W marcu spór o Trybunał wróci ze zdwojoną siłą. Już dziś warto spojrzeć na USA, gdzie kłótnia w podobnej sprawie jest równie zażarta. Czy i tam ogłosimy "koniec demokracji"?

wPolitycepl/tvn24/Biały Dom
wPolitycepl/tvn24/Biały Dom

Czyszczenie przez PiS przedpola, jak barwnie określił Piotr Zaremba działania nowego rządu ws. TK, służby cywilnej i mediów publicznych, i wywołane przez to kontrowersje i problemy (odłóżmy na moment pytanie, na ile słuszne i potrzebne) wrócą już w ciągu najbliższych tygodni. To w marcu bowiem swoją opinię w sprawie zamieszania wokół Trybunału Konstytucyjnego wyda Komisja Wenecka, a kilka dni wcześniej sędziowie TK wydadzą orzeczenie w sprawie ustawy o TK przyjętej przez nowy Sejm.

Już dziś można przewidzieć prawdopodobny scenariusz: werdykt Trybunału będzie dla PiS nieprzychylny (ustawa zostanie uznana w całości bądź części za niezgodną z konstytucją), a tryb, w jakim Andrzej Rzepliński zdecydował się przeprowadzić postępowanie będzie niezgodny z przyjętym prawem. Efekt? Z rozmów z politykami PiS wynika, że orzeczenie TK nie zostanie opublikowane w Dzienniku Ustaw, a chaos wokół Trybunału potrwa przynajmniej do grudnia, gdy kończy się 9-letnia kadencja prezesa Rzeplińskiego. Wśród rządzących nie ma również przesadnej nadziei na pozytywną ocenę ze strony Komisji Weneckiej, której zaleceń nie można jednak ostentacyjnie wyrzucić do kosza, zwłaszcza jeśli samemu zaprosiło się jej przedstawicieli do zbadania sytuacji.

Krótko mówiąc - w marcu można spodziewać się kolejnego (i zapewne nie ostatniego) aktu w spektaklu pt. „Koniec demokracji w Polsce”. Do sprawy siłą rzeczy wrócimy zatem za kilka tygodni. Dlaczego więc dziś warto chwilę przystanąć przy tej sprawie?

Ano dlatego, że hasła o paraliżu sądu decydującego o zgodności ustaw z konstytucją, chaosie przy wyborze członków tegoż gremium i wielkim kryzysie konstytucyjnym pojawiają się w debacie publicznej już teraz. Z tym, że nie w Polsce, a Stanach Zjednoczonych, wzorcu demokracji i kraju, którego trzech senatorów w mocnych słowach krytykowało nasz kraj za podobne zamieszanie.

Wszystko z powodu śmierci Antonina Scalii, zmarłego niedawno sędziego Sądu Najwyższego. Przed obsadą jego następcy podział amerykańskiego SN wynosi 4:4 (po czterech przedstawicieli nominowanych przez Republikanów i Demokratów), więc pytanie o to, kto zastąpi Scalię stało się przedmiotem gorących debat i jedną z najważniejszych spraw w kampanii wyborczej przed wyborami prezydenckimi.

Ciąg dalszy na następnej stronie.

123
następna strona »

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.