Dr Jarosław Flis (jeden z ekspertów wchodzących w skład zespołu) mówił o zastanawiającym zjawisku „kondensacji” głosów. Aby zrozumieć, na czym to polega, trzeba wgryźć się w specyfikę oddawanych na PSL (i inne partie) kart. Dotychczas w wyborach samorządowych wyborcy PSL byli bardzo świadomi - wskazywali konkretne nazwiska, a ich rozkład był znikomy - najczęściej były to dwa, góra trzy nazwiska z listy, które skupiały niemal 100% głosów oddanych na PSL. W 2014 ten rozstrzał był dużo większy - kosztem innych partii.
Można zatem domyślać się, że tzw. przypadkowi wyborcy, którzy dotychczas oddawali głos na któryś z komitetów, niewiele się nad tym zastanawiając, tym razem przekierowali swoje „sympatie” na PSL. Głównie dlatego, że ludowcy występowali na pierwszej stronie karty do głosowania. Czy można mówić o fałszerstwie w tym przypadku? Pewnie nie. Bardziej o wypaczeniu, ale znów - nie jakimś odgórnie sterowanym, co bezwładnym.
Wreszcie na koniec przestrzelenie się instytutu Ipsos w badaniu exit poll w wyborach samorządowych. Przypomnijmy - firma „trafiła” wszystkie partie poza PSL i PiS (o, mniej więcej 6 pp.). I znów pytanie pozostaje otwarte - albo błędy popełniła owa firma, która organizowała badanie, albo też wyniki wyborów zostały wypaczone właśnie jeśli chodzi o PSL i PiS. Niestety, nie dowiemy się tego, ponieważ Ipsos odmówił dostępu do informacji (w odróżnieniu od analogicznego przypadku w Wielkiej Brytanii), a w następnych wyborach trafił ze swoim exit poll idealnie.
Są jeszcze i mniejsze wnioski, dotyczące głównie nieprawidłowości przy przetrzymywaniu głosów w workach („pakietach”), niechlujstwo przedstawicieli komisji i ich błędy. To niezwykle ważne konstatacje, które jednak stosunkowo łatwo rozwiązać na poziomie rekomendacji przed kolejnymi wyborami. Bo kolejne wybory samorządowe powinny odbyć się już w zupełnie innej rzeczywistości, bardziej profesjonalnej.
Podsumowując, wciąż nie rozstrzygnięto, na jaką skalę wypaczono wynik wyborów samorządowych w ubiegłym roku. Możemy jedynie domyślać się, stawiać hipotezy (mniej lub bardziej prawdopodobne), wreszcie przyjmować coś na wiarę lub intuicję (jak tezy o fałszerstwie).
Dalej jednak „rzeczywistość skrzeczy”, duża część wyborców nie wie, czy ich głosy zostały faktycznie uwzględnione, a wreszcie czy w radach powiatu i sejmikach wojewódzkich rządzą dziś ci, na których rok temu oddaliśmy nasze głosy. Chwała Fundacji Batorego - dzięki niej wiemy więcej, ale to wciąż zdecydowanie za mało, by polskie państwo wyszło z twarzą z zeszłorocznego blamażu. Potrzeba kolejnych badań, a przede wszystkim - wniosków na przyszłość.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Dr Jarosław Flis (jeden z ekspertów wchodzących w skład zespołu) mówił o zastanawiającym zjawisku „kondensacji” głosów. Aby zrozumieć, na czym to polega, trzeba wgryźć się w specyfikę oddawanych na PSL (i inne partie) kart. Dotychczas w wyborach samorządowych wyborcy PSL byli bardzo świadomi - wskazywali konkretne nazwiska, a ich rozkład był znikomy - najczęściej były to dwa, góra trzy nazwiska z listy, które skupiały niemal 100% głosów oddanych na PSL. W 2014 ten rozstrzał był dużo większy - kosztem innych partii.
Można zatem domyślać się, że tzw. przypadkowi wyborcy, którzy dotychczas oddawali głos na któryś z komitetów, niewiele się nad tym zastanawiając, tym razem przekierowali swoje „sympatie” na PSL. Głównie dlatego, że ludowcy występowali na pierwszej stronie karty do głosowania. Czy można mówić o fałszerstwie w tym przypadku? Pewnie nie. Bardziej o wypaczeniu, ale znów - nie jakimś odgórnie sterowanym, co bezwładnym.
Wreszcie na koniec przestrzelenie się instytutu Ipsos w badaniu exit poll w wyborach samorządowych. Przypomnijmy - firma „trafiła” wszystkie partie poza PSL i PiS (o, mniej więcej 6 pp.). I znów pytanie pozostaje otwarte - albo błędy popełniła owa firma, która organizowała badanie, albo też wyniki wyborów zostały wypaczone właśnie jeśli chodzi o PSL i PiS. Niestety, nie dowiemy się tego, ponieważ Ipsos odmówił dostępu do informacji (w odróżnieniu od analogicznego przypadku w Wielkiej Brytanii), a w następnych wyborach trafił ze swoim exit poll idealnie.
Są jeszcze i mniejsze wnioski, dotyczące głównie nieprawidłowości przy przetrzymywaniu głosów w workach („pakietach”), niechlujstwo przedstawicieli komisji i ich błędy. To niezwykle ważne konstatacje, które jednak stosunkowo łatwo rozwiązać na poziomie rekomendacji przed kolejnymi wyborami. Bo kolejne wybory samorządowe powinny odbyć się już w zupełnie innej rzeczywistości, bardziej profesjonalnej.
Podsumowując, wciąż nie rozstrzygnięto, na jaką skalę wypaczono wynik wyborów samorządowych w ubiegłym roku. Możemy jedynie domyślać się, stawiać hipotezy (mniej lub bardziej prawdopodobne), wreszcie przyjmować coś na wiarę lub intuicję (jak tezy o fałszerstwie).
Dalej jednak „rzeczywistość skrzeczy”, duża część wyborców nie wie, czy ich głosy zostały faktycznie uwzględnione, a wreszcie czy w radach powiatu i sejmikach wojewódzkich rządzą dziś ci, na których rok temu oddaliśmy nasze głosy. Chwała Fundacji Batorego - dzięki niej wiemy więcej, ale to wciąż zdecydowanie za mało, by polskie państwo wyszło z twarzą z zeszłorocznego blamażu. Potrzeba kolejnych badań, a przede wszystkim - wniosków na przyszłość.
Strona 3 z 3
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/273662-ponad-pol-miliona-wypaczonych-glosow-w-wyborach-samorzadowych-5-wnioskow-po-wynikach-ekspertow-fundacji-batorego-wiemy-wiecej-ale-wciaz-za-malo?strona=3