Platforma Obywatelska (nie mówiąc o PSL) jest kompletnie niewiarygodna w piętnowaniu obsadzania krzeseł „swoimi” - w ciągu ośmiu lat przypadków niekompetencji, kumoterstwa i wzajemnych układów było tyle, że nie sposób nawet rozpocząć tej wyliczanki. Co zresztą charakterystyczne, Platforma zamiast podgrzewać grillowanie PiS, pojechała w ostatnich dniach gdzieś do Krakowa rozmawiać o programie. Gdy wszedłem na relację na żywo z tego zacnego panelu dyskusyjnego, razem ze mną oglądały go trzy osoby. Doprawdy, wyczucie społecznych emocji na piątkę z plusem.
Słabość PO zwiększa wciąż nierozwiązany spór o to, jak odnosić się do Komitetu Obrony Demokracji. Są w Platformie politycy, którzy rzuciliby się w wir współpracy i już teraz szkicowali wspólne listy wyborcze. Ale Grzegorz Schetyna - co zresztą nie dziwi - idzie w poprzek tym pokusom i podszeptom, czego efektem jest podskórny konflikt z dogasającą inicjatywą Mateusza Kijowskiego. Niby PO wspiera marsz KOD, ale wie, że to nie działa i nie zadziała - na dłuższą metę nie da się prowadzić polityki na ulicach.
W pewnym momencie to Ryszard Petru i Nowoczesna poczuli, skąd wieje wiatr. Pomysł na konstruowanie „listy Misiewiczów” - zatrudnionych w całej Polsce działaczy PiS i krewnych królika - był zgrabny. To jasne, że wiele z zamieszczonych tam nazwisk było chybionych, a liczne nominacje wpisane zostały na listę po wielkim naciąganiu. Nie mówiąc o tym, że sami posłowie i działacze „N” zaczynali swoje polityczne kariery w biurach, radach nadzorczych i ciałach doradczych polityków PO i prezydenta Komorowskiego.
Temat „list Misiewiczów” okazał się jednak całkiem chwytliwy, ale wtedy na estradę wkroczył lider Nowoczesnej. Petru - kreujący się na przywódcę środowisk postępowych, liberalnych i europejskich - wypalił, że homoseksualiści nie powinni się obnosić ze swoją orientacją. Dla wyborców konserwatywnych taki pogląd to nic nadzwyczajnego, na lewicy to jednak złamanie politycznego dekalogu. Z kolei dla K‘15 nadwątleniem wiarygodności może okazać się informacja o tym, że pieniądze z budżetu jednak zostały wzięte - co prawda dla fundacji, ale jednak.
Warto mieć z tyłu głowy, że to pierwsza taka polityczna jesień od dobrych kilku lat - bez wyborów, a nawet bez perspektywy wyborów na horyzoncie, choćby w przyszłym roku. Widać to w bezruchu i marazmie wielu partii; ale myli się ten, kto uważa, że tak PiS, jak i opozycja mogą sobie na to pozwolić bez żadnych strat, bo przecież do wyborów daleko.
Niechęć, negatywny odbiór i krytyczne podejście odkręcić jest bardzo trudno, co wiedzą już w Platformie. Jeśli ktoś w PiS myśli, że wystarczy, by za dwa lata przeprowadzili dziarską i profesjonalną kampanię, a wszystko samo się ułoży, jest w dużym błędzie. To banał, ale kampania trwa cały czas - im mniej błędów popełnionych dziś, tym mniejsze straty będzie trzeba nadrabiać w najbardziej gorącym czasie.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Platforma Obywatelska (nie mówiąc o PSL) jest kompletnie niewiarygodna w piętnowaniu obsadzania krzeseł „swoimi” - w ciągu ośmiu lat przypadków niekompetencji, kumoterstwa i wzajemnych układów było tyle, że nie sposób nawet rozpocząć tej wyliczanki. Co zresztą charakterystyczne, Platforma zamiast podgrzewać grillowanie PiS, pojechała w ostatnich dniach gdzieś do Krakowa rozmawiać o programie. Gdy wszedłem na relację na żywo z tego zacnego panelu dyskusyjnego, razem ze mną oglądały go trzy osoby. Doprawdy, wyczucie społecznych emocji na piątkę z plusem.
Słabość PO zwiększa wciąż nierozwiązany spór o to, jak odnosić się do Komitetu Obrony Demokracji. Są w Platformie politycy, którzy rzuciliby się w wir współpracy i już teraz szkicowali wspólne listy wyborcze. Ale Grzegorz Schetyna - co zresztą nie dziwi - idzie w poprzek tym pokusom i podszeptom, czego efektem jest podskórny konflikt z dogasającą inicjatywą Mateusza Kijowskiego. Niby PO wspiera marsz KOD, ale wie, że to nie działa i nie zadziała - na dłuższą metę nie da się prowadzić polityki na ulicach.
W pewnym momencie to Ryszard Petru i Nowoczesna poczuli, skąd wieje wiatr. Pomysł na konstruowanie „listy Misiewiczów” - zatrudnionych w całej Polsce działaczy PiS i krewnych królika - był zgrabny. To jasne, że wiele z zamieszczonych tam nazwisk było chybionych, a liczne nominacje wpisane zostały na listę po wielkim naciąganiu. Nie mówiąc o tym, że sami posłowie i działacze „N” zaczynali swoje polityczne kariery w biurach, radach nadzorczych i ciałach doradczych polityków PO i prezydenta Komorowskiego.
Temat „list Misiewiczów” okazał się jednak całkiem chwytliwy, ale wtedy na estradę wkroczył lider Nowoczesnej. Petru - kreujący się na przywódcę środowisk postępowych, liberalnych i europejskich - wypalił, że homoseksualiści nie powinni się obnosić ze swoją orientacją. Dla wyborców konserwatywnych taki pogląd to nic nadzwyczajnego, na lewicy to jednak złamanie politycznego dekalogu. Z kolei dla K‘15 nadwątleniem wiarygodności może okazać się informacja o tym, że pieniądze z budżetu jednak zostały wzięte - co prawda dla fundacji, ale jednak.
Warto mieć z tyłu głowy, że to pierwsza taka polityczna jesień od dobrych kilku lat - bez wyborów, a nawet bez perspektywy wyborów na horyzoncie, choćby w przyszłym roku. Widać to w bezruchu i marazmie wielu partii; ale myli się ten, kto uważa, że tak PiS, jak i opozycja mogą sobie na to pozwolić bez żadnych strat, bo przecież do wyborów daleko.
Niechęć, negatywny odbiór i krytyczne podejście odkręcić jest bardzo trudno, co wiedzą już w Platformie. Jeśli ktoś w PiS myśli, że wystarczy, by za dwa lata przeprowadzili dziarską i profesjonalną kampanię, a wszystko samo się ułoży, jest w dużym błędzie. To banał, ale kampania trwa cały czas - im mniej błędów popełnionych dziś, tym mniejsze straty będzie trzeba nadrabiać w najbardziej gorącym czasie.
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/308934-kontrole-wydatkow-na-pr-i-reklame-furda-cba-powinno-sprawdzic-jak-pis-marnuje-swoj-budowany-z-mozolem-wizerunek?strona=2