Sześć lat po katastrofie smoleńskiej scenariusz obchodów rocznicy 10/04 (i debaty wokół nich) jest rozpisany w szczegółach na wiele dni przed 10 kwietnia. Niezmiennie - po obu stronach - te same emocje, argumenty, pretensje, żale, wnioski, czasem kpiny. Okopani w swoich obozach, coraz bardziej, przynajmniej w tej sprawie, żyjący w dwóch osobnych, alternatywnych rzeczywistościach. Nawet dyskusje w tym czasie przesiąknięte są raczej emocjami, a nie konkretami. Trudno się zresztą dziwić, skoro szereg konkretnych pytań dotyczących przyczyn tragedii i zachowań urzędników już po niej trafia w próżnię. Doskonale było to widać w niedzielnej dyskusji Małgorzaty Wassermann z Rafałem Trzaskowskim.
To tylko kilka z długiej listy pytań - nie tylko o przyczyny tragedii, ale również o odpowiedzialność ówczesnych rządzących, skandaliczne działania, słowa, decyzje. Trzeba o tym nieustannie pamiętać i przypominać, zwłaszcza teraz, gdy czas siłą rzeczy goi rany i emocje, a niektórzy, działając nawet w dobrej wierze, rozdzielają dziś racje „po równo”. Mówi się więc i pisze o równym „zawłaszczeniu” katastrofy, o bliżej nieokreślonym „politycznym wykorzystywaniu” sprawy 10/04. Nawet jeśli po stronie obozu patriotycznego nie brakowało przesady i nieodpowiedzialnych słów, to równowagi w tej bolesnej sprawie nigdy nie było. Nigdy.
Tych, którzy mają w tej sprawie wątpliwości warto odesłać choćby do relacji wcześniej wspomnianej Wassermann. Do konkretnych faktów, szokujących, ale prawdziwych sytuacji, z jakimi zetknęły się rodziny ofiar tej tragedii.
Więcej:
(Śledzionę i serce zamiast w jamie brzusznej, zaszyto… w nodze”. Małgorzata Wassermann ujawnia szokujące szczegóły rosyjskiej sekcji zwłok ojca](http://wpolityce.pl/polityka/169192-sledzione-i-serce-zamiast-w-jamie-brzusznej-zaszyto-w-nodze-malgorzata-wassermann-ujawnia-szokujace-szczegoly-rosyjskiej-sekcji-zwlok-ojca)
Ale wielki rów, który tragedia smoleńska (a chyba jeszcze mocniej ta posmoleńska) wykopała w polskim społeczeństwie nie jest związany wyłącznie z ponurymi znakami zapytania wokół przyczyn katastrofy. To coś, co Jacek Karnowski trafnie nazwał przekroczeniem granic cywilizacyjnych przez część środowisk. Bo tak naprawdę w wielu chwilach to nie była i nie jest już zwykła różnica poglądów. To podział cywilizacyjny. Gdy jedni pytali o stan i powagę polskiego państwa, domagali się zaprzestania piarowych gierek i stanęli przy tragicznie zmarłym Prezydencie, drudzy rzucili się do „Przekąsek Zakąsek”, dowcipów i ucieczki od „nieznośnej martyrologii”. Efekty tamtych sporów widać do dziś.
W weekendowej „Gazecie Wyborczej” Dominika Wielowieyska pisze w gruncie rzeczy ciepły tekst poświęcony Lechowi Kaczyńskiemu, przynajmniej w deklaracjach starający się zrozumieć pretensje drugiej strony. Pozytywne gesty zawsze warto przyjąć z uznaniem, ale ta sama Wielowieyska nie może dziś udawać, że złe emocje wzięły się znikąd. Sama wzięła udział w promocji ludzi palikociarni, plujących na żałobników, ustawiających krzyż z puszek po piwie i krzyczących: „Chcemy Barabasza”. Przykłady z jej pisma można mnożyć.
Dlatego dziś troska tego środowiska o spokojną debatę i zrozumienie drugiej strony jest tyleż sympatyczna, co nasiąknięta hipokryzją. Zwłaszcza, że niektóre gwiazdy promowane przez Agorę nie kryją swoich kpin nawet dziś, sześć lat po tragedii. I mowa tu nie tylko o rechocie po głupich żartach słownych z „tupolewa”, ale kolejnych wpisach, wypowiedziach, ocenach…
Tego nie da się ot tak przekreślić, w wielu ludziach siedzi to dziś głęboko - jak drzazga, której nie da się wyciągnąć, jak blizna, która nie może się zrosnąć z powodu kolejnych prób grzebania w niej. Inna rzecz, że rację ma prof. Nowak, który kiedy tylko może, apeluje do „konfederacji wierności”, by za wszelką cenę próbować rozbierać ten mur nienawiści - cegła po cegle.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Sześć lat po katastrofie smoleńskiej scenariusz obchodów rocznicy 10/04 (i debaty wokół nich) jest rozpisany w szczegółach na wiele dni przed 10 kwietnia. Niezmiennie - po obu stronach - te same emocje, argumenty, pretensje, żale, wnioski, czasem kpiny. Okopani w swoich obozach, coraz bardziej, przynajmniej w tej sprawie, żyjący w dwóch osobnych, alternatywnych rzeczywistościach. Nawet dyskusje w tym czasie przesiąknięte są raczej emocjami, a nie konkretami. Trudno się zresztą dziwić, skoro szereg konkretnych pytań dotyczących przyczyn tragedii i zachowań urzędników już po niej trafia w próżnię. Doskonale było to widać w niedzielnej dyskusji Małgorzaty Wassermann z Rafałem Trzaskowskim.
To tylko kilka z długiej listy pytań - nie tylko o przyczyny tragedii, ale również o odpowiedzialność ówczesnych rządzących, skandaliczne działania, słowa, decyzje. Trzeba o tym nieustannie pamiętać i przypominać, zwłaszcza teraz, gdy czas siłą rzeczy goi rany i emocje, a niektórzy, działając nawet w dobrej wierze, rozdzielają dziś racje „po równo”. Mówi się więc i pisze o równym „zawłaszczeniu” katastrofy, o bliżej nieokreślonym „politycznym wykorzystywaniu” sprawy 10/04. Nawet jeśli po stronie obozu patriotycznego nie brakowało przesady i nieodpowiedzialnych słów, to równowagi w tej bolesnej sprawie nigdy nie było. Nigdy.
Tych, którzy mają w tej sprawie wątpliwości warto odesłać choćby do relacji wcześniej wspomnianej Wassermann. Do konkretnych faktów, szokujących, ale prawdziwych sytuacji, z jakimi zetknęły się rodziny ofiar tej tragedii.
Więcej:
(Śledzionę i serce zamiast w jamie brzusznej, zaszyto… w nodze”. Małgorzata Wassermann ujawnia szokujące szczegóły rosyjskiej sekcji zwłok ojca](http://wpolityce.pl/polityka/169192-sledzione-i-serce-zamiast-w-jamie-brzusznej-zaszyto-w-nodze-malgorzata-wassermann-ujawnia-szokujace-szczegoly-rosyjskiej-sekcji-zwlok-ojca)
Ale wielki rów, który tragedia smoleńska (a chyba jeszcze mocniej ta posmoleńska) wykopała w polskim społeczeństwie nie jest związany wyłącznie z ponurymi znakami zapytania wokół przyczyn katastrofy. To coś, co Jacek Karnowski trafnie nazwał przekroczeniem granic cywilizacyjnych przez część środowisk. Bo tak naprawdę w wielu chwilach to nie była i nie jest już zwykła różnica poglądów. To podział cywilizacyjny. Gdy jedni pytali o stan i powagę polskiego państwa, domagali się zaprzestania piarowych gierek i stanęli przy tragicznie zmarłym Prezydencie, drudzy rzucili się do „Przekąsek Zakąsek”, dowcipów i ucieczki od „nieznośnej martyrologii”. Efekty tamtych sporów widać do dziś.
W weekendowej „Gazecie Wyborczej” Dominika Wielowieyska pisze w gruncie rzeczy ciepły tekst poświęcony Lechowi Kaczyńskiemu, przynajmniej w deklaracjach starający się zrozumieć pretensje drugiej strony. Pozytywne gesty zawsze warto przyjąć z uznaniem, ale ta sama Wielowieyska nie może dziś udawać, że złe emocje wzięły się znikąd. Sama wzięła udział w promocji ludzi palikociarni, plujących na żałobników, ustawiających krzyż z puszek po piwie i krzyczących: „Chcemy Barabasza”. Przykłady z jej pisma można mnożyć.
Dlatego dziś troska tego środowiska o spokojną debatę i zrozumienie drugiej strony jest tyleż sympatyczna, co nasiąknięta hipokryzją. Zwłaszcza, że niektóre gwiazdy promowane przez Agorę nie kryją swoich kpin nawet dziś, sześć lat po tragedii. I mowa tu nie tylko o rechocie po głupich żartach słownych z „tupolewa”, ale kolejnych wpisach, wypowiedziach, ocenach…
Tego nie da się ot tak przekreślić, w wielu ludziach siedzi to dziś głęboko - jak drzazga, której nie da się wyciągnąć, jak blizna, która nie może się zrosnąć z powodu kolejnych prób grzebania w niej. Inna rzecz, że rację ma prof. Nowak, który kiedy tylko może, apeluje do „konfederacji wierności”, by za wszelką cenę próbować rozbierać ten mur nienawiści - cegła po cegle.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/288231-walka-z-pamiecia-walka-z-tekturowym-panstwem-szesc-lat-po-1004-nie-brakuje-zadan-dla-konfederacji-wiernosci?strona=1