Wspomniał Pan również o tym, że prezydent nie przyjął przysięgi od trzech sędziów. To w Polsce stało się gigantyczną kością niezgody i pretekstem do często bezpardonowych ataków na naszą głowę państwa. Czy Andrzej Duda musiał przyjąć te przysięgi? Jak to wygląda w świetle prawa?
Nie można na to opowiedzieć mówiąc po prostu tak lub nie. Zgadzam się z Komisją Wenecką, że decydującą rolę w nominacji sędziów TK odgrywa Sejm – ale pamiętajmy, że nie odgrywa on roli stuprocentowej, ostatecznej. Jest to mniej niż sto procent. I to „mniej” jest prerogatywą prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej. Prerogatywy prezydenta nie są zerowe. Prezydent nie jest automatem, nie zawsze musi tak samo odpowiedzieć. I patrząc na polską Konstytucję widać, że polski prezydent również nie jest zobligowany, aby przyjąć jakąkolwiek propozycję innych organów państwowych. Prezydent państwa nie jest pomnikiem, przed którym się kłaniamy, lecz którego słów nie słuchamy. Prezydent jest ważną częścią władzy w państwie i odgrywa w nim swoją rolę. A ta rola nie jest zerowa. Przeciwnie, prezydent ma możliwość przemyśleć wpływające do niego wnioski i odrzucić je, jeżeli uważa je za sprzeczne z Konstytucją.
Szczególnie, że w Polsce prezydent ma większą władzę niż na Węgrzech, często jest nazywany też strażnikiem konstytucji.
Widzi Pan, to jest kolejny argument. Nawet wzmacnia pozycję, którą przedstawiam. A skoro jest strażnikiem konstytucji, to nie jest pomnikiem, tylko człowiekiem, który ma prawo myśleć i zaakceptować lub odrzucić zaprezentowane mu wnioski. I to mi się także nie podobało w opinii Komisji Weneckiej, ponieważ była bardzo zero-jedynkowa twierdząc – za orzeczeniem Trybunału Konstytucyjnego – ze prezydent musiał przyjąć przysięgę sędziów. A patrząc na polską konstytucję widać, że to nie jest prawdą.
A kto w Komisji Weneckiej najbardziej był za tym, żeby Polskę „ukarać” i wskazać na wyimaginowane nieprawidłowości?
Proszę spojrzeć na listę sprawozdawców, to oni mieli największy wpływ na kształt opinii. Ale jak w każdej instytucji tak wielkiej jak Komisja Wenecka, podejmowanie decyzji jest dosyć formalne, a debata niezbyt otwarta. Czasu na omawianie opinii jest mało. Jeżeli sprawozdawcy zrobią dobry projekt opinii to dociera ona do innych około 14 dni przed sesją w Wenecji. Każdy z członków może wtedy nadesłać swoje komentarze, ja w przypadku Polski skorzystałem z tego prawa. Potem spotykają się odpowiednie podkomisje, lecz zazwyczaj ich posiedzenia trwają godzinę. W przypadku podkomisji omawiającej problem polski, to omawiano na niej jeszcze inną sprawę, zostało więc zaledwie 30 minut na kwestię waszego Trybunału Konstytucyjnego. Po tej debacie sprawozdawcy proponują poprawki – ale w przypadku polskiego prezydenta to oni jeszcze zaostrzyli opinię. Sama sesja ogólna już jest później bardzo formalna.
A dlaczego na przykład Pan nie był sprawozdawcą? Kto o tym decyduje?
Nikt tego nie wie.
Ale to przecież wielkie niebezpieczeństwo. Jak nikt nie wie, to na pewno ktoś decyduje, tylko że bez żadnej odpowiedzialności.
Myślę, że jest to zadaniem prezydium. Często byłem już sprawozdawcą, na przykład w sprawie Serbii, Armenii czy Mołdawii, i wtedy wyznaczono mnie, ponieważ chodziło o sprawy z prokuraturą generalną, a ja na Węgrzech przez wiele lat byłem prokuratorem generalnym. Pytano mnie czy jako ekspert nie zajmę się tą sprawą. Teoretycznie więc wybiera się specjalistów w danym temacie.
Teoretycznie… To zaskakująco mało obiektywnie jak na Komisję badającą praworządność na tak wysokim szczeblu. Czy opinia Komisji Weneckiej wyglądałaby inaczej, gdyby Pan był sprawozdawcą.
Trudno powiedzieć. Sprawozdawcy piszą krótsze czy dłuższe komentarze w sprawie, ale sam projekt opinii pisze już ktoś w sekretariacie. Niektóre punkty może wyglądałaby inaczej, ale Komisja Wenecka jest też dość sztywną instytucją. I trzeba też dodać, że ta opinia nie różni się tak bardzo od tych, które Komisja zazwyczaj wydaje. Dla mnie pytaniem było jedynie, czy będę trwał na swoim stanowisku. I trwałem! Bo jako Węgier wiem co to oznacza, kiedy własny kraj jest karany przez Komisję Wenecką czy inne instytucje europejskie. I stwierdziłem, że opinia Komisja Weneckiej jest niezgodna z moim stanowiskiem – i są czasami w życiu sytuacje, że trzeba się zdeklarować i nie można być biernym czy posłusznym. A dodam, że głosy sprzeciwu w Komisji bardzo rzadko się zdarzają. Za mojej kadencji nigdy nie miało to miejsce. Oczekuje się, że ktoś może co prawda powiedzieć, że się nie zgadza, ale i tak powinien zagłosować tak, jak wszyscy.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Wspomniał Pan również o tym, że prezydent nie przyjął przysięgi od trzech sędziów. To w Polsce stało się gigantyczną kością niezgody i pretekstem do często bezpardonowych ataków na naszą głowę państwa. Czy Andrzej Duda musiał przyjąć te przysięgi? Jak to wygląda w świetle prawa?
Nie można na to opowiedzieć mówiąc po prostu tak lub nie. Zgadzam się z Komisją Wenecką, że decydującą rolę w nominacji sędziów TK odgrywa Sejm – ale pamiętajmy, że nie odgrywa on roli stuprocentowej, ostatecznej. Jest to mniej niż sto procent. I to „mniej” jest prerogatywą prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej. Prerogatywy prezydenta nie są zerowe. Prezydent nie jest automatem, nie zawsze musi tak samo odpowiedzieć. I patrząc na polską Konstytucję widać, że polski prezydent również nie jest zobligowany, aby przyjąć jakąkolwiek propozycję innych organów państwowych. Prezydent państwa nie jest pomnikiem, przed którym się kłaniamy, lecz którego słów nie słuchamy. Prezydent jest ważną częścią władzy w państwie i odgrywa w nim swoją rolę. A ta rola nie jest zerowa. Przeciwnie, prezydent ma możliwość przemyśleć wpływające do niego wnioski i odrzucić je, jeżeli uważa je za sprzeczne z Konstytucją.
Szczególnie, że w Polsce prezydent ma większą władzę niż na Węgrzech, często jest nazywany też strażnikiem konstytucji.
Widzi Pan, to jest kolejny argument. Nawet wzmacnia pozycję, którą przedstawiam. A skoro jest strażnikiem konstytucji, to nie jest pomnikiem, tylko człowiekiem, który ma prawo myśleć i zaakceptować lub odrzucić zaprezentowane mu wnioski. I to mi się także nie podobało w opinii Komisji Weneckiej, ponieważ była bardzo zero-jedynkowa twierdząc – za orzeczeniem Trybunału Konstytucyjnego – ze prezydent musiał przyjąć przysięgę sędziów. A patrząc na polską konstytucję widać, że to nie jest prawdą.
A kto w Komisji Weneckiej najbardziej był za tym, żeby Polskę „ukarać” i wskazać na wyimaginowane nieprawidłowości?
Proszę spojrzeć na listę sprawozdawców, to oni mieli największy wpływ na kształt opinii. Ale jak w każdej instytucji tak wielkiej jak Komisja Wenecka, podejmowanie decyzji jest dosyć formalne, a debata niezbyt otwarta. Czasu na omawianie opinii jest mało. Jeżeli sprawozdawcy zrobią dobry projekt opinii to dociera ona do innych około 14 dni przed sesją w Wenecji. Każdy z członków może wtedy nadesłać swoje komentarze, ja w przypadku Polski skorzystałem z tego prawa. Potem spotykają się odpowiednie podkomisje, lecz zazwyczaj ich posiedzenia trwają godzinę. W przypadku podkomisji omawiającej problem polski, to omawiano na niej jeszcze inną sprawę, zostało więc zaledwie 30 minut na kwestię waszego Trybunału Konstytucyjnego. Po tej debacie sprawozdawcy proponują poprawki – ale w przypadku polskiego prezydenta to oni jeszcze zaostrzyli opinię. Sama sesja ogólna już jest później bardzo formalna.
A dlaczego na przykład Pan nie był sprawozdawcą? Kto o tym decyduje?
Nikt tego nie wie.
Ale to przecież wielkie niebezpieczeństwo. Jak nikt nie wie, to na pewno ktoś decyduje, tylko że bez żadnej odpowiedzialności.
Myślę, że jest to zadaniem prezydium. Często byłem już sprawozdawcą, na przykład w sprawie Serbii, Armenii czy Mołdawii, i wtedy wyznaczono mnie, ponieważ chodziło o sprawy z prokuraturą generalną, a ja na Węgrzech przez wiele lat byłem prokuratorem generalnym. Pytano mnie czy jako ekspert nie zajmę się tą sprawą. Teoretycznie więc wybiera się specjalistów w danym temacie.
Teoretycznie… To zaskakująco mało obiektywnie jak na Komisję badającą praworządność na tak wysokim szczeblu. Czy opinia Komisji Weneckiej wyglądałaby inaczej, gdyby Pan był sprawozdawcą.
Trudno powiedzieć. Sprawozdawcy piszą krótsze czy dłuższe komentarze w sprawie, ale sam projekt opinii pisze już ktoś w sekretariacie. Niektóre punkty może wyglądałaby inaczej, ale Komisja Wenecka jest też dość sztywną instytucją. I trzeba też dodać, że ta opinia nie różni się tak bardzo od tych, które Komisja zazwyczaj wydaje. Dla mnie pytaniem było jedynie, czy będę trwał na swoim stanowisku. I trwałem! Bo jako Węgier wiem co to oznacza, kiedy własny kraj jest karany przez Komisję Wenecką czy inne instytucje europejskie. I stwierdziłem, że opinia Komisja Weneckiej jest niezgodna z moim stanowiskiem – i są czasami w życiu sytuacje, że trzeba się zdeklarować i nie można być biernym czy posłusznym. A dodam, że głosy sprzeciwu w Komisji bardzo rzadko się zdarzają. Za mojej kadencji nigdy nie miało to miejsce. Oczekuje się, że ktoś może co prawda powiedzieć, że się nie zgadza, ale i tak powinien zagłosować tak, jak wszyscy.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Strona 2 z 4
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/285726-prof-andras-varga-czlonek-komisji-weneckiej-prezydent-nie-musial-przyjac-przysiegi-sedziow-to-nie-tk-rzadzi-panstwem-lecz-rzad-wywiad?strona=2