknięcie prawdy. Jeśli taką postawę przyjmują nawet ci, którzy nie są etatowymi najemnikami władzy, ciężko o uczciwy obraz rzeczywistości w środkach masowego przekazu.
Wątek smoleńskich próbek jest dziś jednym z większych zmartwień prokuratorów. Skrupulatnie wyłożył to wczoraj w Sejmie mec. Piotr Pszczółkowski
Nie byłoby tej tamy wobec prób skręcania śledztwa, gdyby nie fantastyczna postawa dwojga wspaniałych ludzi - prof. Krystyny Kamieńskiej-Treli i prof. Sławomira Szymańskiego, którzy poświęcili kilka miesięcy swojego życia na pomoc w wyjaśnieniu okoliczności katastrofy. Miał za co dziękować im w wieczornym przemówieniu Jarosław Kaczyński.
Pani Profesor niestety zmarła. Dokładnie dwa miesiące temu. Miałem zaszczyt Ją poznać i nigdy Jej nie zapomnę. Nie może o Niej zapomnieć Polska, którą kochała i której była bardzo wdzięczna, o czym świadczą te Jej słowa z maila do mec. Pszczółkowskiego:
Może to zabrzmi teraz górnolotnie, ale tak jest naprawdę. To co zrobiłam, to była spłata długu Ojczyźnie za to, że przez całe swoje życie mogłam zajmować się tym, co sprawiało mi wielką radość. Nareszcie moja wiedza gromadzona przez lata na coś ważnego się przydała, a to, że Rodziny chcą się z nami spotkać, to dla nas wielki zaszczyt.
Państwo Profesorowie za swoją pracę nie wzięli ani złotówki. A ich wkład w odkrywanie prawdy o 10/04 jest nie do przecenienia. To niezwykle skromni ludzie, którym należy się nasza głęboka wdzięczność.
Było tę wdzięczność widać i słychać na Krakowskim Przedmieściu, gdy dziesiątki tysięcy ludzi rzęsistymi oklaskami przyjmowały nazwiska naukowców i innych osób zaangażowanych w odkrywanie prawdy o katastrofie. Było czuć ogromne wsparcie dla poniewieranych przez władzę i prokuraturę rodzin ofiar. Najbardziej wzruszającymi momentami Mszy św. w Archikatedrze była owacja, z jaką przyjęto jedną z intencji w czasie modlitwy powszechnej, gdy w głośnikach zabrzmiał głos Ewy Błasik oraz skandowanie „Chcemy prawdy!” wykrzyczane po homilii abp. Nycza, który proponował spojrzenie na katastrofę z dystansu, „z mniejszym emocjonalnym zapałem”. Sam kardynał mógł tym emocjom nieco zapobiec, gdy prezydent Komorowski rozpętał awanturę o krzyż przed pałacem. Nie potrafił.
Emocje nie opadną. Muszą być, dopóki nie będziemy mogli głośno i oficjalnie powiedzieć, co i dlaczego wydarzyło się w Smoleńsku przed pięcioma laty. Gdyby emocje ucichły, oznaczałoby to, że nam nie zależy na prawdzie, na Polsce, na wolności.
Na Krakowskim Przedmieściu domagały się tego dziesiątki tysięcy. Ale to tylko skromna grupa reprezentacyjna. Są nas miliony. I nie damy się uciszyć ani zmanipulować. To nie przejdzie. Jesteśmy cierpliwi i poczekamy. A czekać będziemy aktywnie i głośno.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/smolensk/240557-piata-rocznica-gdyby-emocje-ucichly-oznaczaloby-to-ze-nam-nie-zalezy-na-prawdzie-na-polsce-na-wolnosci
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.