Wszystko wskazuje na to, że nasi mali chłopcy pogubili się w zbyt dużej piaskownicy, do której włożyło ich życie. Rozumiem polityczną rywalizację, nawet niechęć, ale to, co zrobił Donald Tusk, by nie stanąć obok Andrzeja Dudy na pamiątkowym zdjęciu z warszawskiego szczytu NATO można nazwać tylko dziecinadą. Napisał o tym obszernie fotoreporter Gościa Niedzielnego Jakub Szymczuk. Przedziwna to była szarża przez tylne rzędy, byle tylko nie znaleźć się na przypisanym sobie miejscu (takie sprawy są uzgadniane wcześniej na poziomie protokołu dyplomatycznego) obok polskiego prezydenta. Bawi mnie to w tym sensie, że chyba nie chciałoby mi się wykonać ekwilibrystyki, by osiągnąć tak mizerny cel. Tym bardziej, że Tuska w końcu zagoniono do przodu. Chorwacka prezydent wskazała mu palcem miejsce w szeregu, pierwszym szeregu.
Po co to było? Czytając komentarze można się domyślać. Wiele osób (bez wiedzy o protokole) wychwala Tuska, że „uratował” Dudę, bo zajął miejsce, na którym rzekomo nikt nie chciał stanąć. Że niby jest jakiś bojkot polskiego przywódcy. Żenada, ale zasiana na bardzo podatnym gruncie, niestety.
Żeby nie było, że z tzw. drugiej strony wszyscy graja całkiem fair. Podobno na terenie stadiony jest wystawa dotycząca historii Polski w NATO. Piszę podobno, bo jej nie widziałem, opieram się na doniesieniach mediów. Podobno nie ma tam zdjęcia Bronisława Geremka, który podpisuje traktat akcesyjny do sojuszu. Jeśli to prawda, to kolejna dziecinada, tym razem po drugiej stronie polskiej barykady.
Nadzieja jest w tym, że takie sprawy widzą tylko Polacy. Światowe media o takich pierdołach milczą, bo… to pierdoły. Ale skutecznie kołyszą polską łódeczką, która mimo wszystko, targana żenującymi gestami z jednej i drugiej strony, płynie w dobrym kierunku.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/300024-piaskownica-czyli-male-zabawy-duzych-chlopcow-na-wielkim-szczycie-w-kategorii-zenada-mamy-remis