Dopłaty samorządu do edukacji wzrosły w ostatnich dwóch latach o 12,2 proc. Gdyby podtrzymać trend z lat 2004-2016, wydalibyśmy mniej na edukację o 7 mld zł. Jest to koszt reformy edukacji – powiedział Marek Wójcik ze Związku Miast Polskich podczas obrad okrągłego stołu edukacyjnego.
Wójcik zwrócił się z apelem do premiera, aby „administracja rządowa traktowała samorządy po partnersku, prowadziła dialog z samorządami i szanowała je”. Powiedział, że sześć organizacji tworzących stronę samorządową Komisji Rządu i Samorządu kilka miesięcy temu skierowało do premiera prośbę o spotkanie. Jak mówił, nie spotkała się ona „z żadnym odzewem”.
Dwa tygodnie temu zorganizowaliśmy dużą konferencję oświatową, na którą zaprosiliśmy przedstawicieli administracji rządowej. Ze strony rządowej nie przyszedł nikt
— dodał.
Wójcik poinformował, że wcześniej strona samorządowa nie została zaproszona do rozmowy o płacach nauczycielskich, mimo że „jesteśmy tymi podmiotami, które na końcu płacą wynagrodzenia”.
Wójcik wystąpił z postulatem, „aby zwiększyć nakłady na oświatę z budżetu państwa”. Poinformował, że „Polska jeżeli chodzi o nakłady na mieszkańca na edukację, znajduje się na samym końcu w Unii Europejskiej”. Przytoczył dane, według których „wydajemy 582 euro na Polaka, podczas gdy średnia UE wynosi 1,4 tys. euro, a kraje skandynawskie wydają siedem razy więcej na mieszkańca niż Polska”.
Poinformował, że w ostatnich latach „w budżecie państwa nakłady na edukację maleją (…), rośnie natomiast skala dopłat ze strony samorządów do tego, ile otrzymują ze strony państwa”.
Przypomniał, że „w 2004 r., kiedy powstała ustawa o dochodach jednostek samorządu terytorialnego, samorządy dopłacały do tego, co otrzymały z budżetu państwa, około 10 mld zł. Obecnie dopłacają rocznie 30 mld. zł”. Poinformował, że w 2004 r. skala tych dopłat wynosiła 32 proc., obecnie wynosi 55 proc. Jego zdaniem „część ze wzrostu tych dopłat wynika ze zmian w systemie edukacji”.
Wójcik podał, że w okresie 13 lat, od 2004 r. do 2016 r., „trend wzrostu naszych dopłat zwiększył się o 9,3 proc., a w ostatnich dwóch latach wzrósł o 12,2 proc”. Zauważył, że „gdyby podtrzymać trend z lat 2004-2016, to wydalibyśmy mniej na edukację o 7 mld” W jego ocenie „jest to koszt reformy edukacji”.
Poinformował, że „samorządy nie są w stanie więcej dopłacać do oświaty”. Mówił, że „w niektórych samorządach nie ma już jakichkolwiek środków na przedsięwzięcia rozwojowe” i nie będą one mogły realizować projektów unijnych, „m.in. dlatego, że nieprawdopodobnie dużo dopłacają do edukacji”.
Zaznaczył równie, że „nie zdarzyło się, żebyśmy wtedy, kiedy następowały podwyżki nauczycielskie, wszystko jedno kiedy, „otrzymywali uczciwą kwotę, która zrekompensowałaby nam dodatkowe wydatki z tego tytułu”.
Naprawa edukacji jest prosta – szkołą muszą rządzić rodzice, a nie nauczyciele, politycy czy urzędnicy – stwierdził w piątek lider Konfederacji i partii KORWiN Janusz Korwin-Mikke. W tym celu należy, jak mówił, m.in. wprowadzić bon edukacyjny.
W centrum konferencyjnym na PGE Narodowym od południa trwa okrągły stół edukacyjny zorganizowany z inicjatywy premiera Mateusza Morawieckiego.
Naprawa edukacji jest prosta – szkołą muszą rządzić rodzice, nie nauczyciele, politycy, urzędnicy tylko rodzice. Jak? Przypomnijmy sobie, jak działała gastronomia za komuny. Beznadziejnie. Co zrobiono? Czy powołano ministerstwo aprowizacji narodowej lub kartę praw kucharza? Czy ktokolwiek kontrolował menu? Nie. Nikt tego nie robił i dlatego mamy dobra gastronomię. Bo powstały tysiące nowych restauracji i tysiące bankrutowały. Jeśli nie bankrutują złe szkoły, nie może być dobrego szkolnictwa
— powiedział Korwin-Mikke.
Szkoły, jak przekonywał, muszą być całkowicie prywatne.
Ich właściciele muszą się bać, że zbankrutują. Nauczyciele muszą się bać, że jak będą źli, to ich wyrzucą na zbity pysk
— mówił.
Co zrobić, by zapewnić bezpłatną szkołę, zgodnie z konstytucją? (…) Musimy zrobić bon edukacyjny. Wszystkie pieniądze, które idą na szkolnictwo plus na urzędników od szkolnictwa, dać do banku, wydrukować bony na tę sumę i dać rodzicom. Rodzic płaci bonem szkole, a ta idzie do banku i pobiera pieniądze. W ten sposób szkoły by się bały, że zbankrutują i uczyłyby coraz lepiej
— ocenił.
Jak dodał, nie byłaby to „naprawa od razu, ale byłaby stała”.
Po dwóch, trzech latach mielibyśmy przypuszczalnie najlepsze szkolnictwo w Europie, co nie jest trudne, bo szkolnictwo w Europie jest w bardzo złym stanie, podobnie jak w Polsce
— powiedział.
Korwin-Mikke wskazywał, że kontrola rodzica nad szkołą ma polegać na tym, że zabierze swoje dziecko ze złej placówki.
Jeżeli szkoły nie boją się bankructwa, jeżeli zły nauczyciel nie boi się, że wyleci z pracy, nie ma dobrej nauki
— stwierdził.
Widzimy, że potrzebna jest kontynuacja dialogu na temat oświaty w ramach okrągłego stołu. Chcemy wypracować najlepsze rozwiązania, słuchając wszystkich stron - powiedziała w piątek rzecznik rządu Joanna Kopcińska.
Od godz. 12.00 na stadionie PGE Narodowym w Warszawie trwa debata na temat systemu edukacji w Polsce. Oprócz przedstawicieli rządu biorą w niej udział rodzice, uczniowie, nauczyciele, a także reprezentanci środowiska oświatowego.
Już teraz widzimy, że potrzebna jest kontynuacja tej formy dialogu zarówno w podstolikach, jak i powrotu do teraz trwającego, szerokiego, dużego, okrągłego stołu
— powiedziała dziennikarzom Kopcińska. Podkreśliła, że na każdym etapie rozmów, mogą do nich dołączyć „wszyscy nieobecni”.
Jak dodała, rząd rozpoczął dialog ze środowiskiem nauczycieli, by wprowadzić w edukacji „dobre zmiany”.
Chcemy wypracować najlepsze rozwiązania, słuchając wszystkich stron
— oświadczyła.
kk/PAP
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Dopłaty samorządu do edukacji wzrosły w ostatnich dwóch latach o 12,2 proc. Gdyby podtrzymać trend z lat 2004-2016, wydalibyśmy mniej na edukację o 7 mld zł. Jest to koszt reformy edukacji – powiedział Marek Wójcik ze Związku Miast Polskich podczas obrad okrągłego stołu edukacyjnego.
Wójcik zwrócił się z apelem do premiera, aby „administracja rządowa traktowała samorządy po partnersku, prowadziła dialog z samorządami i szanowała je”. Powiedział, że sześć organizacji tworzących stronę samorządową Komisji Rządu i Samorządu kilka miesięcy temu skierowało do premiera prośbę o spotkanie. Jak mówił, nie spotkała się ona „z żadnym odzewem”.
Dwa tygodnie temu zorganizowaliśmy dużą konferencję oświatową, na którą zaprosiliśmy przedstawicieli administracji rządowej. Ze strony rządowej nie przyszedł nikt
— dodał.
Wójcik poinformował, że wcześniej strona samorządowa nie została zaproszona do rozmowy o płacach nauczycielskich, mimo że „jesteśmy tymi podmiotami, które na końcu płacą wynagrodzenia”.
Wójcik wystąpił z postulatem, „aby zwiększyć nakłady na oświatę z budżetu państwa”. Poinformował, że „Polska jeżeli chodzi o nakłady na mieszkańca na edukację, znajduje się na samym końcu w Unii Europejskiej”. Przytoczył dane, według których „wydajemy 582 euro na Polaka, podczas gdy średnia UE wynosi 1,4 tys. euro, a kraje skandynawskie wydają siedem razy więcej na mieszkańca niż Polska”.
Poinformował, że w ostatnich latach „w budżecie państwa nakłady na edukację maleją (…), rośnie natomiast skala dopłat ze strony samorządów do tego, ile otrzymują ze strony państwa”.
Przypomniał, że „w 2004 r., kiedy powstała ustawa o dochodach jednostek samorządu terytorialnego, samorządy dopłacały do tego, co otrzymały z budżetu państwa, około 10 mld zł. Obecnie dopłacają rocznie 30 mld. zł”. Poinformował, że w 2004 r. skala tych dopłat wynosiła 32 proc., obecnie wynosi 55 proc. Jego zdaniem „część ze wzrostu tych dopłat wynika ze zmian w systemie edukacji”.
Wójcik podał, że w okresie 13 lat, od 2004 r. do 2016 r., „trend wzrostu naszych dopłat zwiększył się o 9,3 proc., a w ostatnich dwóch latach wzrósł o 12,2 proc”. Zauważył, że „gdyby podtrzymać trend z lat 2004-2016, to wydalibyśmy mniej na edukację o 7 mld” W jego ocenie „jest to koszt reformy edukacji”.
Poinformował, że „samorządy nie są w stanie więcej dopłacać do oświaty”. Mówił, że „w niektórych samorządach nie ma już jakichkolwiek środków na przedsięwzięcia rozwojowe” i nie będą one mogły realizować projektów unijnych, „m.in. dlatego, że nieprawdopodobnie dużo dopłacają do edukacji”.
Zaznaczył równie, że „nie zdarzyło się, żebyśmy wtedy, kiedy następowały podwyżki nauczycielskie, wszystko jedno kiedy, „otrzymywali uczciwą kwotę, która zrekompensowałaby nam dodatkowe wydatki z tego tytułu”.
Naprawa edukacji jest prosta – szkołą muszą rządzić rodzice, a nie nauczyciele, politycy czy urzędnicy – stwierdził w piątek lider Konfederacji i partii KORWiN Janusz Korwin-Mikke. W tym celu należy, jak mówił, m.in. wprowadzić bon edukacyjny.
W centrum konferencyjnym na PGE Narodowym od południa trwa okrągły stół edukacyjny zorganizowany z inicjatywy premiera Mateusza Morawieckiego.
Naprawa edukacji jest prosta – szkołą muszą rządzić rodzice, nie nauczyciele, politycy, urzędnicy tylko rodzice. Jak? Przypomnijmy sobie, jak działała gastronomia za komuny. Beznadziejnie. Co zrobiono? Czy powołano ministerstwo aprowizacji narodowej lub kartę praw kucharza? Czy ktokolwiek kontrolował menu? Nie. Nikt tego nie robił i dlatego mamy dobra gastronomię. Bo powstały tysiące nowych restauracji i tysiące bankrutowały. Jeśli nie bankrutują złe szkoły, nie może być dobrego szkolnictwa
— powiedział Korwin-Mikke.
Szkoły, jak przekonywał, muszą być całkowicie prywatne.
Ich właściciele muszą się bać, że zbankrutują. Nauczyciele muszą się bać, że jak będą źli, to ich wyrzucą na zbity pysk
— mówił.
Co zrobić, by zapewnić bezpłatną szkołę, zgodnie z konstytucją? (…) Musimy zrobić bon edukacyjny. Wszystkie pieniądze, które idą na szkolnictwo plus na urzędników od szkolnictwa, dać do banku, wydrukować bony na tę sumę i dać rodzicom. Rodzic płaci bonem szkole, a ta idzie do banku i pobiera pieniądze. W ten sposób szkoły by się bały, że zbankrutują i uczyłyby coraz lepiej
— ocenił.
Jak dodał, nie byłaby to „naprawa od razu, ale byłaby stała”.
Po dwóch, trzech latach mielibyśmy przypuszczalnie najlepsze szkolnictwo w Europie, co nie jest trudne, bo szkolnictwo w Europie jest w bardzo złym stanie, podobnie jak w Polsce
— powiedział.
Korwin-Mikke wskazywał, że kontrola rodzica nad szkołą ma polegać na tym, że zabierze swoje dziecko ze złej placówki.
Jeżeli szkoły nie boją się bankructwa, jeżeli zły nauczyciel nie boi się, że wyleci z pracy, nie ma dobrej nauki
— stwierdził.
Widzimy, że potrzebna jest kontynuacja dialogu na temat oświaty w ramach okrągłego stołu. Chcemy wypracować najlepsze rozwiązania, słuchając wszystkich stron - powiedziała w piątek rzecznik rządu Joanna Kopcińska.
Od godz. 12.00 na stadionie PGE Narodowym w Warszawie trwa debata na temat systemu edukacji w Polsce. Oprócz przedstawicieli rządu biorą w niej udział rodzice, uczniowie, nauczyciele, a także reprezentanci środowiska oświatowego.
Już teraz widzimy, że potrzebna jest kontynuacja tej formy dialogu zarówno w podstolikach, jak i powrotu do teraz trwającego, szerokiego, dużego, okrągłego stołu
— powiedziała dziennikarzom Kopcińska. Podkreśliła, że na każdym etapie rozmów, mogą do nich dołączyć „wszyscy nieobecni”.
Jak dodała, rząd rozpoczął dialog ze środowiskiem nauczycieli, by wprowadzić w edukacji „dobre zmiany”.
Chcemy wypracować najlepsze rozwiązania, słuchając wszystkich stron
— oświadczyła.
kk/PAP
Strona 5 z 5
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/444202-ciekawa-dyskusja-podczas-okraglego-stolu-edukacyjnego?strona=5