Po pierwsze - cały czas przyjmując, że 100 obwodów jest wiarygodnym materiałem badawczym - fakt, że nie nastąpił spadek odsetka pustych kart do głosowania ma, zdaniem ekspertów, dowodzić, że nie dopisywano do nich głosów na jeden konkretny komitet.
Po drugie - stosunkowo niewielki odsetek liczby głosów podwójnie zakrzyżykowanych ma, według opinii ekspertów, dowodzić, że do ważnych głosów nie dopisywano (przynajmniej na dużą skalę, wpływającą znacząco na rezultat komitetów) drugich krzyżyków, czyniąc je nieważnymi.
Po trzecie - efekt książeczki sprawił, że duża część wyborców chcąc zagłosować „jak dotychczas”, intuicyjnie, zaznaczała kandydatów na każdej z kart do głosowania. Co ważne, nie stwierdzono w dużym stopniu (bo w małym tak, chodzi o ok. 0,4-0,6% głosów) sytuacji, w których głos byłby oddany na kilka komitetów, ale zaliczano go jako ten dla komitetu na pierwszej stronie (czyli Polskiego Stronnictwa Ludowego).
Po czwarte - takie, a nie inne zachowanie wyborców z powodu książeczki (głosowanie na kilka komitetów zamiast na jeden, czego efektem było oddanie głosu nieważnego) wypaczyło wynik wyborów. Jak mocno? Tego nie sposób stwierdzić. Z szacunków dr. Tomasza Żukowskiego wynika, że tak oddanych głosów mogło być ok. pół miliona (a może nawet 700 tysięcy). Jeśli doliczyć do tego ok. 140-150 tys., które mogły zostać źle oszacowane przez obwodowe komisje (wcześniej wspomniane 0,4-0,6%), to liczba potencjalnych głosów, które zostały potraktowane niezgodnie z intencją wyborcy wzrasta do bardzo dużych rozmiarów. Podkreślić tu jednak należy, że liczba „błędów” komisji wyborczych równoważy się i jeszcze bardziej komplikuje sprawę - mniej więcej tyle samo uznano za ważne (choć nie zostały oddane w należyty sposób), co za nieważne (choć zostały oddane w sposób zgodny z instrukcją).
Czy to duża liczba? Zdecydowanie za duża. Mamy bowiem kilkaset tysięcy głosów potencjalnie niepoliczonych zgodnie z intencją wyborcy. Oczywiście należy zadać pytanie, czy rzeczywiście wyborca, który nie czyta instrukcji (lub jej nie rozumie) powinien głosować. Ale to akademickie dyskusje.
W moim przekonaniu te kilkaset tysięcy wyborców zostało oszukanych, wyprowadzonych w pole. Trochę z winy ich samych, trochę z winy członków obwodowych komisji wyborczych, a trochę z winy systemu, który wprowadził do obiegu książeczkę.
Czy wszystko to mogło wpłynąć na gigantyczny przyrost siły Polskiego Stronnictwa Ludowego (zarówno w porównaniu do exit poll, jak i na przykład wyborów parlamentarnych)? Zdecydowanie, choć to tylko hipoteza. Dlaczego tak się stało?
CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Po pierwsze - cały czas przyjmując, że 100 obwodów jest wiarygodnym materiałem badawczym - fakt, że nie nastąpił spadek odsetka pustych kart do głosowania ma, zdaniem ekspertów, dowodzić, że nie dopisywano do nich głosów na jeden konkretny komitet.
Po drugie - stosunkowo niewielki odsetek liczby głosów podwójnie zakrzyżykowanych ma, według opinii ekspertów, dowodzić, że do ważnych głosów nie dopisywano (przynajmniej na dużą skalę, wpływającą znacząco na rezultat komitetów) drugich krzyżyków, czyniąc je nieważnymi.
Po trzecie - efekt książeczki sprawił, że duża część wyborców chcąc zagłosować „jak dotychczas”, intuicyjnie, zaznaczała kandydatów na każdej z kart do głosowania. Co ważne, nie stwierdzono w dużym stopniu (bo w małym tak, chodzi o ok. 0,4-0,6% głosów) sytuacji, w których głos byłby oddany na kilka komitetów, ale zaliczano go jako ten dla komitetu na pierwszej stronie (czyli Polskiego Stronnictwa Ludowego).
Po czwarte - takie, a nie inne zachowanie wyborców z powodu książeczki (głosowanie na kilka komitetów zamiast na jeden, czego efektem było oddanie głosu nieważnego) wypaczyło wynik wyborów. Jak mocno? Tego nie sposób stwierdzić. Z szacunków dr. Tomasza Żukowskiego wynika, że tak oddanych głosów mogło być ok. pół miliona (a może nawet 700 tysięcy). Jeśli doliczyć do tego ok. 140-150 tys., które mogły zostać źle oszacowane przez obwodowe komisje (wcześniej wspomniane 0,4-0,6%), to liczba potencjalnych głosów, które zostały potraktowane niezgodnie z intencją wyborcy wzrasta do bardzo dużych rozmiarów. Podkreślić tu jednak należy, że liczba „błędów” komisji wyborczych równoważy się i jeszcze bardziej komplikuje sprawę - mniej więcej tyle samo uznano za ważne (choć nie zostały oddane w należyty sposób), co za nieważne (choć zostały oddane w sposób zgodny z instrukcją).
Czy to duża liczba? Zdecydowanie za duża. Mamy bowiem kilkaset tysięcy głosów potencjalnie niepoliczonych zgodnie z intencją wyborcy. Oczywiście należy zadać pytanie, czy rzeczywiście wyborca, który nie czyta instrukcji (lub jej nie rozumie) powinien głosować. Ale to akademickie dyskusje.
W moim przekonaniu te kilkaset tysięcy wyborców zostało oszukanych, wyprowadzonych w pole. Trochę z winy ich samych, trochę z winy członków obwodowych komisji wyborczych, a trochę z winy systemu, który wprowadził do obiegu książeczkę.
Czy wszystko to mogło wpłynąć na gigantyczny przyrost siły Polskiego Stronnictwa Ludowego (zarówno w porównaniu do exit poll, jak i na przykład wyborów parlamentarnych)? Zdecydowanie, choć to tylko hipoteza. Dlaczego tak się stało?
CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE.
Strona 2 z 3
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/273662-ponad-pol-miliona-wypaczonych-glosow-w-wyborach-samorzadowych-5-wnioskow-po-wynikach-ekspertow-fundacji-batorego-wiemy-wiecej-ale-wciaz-za-malo?strona=2
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.