Równoległe światy i dwa szczyty NATO w Warszawie. Czy znajdziemy wspólny mianownik choćby co do fundamentów?

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
PAP/Radek Pietruszka
PAP/Radek Pietruszka

Ach, jeszcze sprawa słów Baracka Obamy, który - zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami - zwrócił uwagę na chaos wokół Trybunału Konstytucyjnego. Słowa Obamy będą wiatrem w żagle dogasającego KOD i „obrońców demokracji”. Wystarczą pewnie na tydzień-dwa, ale tak się stanie.

Nie można przemilczeć tej sprawy, nie ma też co udawać, że nic się nie stało - wypowiedź amerykańskiego prezydenta poszła w świat, a fakt, że do niej doszło świadczy o pewnej porażce polskiej dyplomacji. Być może gra jest warta świeczki, ale nie ma co kryć, że koszta są dość wysokie, bo sprawa zapewne wróci w codziennych relacjach na linii Polska - USA (inna rzecz, ile w tej „trosce” Obamy jest szczerości…).

WIĘCEJ: Warto spojrzeć na USA, gdzie kłótnia w podobnej sprawie jest równie zażarta. Czy i tam ogłosimy „koniec demokracji”?

Niemniej jednak sprowadzanie szczytu NATO w Warszawie do kilku zdań Obamy o TK to nieporozumienie. Jedna stacja udaje, że słów o TK nie było, druga przekonuje, że szczyt NATO to wyłącznie sprawa Trybunału. Szaleństwo.

Polskie państwo zyskało realnie całkiem sporo, w czym zasługa wielu ekip i polityków. Sporo zyskali też aktualnie rządzący, bo atmosfera szczytu jest bardzo dobra, rzeczowa, a w kuluarach dyskutuje się (także na bilateralnych spotkaniach) o wielu istotnych sprawach. Z kolei zwrócenie uwagi Obamy na sprawę TK chwały nie przynosi, ale końcem polskiego państwa nie jest. Jak pisze Jędrzej Bielecki, spór o TK w żaden sposób nie wpłynął na wsparcie Amerykanów.

Miło jest okładać się kijami bejsbolowymi, ale może choć czasem wypadałoby sięgnąć po mniejszą broń?

« poprzednia strona
12

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych