wPolityce.pl: Wyrok sądu lustracyjnego, jaki zapadł w ostatnich dniach w Warszawie, oczyścił Pana z zarzutu współpracy z SB, jakie padło pod Pana adresem w TVP, w programie Tomasza Sekielskiego. Jak Pan odebrał to orzeczenie?
Prof. Chris Cieszewski: Moja reakcja na to orzeczenie jest złożona. Z jednej strony jestem podbudowany rzetelnym dochodzeniem prokuratora IPN i sprawiedliwym wyrokiem sądu, pomimo sytuacji, w której jest to nie na rękę obecnemu rządowi. Z drugiej strony nie wiadomo co de facto ten wyrok oznacza. Do dziś bowiem nikt nie zajął się dochodzeniem dotyczącym sfałszowanej daty mojej rejestracji przez SB, która znalazła się na dokumencie esbecji. Dokument pokazany przez red. Sekielskiego w TVP miał w sposób oczywisty fałszywą datę tej rejestracji, a pomimo tego nie próbuje się znaleźć i ukarać winnych tego fałszerstwa. Wygląda na to, że w obecnej Polsce wyrok wyrokiem a fałszerstwa popłacają, i w związku z tym można się spodziewać kolejnych takich fałszerstw w przyszłości.
Jest Pan pewien, że doszło do fałszerstwa?
Tak, ponieważ nigdy nie rozmawiałem z nikim z SB przed aresztowaniem mnie w 1983 roku. Co ważniejsze data rejestracji w dokumencie była wpisana poza kolejnością, co według najbardziej kompetentnej w tym temacie badaczki historii SB, Justyny Błażejowskiej, było sprzeczne z procedurami i zaprzeczało innym danym w dokumentacji inwigilacji mojej działalności. Z powyższych powodów nie upubliczniłem np. oświadczenia prof. Piotra Witakowskiego, który był bezpośrednim świadkiem mojej działalności, aresztowania i ucieczki, ani oświadczenia ministra Witolda Chodakiewicza, który mnie wspomagał bezpośrednio po aresztowaniu i na lotnisku podczas ucieczki z kraju przed SB. Ponieważ nie wierzę obecnemu systemowi, nie zamierzam podawać do publicznej wiadomości innych oświadczeń moich współpracowników z podziemia, którzy nigdy nie byli inwigilowani i nie są znani z kontaktów ze mną. Już sam ten fakt, że nie są znane wszystkie nazwiska osób, z którymi pracowałem w podziemiu (poza tymi które były rozpracowane przez Kuncewicza) i nie jest znany sposób przekazywania nielegalnych materiałów w mojej organizacji jest gwarancją, że nieuczciwe próby dalszego fałszowania mojej przeszłości, będą utrudnione.
Czuje się Pan usatysfakcjonowany orzeczeniem sądu?
Tak, ale jednocześnie obserwowanie niekompetencji lub nieuczciwości profesora IPN, jak i niekompetencji lub braku integralności doktora IPN, którzy występowali w tej sprawie w TVP, powoduje, że trudno uwierzyć, że na dłuższą metę w takim systemie prawda może zwyciężyć i pokonać kłamstwo. Ta sytuacja jest przykra i uwłaczająca polskiemu społeczeństwu. Państwowi historycy pozwalają sobie na pomawianie i manipulowanie informacjami w celach dezinformacyjnych. To miało miejsce w programie Sekielskiego. Jest niewiarygodnym, że jedynym historykiem w Polsce, który jest zarówno kompetentny i ma odwagę mówić prawdę w tej sprawie, i potrafi dowieść czegoś na podstawie dokumentów, jest niezależny naukowiec bez możliwości, środków i zasobów godnych jej dorobku i profesjonalizmu, takich jakie maja wyżej wymienieni pracownicy instytucji państwowej jaką jest IPN.
Jak dziś ocenia Pan program red. Sekielskiego, w którym podano informację, dotyczącą Pana rzekomej współpracy z SB?
Ten program oceniam jako efektywny w osiąganiu założonych celów, czyli szkalowania i dyskredytowania mnie. W pewnym sensie można podziwiać efektywność i bezczelność programu i jego autorów. Ta audycja osiągnęła nie tylko zamierzone cele, ale pewnie przerosła oczekiwania. Cały kraj był w stanie sporu wokół tematu, który był marginalny. Ten program był akcja, która od początku była nie do wygrania i nie do przegrania, a jednak osiągnęła swój cel. Wszyscy, którzy byli zaangażowani w tę akcję, zapewne zdawali sobie sprawę, że nie ma możliwości długoterminowego oczernienia mnie wizją mojej rzekomej współpracy z SB. Jednak ci ludzie wiedzieli również, że raz powiedziane kłamstwo jest nasieniem kiełkującym w głowach Polaków, które się rozsiewa i daje żniwo. Przez to kłamstwo ludzie zaczynają mieć wątpliwości, nawet gdy nie ma ono sensu. To podstawa każdej propagandy i dezinformacji.
Czyli Sekielski jednak wygrał?
Ta akcja nie była do wygrania, ponieważ zupełnie niezależnie od tego, kim byłem w przeszłości, dziś bronię konkretnej prawdy i konkretnych badań, które są niezależne od obecnego systemu w Polsce i od mojej przeszłości. One są sprzeczne z życzeniami wszelkiej „Sbeckopodbnej” gawiedzi, postkomunistów, post-Sbeków i tych, z którymi próbowano mnie identyfikować. Jeśli nawet byłbym kimś, kto kiedyś współpracował z SB, a wiadomo, że dziś się jej wyrzekam na równi z szatanem, to oznaczałoby to jedynie, że jestem nawróconym bohaterem. Moja sytuacja jest jednak znacznie prostsza. Wychowałem się w środowisku, które miało świadomość, że ma być niewolnikami, ale było pełne wolnych ludzi. Moje środowisko gardziło komunistami od pokoleń, gardziło esbecją i walczyło o Polskę. Wpływ tego środowiska był tak silny, że gdybym się dziś dowiedział, że moje środowisko współpracowało kiedyś z SB, to bym po prostu się go wyrzekł i dalej robił to, co robię. Wpływ wychowania jest fundamentem osobowości. Sądzę, że gdyby tzw. przysłowiowe „resortowe dzieci” dowiedziały się nagle, że ich rodzice byli prawymi ludźmi, to też by się ich wyrzekli, i mieli ciągle ten sam zdeprawowany światopogląd. Oceniając program Sekielskiego, biorąc pod uwagę jego zakłamanie, bezczelność i nieuczciwość, nie można nie czuć zaskoczenia, że ludzie z nim związani mieli odwagę splamić się przed całym narodem brakiem zasad i wartości profesjonalnych i moralnych.
Czy zamierza Pan podjąć jakieś dalsze kroki w związku z materiałem TVP?
Cały czas podejmuję takie kroki. To obowiązek każdego człowieka, by przeciwstawiać się złu dookoła siebie i robić wszystko, by zło było zwalczane i karane, a krzywda naprawiana. Decyzje o konkretnych krokach czy wnioskach zapadną po konsultacjach z prawnikami. Jednak na pewno nie poprzestanę na jednej akcji. Ten wywiad to jeden z kroków utrwalających wiedzę o faktach związanych z nieuczciwością programu Sekielskiego i związanych z nim ludzi.
W powszechnej świadomości atak na Pana był związany z Pana pracą dot. sprawy smoleńskiej. Czy też Pan to wiąże z tą aktywnością? Co to oznacza dla Pana?
Atak na mnie był oczywiście związany z moją pracą dotyczącą tragedii smoleńskiej co nawet było wyjaśnione w tymże programie poprzez przedstawienie mnie jako jednego ze smoleńskich badaczy. Jednak to mnie nie bardzo interesuje. Uważam, że interesujące jest to, co ten atak nam mówi o rzeczywistości. Moje osiągnięcia w badaniach smoleńskich były minimalne w zestawieniu z tym, co udało się nam poznać, gdy różne instytucje w państwie zmobilizowały się i zsynchronizowały się w procesie oczerniania mnie i moich analiz. W tej sprawie prowadzono działania skoordynowane, za pomocą służb specjalnych, instytucji naukowych, i mediów w kraju i zagranicą. Największym moim osiągnięciem było zapewne to, że moje badania wykazały, że Polska jest pod wpływem centralnie sterowanej propagandy i dezinformacji, która nie cofa się przed niczym i ma na swoich usługach również instytucje państwowe. To było ostre zdemaskowanie tego, co dzieje się w Polsce, na tyle ostre, że nawet część moich znajomych, którzy należą do PO, przyjęło to jako gwałt na społeczeństwie polskim. Oni kontaktowali się ze mną z pytaniami, czy powinni wydać oświadczenia na temat naszej podziemnej współpracy w czasie PRLu. Przez ostatnie lata w Polsce wytworzyło się wielkie zakłamanie dotyczące tego, czy w kraju jest wolność czy nie, czy jest agentura, czy nie, czy jest komunizm czy tez postkomunizm, czy nie, itd. Moja sytuacja wykazała, że rzeczy prawie zapomniane z rzeczywistości PRLowskiej są faktem. Moja historia pokazuje, że państwo nie jest naprawdę demokratyczne, nie jest naprawdę wolne, że nie ma wolności słowa, nie ma wolności badań, a nawet naukowcy mają być niczym więcej jak tylko kukłami na sznurkach pociąganymi przez organa propagandowe. Również dla mnie oznacza to wielkie odkrycie.
Co Pan ma na myśli?
W pewnym sensie jestem winien Polakom przeprosiny za to, że po roku 1989 uznawałem Polskę za naród stracony skazany na niewolnictwo.
Skąd taka niechęć?
Nie mogłem pojąć, jak taki naród jak Polacy, po tylu cierpieniach pod komunizmem, mógł demokratycznie wybierać takich komunistów jak Jaruzelski czy Kwaśniewski. Dziś widzę jednak, że ocena moja krzywdziła Polaków, że nie rozumiałem tego, co się w Polsce dzieje. Nie zdawałem sobie sprawy, że agentura nie oddała nigdy władzy, i że społeczeństwo było manipulowane a wybory prawdopodobniej fałszowane. Obecnie oglądam filmy n.p. Grzegorza Brauna i słucham przemówień n.p. Leszka Żebrowskiego, Krzysztofa Wyszkowskiego, i innych podobnych, i jestem w szoku, że tak mogłem się dać nabrać. Znaczącym odzwierciedleniem tej sytuacji jest sprawa smoleńska i zamieszanie, jakie dookoła niej panuje, z systematyczna dezinformacją i represjami.
O czym Pan mówi? Czego symbolem jest sprawa smoleńska?
W tej sprawie rzetelne i profesjonalne badania są prowadzone jedynie niezależnie od oficjalnych źródeł. Te analizy są ośmieszane, a ich autorzy atakowani i poddawani represjom, jak w moim przypadku. Używa się kłamstw, oszczerstw, czy nawet fałszowanych dokumentów z PRL. Skala propagandy, zakłamania i bezczelności medialnych działań jest ogromna. Ta propaganda używa wszelkich najbardziej brudnych, brutalnych, i nieetycznych metod. I to nawet tylko dla krótkoterminowych efektów, gdy jest oczywiste, że te metody są skazane na długoterminową klęskę jako ewidentne kłamstwa. Propagandyści liczą, że ich działanie pozostawi odpowiedni efekt w społeczeństwie. Groteskowym przykładem wpływów propagandowej indoktrynacji jest propagowanie zarzutu, że ludzie są zmęczeni tym, że badania smoleńskie prowadzi się ciągle jeszcze po latach od tej katastrofy i że się powinno o tak starym wydarzeniu dawno zapomnieć. Nie można sobie wyobrazić bardziej groteskowego argumentu. Prowadzi się przecież na całym świecie nawet badania dotyczące prehistorii, nie mówiąc już o tym, że te same media głównego nurtu chętnie grzebią się w mojej dużo starszej historii sprzed tzw. „Grubej Kreski”, której normalnie media głównego nurtu zawzięcie bronią z histeryczną determinacja. Gdyby sytuacja była normalna należałoby powiedzieć, że tylko prymitywni ludzie mogą wygadywać takie nonsensy. Mając jednak na uwadze przykład programu Sekielskiego z poparciem innych mediów głównego nurtu i znając sondaże społeczne widać, że tego rodzaju nonsensy są kupowane przez spora część społeczeństwa i trudno ich o to winić.
Dlaczego?
Część opinii publicznej poddaje się agresywnej indoktrynacji powtarzając takie tezy za mediami. Inni nie widzą absurdalności tych wypowiedzi, ponieważ słyszą je nieustannie i wierzą, że wszyscy inni tak myślą. Wydaje się, że Gebelsowsko-Stalinowska doktryna, że kłamstwo powtórzone wiele razy staje się prawdą, skutecznie działa w polskim społeczeństwie. W sprawie smoleńskiej widać wiele przykładów takiej działalności i wydaje mi się, że wbrew pozorom ludzie wierzący w tę propagandę nie są wrogami, tylko ofiarami.
Rozmawiał Stanisław Żaryn
Książka, którą warto przeczytać!
„Państwo jednej partii” autorstwa Zbigniewa Żmigrodzkiego. Pozycja dostępna wSklepiku.pl.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/smolensk/235120-prof-cieszewski-o-szkalowaniu-go-w-tvp-to-pokazalo-ze-polska-jest-pod-wplywem-centralnie-sterowanej-propagandy-i-dezinformacji-ktora-nie-cofa-sie-przed-niczym-nasz-wywiad