Historia dawnej ubeckiej katowni przy ul. Strzeleckiej w Warszawie to dziwny i długi ciąg zmagań, by miejsce zbrodni komunistów nie zostało zapomniane. Szeroko o sprawie pisał Marcin Wikło, do którego tekstów odsyłam po szczegółowe informacje.
Z tym większym zdumieniem należy odnotować artykuł, jaki pojawił się na stronach internetowych TVN Warszawa.
Nie ma pieniędzy na remont ubeckiej katowni. Powstanie bank?
— pyta portal w tytule tekstu, który jest długim szeregiem pretensji, jakie wobec Instytutu Pamięci Narodowej kieruje deweloper będący właścicielem kamienicy.
To pretensje, ale trzeba powiedzieć wprost - to także łgarstwa.
Zacznijmy od początku. To, że piwnice - bezcenne z punktu widzenia polskiej polityki historycznej - mieszczą się w budynku należącym do prywatnego inwestora wiedziano od początku. IPN wraz z kilkoma mniejszymi stowarzyszeniami starali się najpierw, by zabezpieczyć te miejsca poprzez wpisanie pomieszczeń do rejestru zabytków (pierwsze starania miały miejsce jeszcze 10 lat temu). Tak też się stało.
Równolegle IPN prosił ratusz pod kierownictwem prezydent Gronkiewicz-Waltz, by zaproponować deweloperowi obiekty zamienne. Niestety, wiceprzewodnicząca Platformy Obywatelskiej machnęła ręką na taki pomysł, uznając, że nie warto pochylać się nad całą sprawą.
Od ponad czterech lat prowadzone są też rozmowy (na linii IPN-deweloper), by budynek został przeznaczony na specjalne centrum edukacyjne (parter), z możliwością poruszającej lekcji historii (piwnice). Namiastki takich wycieczek dla młodych miały zresztą miejsce już teraz.
Warszawa, ul. Strzelecka 8. Gimnazjaliści odwiedzili byłą ubecką katownię. ZOBACZ ZDJĘCIA
Gdzie leży problem? Ano w dość dziwnej strategii negocjacyjnej, jaką przyjął właściciel budynku. Zwodził on przy podpisywaniu kolejnych umów, stawiał zaporowe ceny dotyczące wynajmu piwnic (nawet 50 zł za m2), zasłaniał się niemożliwością znalezienie mieszkań zastępczych dla lokatorów z parteru…. A gdy wreszcie ustalono umowę - chodziło o wynajem na dziesięć lat - przysłał ofertę dotyczącą… sprzedaży.
25 maja do IPN wpłynęła ofertę sprzedaży, zmieniająca dotychczasowe ustalenia. Deweloper zażądał ponad 3 mln złotych, dając kilkanaście dni na odpowiedź. Składanie takiej oferty instytucji państwowej nie jest propozycją poważną, tylko wymówką, żeby się wycofać z dotychczasowej umowy. IPN by wysupłać ponad 3 mln złotych, musiałby zastrzec takie pieniądze na kolejny, przyszłoroczny budżet. Przelew z dnia na dzień nie byłby możliwy.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Historia dawnej ubeckiej katowni przy ul. Strzeleckiej w Warszawie to dziwny i długi ciąg zmagań, by miejsce zbrodni komunistów nie zostało zapomniane. Szeroko o sprawie pisał Marcin Wikło, do którego tekstów odsyłam po szczegółowe informacje.
Z tym większym zdumieniem należy odnotować artykuł, jaki pojawił się na stronach internetowych TVN Warszawa.
Nie ma pieniędzy na remont ubeckiej katowni. Powstanie bank?
— pyta portal w tytule tekstu, który jest długim szeregiem pretensji, jakie wobec Instytutu Pamięci Narodowej kieruje deweloper będący właścicielem kamienicy.
To pretensje, ale trzeba powiedzieć wprost - to także łgarstwa.
Zacznijmy od początku. To, że piwnice - bezcenne z punktu widzenia polskiej polityki historycznej - mieszczą się w budynku należącym do prywatnego inwestora wiedziano od początku. IPN wraz z kilkoma mniejszymi stowarzyszeniami starali się najpierw, by zabezpieczyć te miejsca poprzez wpisanie pomieszczeń do rejestru zabytków (pierwsze starania miały miejsce jeszcze 10 lat temu). Tak też się stało.
Równolegle IPN prosił ratusz pod kierownictwem prezydent Gronkiewicz-Waltz, by zaproponować deweloperowi obiekty zamienne. Niestety, wiceprzewodnicząca Platformy Obywatelskiej machnęła ręką na taki pomysł, uznając, że nie warto pochylać się nad całą sprawą.
Od ponad czterech lat prowadzone są też rozmowy (na linii IPN-deweloper), by budynek został przeznaczony na specjalne centrum edukacyjne (parter), z możliwością poruszającej lekcji historii (piwnice). Namiastki takich wycieczek dla młodych miały zresztą miejsce już teraz.
Warszawa, ul. Strzelecka 8. Gimnazjaliści odwiedzili byłą ubecką katownię. ZOBACZ ZDJĘCIA
Gdzie leży problem? Ano w dość dziwnej strategii negocjacyjnej, jaką przyjął właściciel budynku. Zwodził on przy podpisywaniu kolejnych umów, stawiał zaporowe ceny dotyczące wynajmu piwnic (nawet 50 zł za m2), zasłaniał się niemożliwością znalezienie mieszkań zastępczych dla lokatorów z parteru…. A gdy wreszcie ustalono umowę - chodziło o wynajem na dziesięć lat - przysłał ofertę dotyczącą… sprzedaży.
25 maja do IPN wpłynęła ofertę sprzedaży, zmieniająca dotychczasowe ustalenia. Deweloper zażądał ponad 3 mln złotych, dając kilkanaście dni na odpowiedź. Składanie takiej oferty instytucji państwowej nie jest propozycją poważną, tylko wymówką, żeby się wycofać z dotychczasowej umowy. IPN by wysupłać ponad 3 mln złotych, musiałby zastrzec takie pieniądze na kolejny, przyszłoroczny budżet. Przelew z dnia na dzień nie byłby możliwy.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/297748-tylko-u-nas-co-dalej-ze-strzelecka-8-deweloper-postawi-bank-w-miejscu-dawnej-ubeckiej-katowni-kulisy-dziwnej-rozgrywki-z-tvn-w-tle