Rzecz w tym jednak, że Kresy są poza granicami Polski i już nigdy do niej nie wrócą. Kilka lat temu Jarosław Marek Rymkiewicz postawił problem, że: „coś z tymi Kresami trzeba zrobić?”.
A skoro Kresów już nie ma, musimy (może nawet wbrew pozorom) ratować ten pierwiastek i to genius loci, które wywindowały polską kulturę na najwyższy poziom, a w 1945 r. towarowymi wagonami zostały przewiezione na ziemie odzyskane. One istnieją! Istnieje w glebie kultury i w genach, ale dziś odrzucone i osamotnione – umierają. Czyż nie miał racji Czesław Miłosz, mówiąc o kumulacji „doświadczenia kilku pokoleń”, z którego żyją potomni? Nie dajmy pogrzebać się żywcem!
W dorosłe życie wchodzi już trzecie pokolenie. Ono zapyta o swoich przodków, o ich dokonania, motywacje i sposób myślenia. I to trzecie pokolenie musi się dowiedzieć prawdy, bo tylko prawda jest zdolna do odtworzenia tych nut, które wciąż żyją i inspirują, a które najpierw zaborcy, a potem cały system komunistyczny chcieli zniszczyć na zawsze. Ta prawda ma swoją patriotyczną melodię i jest nieśmiertelna, żyje i wciąż brzmi, choć tak niewielu ma już słuchaczy. Zagłusza ją wrzask kłamstwa i głupoty, bezmiar płycizny i ludzka zawiść, ubóstwo ducha i nowobogacka pycha, krzyk biedy i odebrana nadzieja… Gdy tę kakofonię, tę kocią muzykę wyciszymy, do naszych uszu dotrze to, na co z takim napięciem czekamy od 1989 r. I to jest „być albo nie być” naszej polskiej tożsamości.
Oczywiście, wskrzeszony kod kulturowy nie odrodzi się taki sam w innym miejscu, ale trzeba mu pozwolić żyć, tworzyć, kreować i inspirować. Nie jest on dyskryminujący, poniżający Odwrotnie – jest nobilitujący i wspólny. Na powierzchnie wyciąga to, co najlepsze w innych i razem pomnaża dobro wspólne, bez którego nie przetrwa żaden naród .
Na pytanie: co to są Kresy? nie sposób odpowiedzieć jednym zdaniem, ba, nawet jedną książką. Ale spróbujmy…
Kresy to przede wszystkim dzieło jednej warstwy społecznej – szlachty polskiej (w pierwszej kolejności tej jeszcze bez tytułów) oraz symbiozy władzy świeckiej z kościelną. A więc tych elementów polskiej kultury narodowej, tego wielkiego etosu i twórczego mitu, z którymi walczyła komuna.
Dla Kresowian PRL był przedłużeniem zaboru rosyjskiego. Największymi wrogiem Kresowian nie byli polscy autochtoni lub ludzie wychowani w zaborze pruskim, lecz w pierwszej kolejności sowiecki system komunistyczny a drugiej – niemiecka szkoła, która głosiła, że wszystko co na Wschodzie jest bezwartościowe.
Okres tzw. III RP można porównać z okresem saskim. Odwołajmy się do kilku współczesnych autorytetów. W pierwszej rzędzie niech przemówi niedoceniany autor trylogii kresowej – prof. Bolesław Hadaczek, który pisze: „Ideologizacja Kresów stanowi podstawowy składnik wielkiego mitu jagiellońskiego, którego geneza tkwi w nienormalnych warunkach życia narodu polskiego w dobie rozbiorowej, pozbawionego niepodległości, lecz nieugiętego.
Czytaj dalej na następnej stronie
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Rzecz w tym jednak, że Kresy są poza granicami Polski i już nigdy do niej nie wrócą. Kilka lat temu Jarosław Marek Rymkiewicz postawił problem, że: „coś z tymi Kresami trzeba zrobić?”.
A skoro Kresów już nie ma, musimy (może nawet wbrew pozorom) ratować ten pierwiastek i to genius loci, które wywindowały polską kulturę na najwyższy poziom, a w 1945 r. towarowymi wagonami zostały przewiezione na ziemie odzyskane. One istnieją! Istnieje w glebie kultury i w genach, ale dziś odrzucone i osamotnione – umierają. Czyż nie miał racji Czesław Miłosz, mówiąc o kumulacji „doświadczenia kilku pokoleń”, z którego żyją potomni? Nie dajmy pogrzebać się żywcem!
W dorosłe życie wchodzi już trzecie pokolenie. Ono zapyta o swoich przodków, o ich dokonania, motywacje i sposób myślenia. I to trzecie pokolenie musi się dowiedzieć prawdy, bo tylko prawda jest zdolna do odtworzenia tych nut, które wciąż żyją i inspirują, a które najpierw zaborcy, a potem cały system komunistyczny chcieli zniszczyć na zawsze. Ta prawda ma swoją patriotyczną melodię i jest nieśmiertelna, żyje i wciąż brzmi, choć tak niewielu ma już słuchaczy. Zagłusza ją wrzask kłamstwa i głupoty, bezmiar płycizny i ludzka zawiść, ubóstwo ducha i nowobogacka pycha, krzyk biedy i odebrana nadzieja… Gdy tę kakofonię, tę kocią muzykę wyciszymy, do naszych uszu dotrze to, na co z takim napięciem czekamy od 1989 r. I to jest „być albo nie być” naszej polskiej tożsamości.
Oczywiście, wskrzeszony kod kulturowy nie odrodzi się taki sam w innym miejscu, ale trzeba mu pozwolić żyć, tworzyć, kreować i inspirować. Nie jest on dyskryminujący, poniżający Odwrotnie – jest nobilitujący i wspólny. Na powierzchnie wyciąga to, co najlepsze w innych i razem pomnaża dobro wspólne, bez którego nie przetrwa żaden naród .
Na pytanie: co to są Kresy? nie sposób odpowiedzieć jednym zdaniem, ba, nawet jedną książką. Ale spróbujmy…
Kresy to przede wszystkim dzieło jednej warstwy społecznej – szlachty polskiej (w pierwszej kolejności tej jeszcze bez tytułów) oraz symbiozy władzy świeckiej z kościelną. A więc tych elementów polskiej kultury narodowej, tego wielkiego etosu i twórczego mitu, z którymi walczyła komuna.
Dla Kresowian PRL był przedłużeniem zaboru rosyjskiego. Największymi wrogiem Kresowian nie byli polscy autochtoni lub ludzie wychowani w zaborze pruskim, lecz w pierwszej kolejności sowiecki system komunistyczny a drugiej – niemiecka szkoła, która głosiła, że wszystko co na Wschodzie jest bezwartościowe.
Okres tzw. III RP można porównać z okresem saskim. Odwołajmy się do kilku współczesnych autorytetów. W pierwszej rzędzie niech przemówi niedoceniany autor trylogii kresowej – prof. Bolesław Hadaczek, który pisze: „Ideologizacja Kresów stanowi podstawowy składnik wielkiego mitu jagiellońskiego, którego geneza tkwi w nienormalnych warunkach życia narodu polskiego w dobie rozbiorowej, pozbawionego niepodległości, lecz nieugiętego.
Czytaj dalej na następnej stronie
Strona 2 z 4
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/307866-dlugi-list-do-kresowian?strona=2