Sukces (ten dzisiejszy, ale i potencjalny w przyszłości) Prawa i Sprawiedliwości staje się coraz wyraźniej oparty o konkretne sprawy i kwestie, które w bardzo znikomym stopniu interesują czołowe media i opozycję. To banał, ale naprawdę dawno nie było takiej skali oderwania głównych tematów debaty publicznej od tego, co interesuje Kowalskiego czy Nowaka. A PiS sprytnie to wykorzystuje, konsekwentnie i skutecznie tworząc by-passy, dzięki którym dociera do obywateli.
Zacznijmy jednak od afery taśmowej i nagrania z rozmowy Bartłomieja Sienkiewicza z Markiem Belką. Były szef MSW, przy wszystkich jego wadach, potrafił wcześniej wspomnianą sprawę nazwać po imieniu. Czasem zresztą aż za bardzo dosadnie.
Chodzi o ten fragment:
Bartłomiej Sienkiewicz: (…) Albo ludzie poczują, że nastąpiła pewna zmiana, bo jak ja poznaję ten proces, to jest tak: (…) budujemy drogi, bla bla bla (…), ale to już kompletnie nie działa. Dlaczego nie działa? Bo przeciętny Kowalski patrzy na te autostrady, estakady, ma ten dworzec, na cokolwiek innego…
Marek Belka: Bo to się kurwa należy po prostu.
BS: Bo jego podstawowe pytanie jest: a co ja z tego kurwa mam?! Gdzie jest ten pieniądz u mnie w portfelu? Nie że ma wypierdolonego orlika przed oknami, bo on ma w dupie tego orlika, podobnie ma tę autostradę w du…! Bo dla niego jest pytanie o efekt rozbudzonych aspiracji, jak się rozbudziło aspiracje, to są pewne konsekwencje. Najpierw są takie aspiracje, aby państwo było bardziej umyte i bardziej przypominało to, co ma na Zachodzie albo co sobie wyobraża. A potem się aspiracje przesuwają do własnego portfela. I jest pytanie, co ja z tego mam. Więc centralny problem polityczny, jaki jest przed nami, to problem 14 roku i portfela Kowalskiego. Koniec kropka (…).
Sienkiewicz wyczuł wówczas coś, co kompletnie przegapiono w Platformie i jej kampanii. Kilka chwil później szef MSW trafił na margines polityki, a PO podryfowała w swojej retoryce w kierunku pomysłów Komorowskiego i Kopacz. Finał wszyscy znamy.
W Prawie i Sprawiedliwości najwyraźniej uczą się na błędach, nie tylko swoich. Programem 500+ PiS nie tylko podejmuje walkę (na ile skuteczną, okaże się wkrótce) o rozbrojenie bomby demograficznej, ale równolegle do tego pozyskuje zupełnie nowy elektorat. To często wyborcy, którzy do tej pory albo byli niezainteresowani polityką, albo po prostu nie głosowali - może okazać się, że z powodu 500+ pójdą do urn przy kolejnych wyborach - nie z wielkiej miłości do PiS, ale także po to, by poprzeć gwaranta zachowania świadczeń.
O sprawę był zresztą był pytany Jarosław Kaczyński, który tak odpowiadał (w najnowszym numerze „wSieci”) na sugestię, że kolejne wybory będą swoistym referendum o przyszłość programu 500+.
JK: Sądzę, że będzie to dużo szersza paleta spraw, która pokaże, że z jednej strony są ci, którzy chcą, by było jak poprzednio, a z drugiej — jesteśmy my, którzy staramy się dużo zrobić.
„wSieci”: Nie obawia się pan, że wysiłek związany z programem 500 + wyczerpie całą energię tej ekipy?
JK: Nie obawiam się. Straszą nas ciągle, że to się zawali, tamto się zawali. Nic się nie zawali, jeśli będzie robione z odwagą, ale i z głową.
W sukurs temu myśleniu idzie raport przygotowany przez GfK Polonia, który zaprezentowała w poniedziałek „Gazeta Wyborcza”. Najważniejszy wniosek z tej analizy jest następujący:
Najwięcej dzieci zostanie objętych sztandarowym programem rządu w mniejszych miejscowościach oraz w regionach, w których PiS miał największe poparcie w ostatnich wyborach
Oczywiście, „Wyborcza” nie widzi w tym szansy dla mieszkańców małych miejscowości, ale doszukuje się powodów do podziałów społecznych i wzajemnych konfliktów. Można rozumieć tę sprawę i tak, nikt jednak - włącznie z „GW” - nie zaprzecza, że 500+ staje się fenomenem zmieniającym polityczne nastawienie wielu obywateli.
Szef PiS idzie zresztą dalej, zapowiadając kolejne projekty skoncentrowane wokół bardzo przyziemnych spraw.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Sukces (ten dzisiejszy, ale i potencjalny w przyszłości) Prawa i Sprawiedliwości staje się coraz wyraźniej oparty o konkretne sprawy i kwestie, które w bardzo znikomym stopniu interesują czołowe media i opozycję. To banał, ale naprawdę dawno nie było takiej skali oderwania głównych tematów debaty publicznej od tego, co interesuje Kowalskiego czy Nowaka. A PiS sprytnie to wykorzystuje, konsekwentnie i skutecznie tworząc by-passy, dzięki którym dociera do obywateli.
Zacznijmy jednak od afery taśmowej i nagrania z rozmowy Bartłomieja Sienkiewicza z Markiem Belką. Były szef MSW, przy wszystkich jego wadach, potrafił wcześniej wspomnianą sprawę nazwać po imieniu. Czasem zresztą aż za bardzo dosadnie.
Chodzi o ten fragment:
Bartłomiej Sienkiewicz: (…) Albo ludzie poczują, że nastąpiła pewna zmiana, bo jak ja poznaję ten proces, to jest tak: (…) budujemy drogi, bla bla bla (…), ale to już kompletnie nie działa. Dlaczego nie działa? Bo przeciętny Kowalski patrzy na te autostrady, estakady, ma ten dworzec, na cokolwiek innego…
Marek Belka: Bo to się kurwa należy po prostu.
BS: Bo jego podstawowe pytanie jest: a co ja z tego kurwa mam?! Gdzie jest ten pieniądz u mnie w portfelu? Nie że ma wypierdolonego orlika przed oknami, bo on ma w dupie tego orlika, podobnie ma tę autostradę w du…! Bo dla niego jest pytanie o efekt rozbudzonych aspiracji, jak się rozbudziło aspiracje, to są pewne konsekwencje. Najpierw są takie aspiracje, aby państwo było bardziej umyte i bardziej przypominało to, co ma na Zachodzie albo co sobie wyobraża. A potem się aspiracje przesuwają do własnego portfela. I jest pytanie, co ja z tego mam. Więc centralny problem polityczny, jaki jest przed nami, to problem 14 roku i portfela Kowalskiego. Koniec kropka (…).
Sienkiewicz wyczuł wówczas coś, co kompletnie przegapiono w Platformie i jej kampanii. Kilka chwil później szef MSW trafił na margines polityki, a PO podryfowała w swojej retoryce w kierunku pomysłów Komorowskiego i Kopacz. Finał wszyscy znamy.
W Prawie i Sprawiedliwości najwyraźniej uczą się na błędach, nie tylko swoich. Programem 500+ PiS nie tylko podejmuje walkę (na ile skuteczną, okaże się wkrótce) o rozbrojenie bomby demograficznej, ale równolegle do tego pozyskuje zupełnie nowy elektorat. To często wyborcy, którzy do tej pory albo byli niezainteresowani polityką, albo po prostu nie głosowali - może okazać się, że z powodu 500+ pójdą do urn przy kolejnych wyborach - nie z wielkiej miłości do PiS, ale także po to, by poprzeć gwaranta zachowania świadczeń.
O sprawę był zresztą był pytany Jarosław Kaczyński, który tak odpowiadał (w najnowszym numerze „wSieci”) na sugestię, że kolejne wybory będą swoistym referendum o przyszłość programu 500+.
JK: Sądzę, że będzie to dużo szersza paleta spraw, która pokaże, że z jednej strony są ci, którzy chcą, by było jak poprzednio, a z drugiej — jesteśmy my, którzy staramy się dużo zrobić.
„wSieci”: Nie obawia się pan, że wysiłek związany z programem 500 + wyczerpie całą energię tej ekipy?
JK: Nie obawiam się. Straszą nas ciągle, że to się zawali, tamto się zawali. Nic się nie zawali, jeśli będzie robione z odwagą, ale i z głową.
W sukurs temu myśleniu idzie raport przygotowany przez GfK Polonia, który zaprezentowała w poniedziałek „Gazeta Wyborcza”. Najważniejszy wniosek z tej analizy jest następujący:
Najwięcej dzieci zostanie objętych sztandarowym programem rządu w mniejszych miejscowościach oraz w regionach, w których PiS miał największe poparcie w ostatnich wyborach
Oczywiście, „Wyborcza” nie widzi w tym szansy dla mieszkańców małych miejscowości, ale doszukuje się powodów do podziałów społecznych i wzajemnych konfliktów. Można rozumieć tę sprawę i tak, nikt jednak - włącznie z „GW” - nie zaprzecza, że 500+ staje się fenomenem zmieniającym polityczne nastawienie wielu obywateli.
Szef PiS idzie zresztą dalej, zapowiadając kolejne projekty skoncentrowane wokół bardzo przyziemnych spraw.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/289225-klucz-do-wyborcow-o-ktorym-mowil-juz-nagrany-sienkiewicz-wymierny-sukces-pis-bedzie-oparty-o-konkretne-programy-jak-500-mieszkania-czy-lokalne-drogi?strona=1