Rozstrzał w interpretacjach jest tak duży, że można śmiało powiedzieć o dwóch szczytach NATO w Warszawie. Na tym pierwszym Polska, wyłącznie dzięki wysiłkom nowych władz, odniosła historyczny sukces, zapewniając sobie na wieczne czasy bezpieczeństwo i pokój. Na tym drugim Polska została upokorzona, a głównym tematem rozmów polityków, którzy mimo wyraźnej niechęci przybyli nad Wisłę, był brak demokracji w Polsce i problem z Trybunałem Konstytucyjnym.
Ze spotkania światowych przywódców na Stadionie Narodowym każdy wyciągnie to, co mu odpowiada najbardziej: do propagandy, do topornego przekazu politycznego, do swoich interesów. Co z jednej strony jest dość oczywiste, z drugiej jednak zabawne i dobrze pokazujące kiepską jakość dyskusji w Polsce. Trochę szkoda, bo wielu umyka przy tej okazji realny sukces polskiego państwa - zwiększenie liczebności szpicy, bataliony NATO i konkretne wzmocnienie bezpieczeństwa Europy Środkowo-Wschodniej.
Szkoda także, że szczyt NATO i sprawy bezpieczeństwa narodowego nie spowodowały ponadpartyjnego konsensusu w najbardziej podstawowych kwestiach. Przykładem tego była awantura, jaką wokół Antoniego Macierewicza próbowały wywołać do spółki Platforma Obywatelska i „Gazeta Wyborcza”. Zbyt mało było jasnych sygnałów o zgodzie co do fundamentów - ot, choćby takich, jaki, chyba niechcący (sądząc po innych, ostrych wypowiedziach), wypowiedział Tomasz Siemoniak.
A prawda jest taka, że dzisiejsze postanowienia szczytu NATO to wspólny sukces Platformy i PiS. Brzmi źle? Nie pasuje do szufladek, w jakich wszyscy siedzimy? Być może, ale to przecież poprzednia ekipa rozpoczęła organizację szczytu w Warszawie, a także negocjacje w sprawie konkretnych decyzji (jeszcze w Newport). Nowa władza godnie poniosła i rozwinęła (ciężką, realną pracą i twardymi rozmowami) ten projekt, doprowadzając go do pozytywnego końca. Możemy się co do tego zgodzić? A może plemienna nawalanka wytworzyła już tak duże bielmo na oczach, że nawet tutaj nie będzie zgody? Jak tu przełknąć gorzką pigułkę, że to Antoni Macierewicz nie tylko nie rozwalił szczytu, ale przywiózł dobre decyzje? Jak pogodzić się z tym, że podglebie do ich załatwienia załatwili Siemoniak z Komorowskim?
Tyle co do najważniejszego wymiaru szczytu. Ale były i drobniejsze sprawy, które zasygnalizował w swoim tekście Marcin Wikło. Z jednej strony zwyczajnie małe zachowanie, by na wystawie o historii wchodzenia Polski do NATO pominąć (na zdjęciach, w opisie już są) przedstawicieli obozów politycznych, którym nie było i nie jest po drodze z prawicą. Z drugiej zaś grymaszący Donald Tusk, próbujący przy każdej możliwej okazji dorzucić swoje trzy grosze do polskiego sporu.
Najwyraźniej ciągnie wilka do lasu, a polityka europejska nie daje tyle frajdy co boksowanie się w polskim Sejmie. Przy okazji małego „powrotu” Tuska dało się zresztą zaobserwować jeszcze jeden fakt - wielkie wzmożenie części polityków, dziennikarzy i całych redakcji, którzy tęsknią za czasem, gdy to były szef Platformy rozdawał karty. To se ne vrati, a na Tuska próbującego pojątrzyć dziś nad Wisłą patrzy się raczej z pobłażliwością, a nie dawnym respektem.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Rozstrzał w interpretacjach jest tak duży, że można śmiało powiedzieć o dwóch szczytach NATO w Warszawie. Na tym pierwszym Polska, wyłącznie dzięki wysiłkom nowych władz, odniosła historyczny sukces, zapewniając sobie na wieczne czasy bezpieczeństwo i pokój. Na tym drugim Polska została upokorzona, a głównym tematem rozmów polityków, którzy mimo wyraźnej niechęci przybyli nad Wisłę, był brak demokracji w Polsce i problem z Trybunałem Konstytucyjnym.
Ze spotkania światowych przywódców na Stadionie Narodowym każdy wyciągnie to, co mu odpowiada najbardziej: do propagandy, do topornego przekazu politycznego, do swoich interesów. Co z jednej strony jest dość oczywiste, z drugiej jednak zabawne i dobrze pokazujące kiepską jakość dyskusji w Polsce. Trochę szkoda, bo wielu umyka przy tej okazji realny sukces polskiego państwa - zwiększenie liczebności szpicy, bataliony NATO i konkretne wzmocnienie bezpieczeństwa Europy Środkowo-Wschodniej.
Szkoda także, że szczyt NATO i sprawy bezpieczeństwa narodowego nie spowodowały ponadpartyjnego konsensusu w najbardziej podstawowych kwestiach. Przykładem tego była awantura, jaką wokół Antoniego Macierewicza próbowały wywołać do spółki Platforma Obywatelska i „Gazeta Wyborcza”. Zbyt mało było jasnych sygnałów o zgodzie co do fundamentów - ot, choćby takich, jaki, chyba niechcący (sądząc po innych, ostrych wypowiedziach), wypowiedział Tomasz Siemoniak.
A prawda jest taka, że dzisiejsze postanowienia szczytu NATO to wspólny sukces Platformy i PiS. Brzmi źle? Nie pasuje do szufladek, w jakich wszyscy siedzimy? Być może, ale to przecież poprzednia ekipa rozpoczęła organizację szczytu w Warszawie, a także negocjacje w sprawie konkretnych decyzji (jeszcze w Newport). Nowa władza godnie poniosła i rozwinęła (ciężką, realną pracą i twardymi rozmowami) ten projekt, doprowadzając go do pozytywnego końca. Możemy się co do tego zgodzić? A może plemienna nawalanka wytworzyła już tak duże bielmo na oczach, że nawet tutaj nie będzie zgody? Jak tu przełknąć gorzką pigułkę, że to Antoni Macierewicz nie tylko nie rozwalił szczytu, ale przywiózł dobre decyzje? Jak pogodzić się z tym, że podglebie do ich załatwienia załatwili Siemoniak z Komorowskim?
Tyle co do najważniejszego wymiaru szczytu. Ale były i drobniejsze sprawy, które zasygnalizował w swoim tekście Marcin Wikło. Z jednej strony zwyczajnie małe zachowanie, by na wystawie o historii wchodzenia Polski do NATO pominąć (na zdjęciach, w opisie już są) przedstawicieli obozów politycznych, którym nie było i nie jest po drodze z prawicą. Z drugiej zaś grymaszący Donald Tusk, próbujący przy każdej możliwej okazji dorzucić swoje trzy grosze do polskiego sporu.
Najwyraźniej ciągnie wilka do lasu, a polityka europejska nie daje tyle frajdy co boksowanie się w polskim Sejmie. Przy okazji małego „powrotu” Tuska dało się zresztą zaobserwować jeszcze jeden fakt - wielkie wzmożenie części polityków, dziennikarzy i całych redakcji, którzy tęsknią za czasem, gdy to były szef Platformy rozdawał karty. To se ne vrati, a na Tuska próbującego pojątrzyć dziś nad Wisłą patrzy się raczej z pobłażliwością, a nie dawnym respektem.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/300028-rownolegle-swiaty-i-dwa-szczyty-nato-w-warszawie-czy-znajdziemy-wspolny-mianownik-chocby-co-do-fundamentow