Tysiące ludzi na placu Piłsudskiego pod sztandarami Polski i Judeo-Polonii słucha mów płynących z trybuny u popiersia Sierakowskiego. Przepełniona dobrą wolą Anda Rottenberg wspomina ród panów polskich: „Jan Zamoyski wychowany przez króla Francji i wykształcony na uniwersytetach włoskich nosił ukraiński strój, polskie buty i turecką szablę. W 1601 r. zbudował Zamość, idealne miasto renesansowe, gdzie ludzie różnych kultur i religii pracowali razem, żeby stworzyć lepszą przyszłość. Taki model wymagał myślenia o swoim mieście z perspektywy Europy”.
Czy to tylko naiwność na użytek artystycznej prowokacji? Panowie polscy mieli zagwarantowaną władzę w kraju. Dziś wygrywa ten, kto jest bardziej wykształcony, ma więcej pieniędzy i międzynarodowych kontaktów.
A śmiertelna ofiara polskiego antysemityzmu na użytek światowej publiczności ma się bardzo dobrze. Sierakowski dostał stypendia uniwersytetów amerykańskich najwyższej klasy: Harvardu, Princeton i Yale. Jesienią 2013 r. został komentatorem „The International New York Times” (nie na długo – ostatni artykuł opublikował rok temu).
Krytykę Polityczną dotuje Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Redakcja i jej wydawnictwo pobrały w sumie milion sto tysięcy złotych do roku, w którym szef dał się „zabić” w filmowym zamachu dokonanym przez polskich antysemitów. „Sławek” w drodze do banku pozdrawia ludzi dobrej woli nad Wisłą.
Inżynieria narodowa Bartany i Sierakowskiego nie działa w historycznej próżni. Przypomina marzenia niektórych o stworzeniu państwa polsko-żydowskiego zamiast odrodzenia Rzeczypospolitej. Współcześnie jednak nie chodzi tu o stworzenie osobnego państwa, ale o deklarację pojednania narodów.
Idea Judeo-Polonii pojawiła się w drugiej połowie XIX wieku. Miałby to być twór zależny od Niemiec po ich zwycięstwie w wielkim konflikcie europejskim (którym okazała się I wojna światowa), a powstały kosztem naszej niepodległości. Na ziemiach pod zaborami mieszkała jedna trzecia globalnej populacji Żydów. Byli w większości raczej obojętni lub wrodzy sprawie polskiej.
Niektórzy jednak brali udział w demonstracjach patriotów, które poprzedzały powstanie styczniowe, a także w samym powstaniu. Henryk Wohl był ministrem rządu narodowego, a bankier Leopold Kronenberg dał na cele powstańcze milion rubli w złocie i zasiadał w kierownictwie Białych, stronnictwa ugodowego. Ciekawe, że pięć lat później car odznaczył go Orderem św. Włodzimierza i dziedzicznym szlachectwem.
Na przełomie XIX i XX wieku żydowskie partie polityczne różniły się programem, lecz wobec Polski miały wspólny cel: oczekiwanie szerokiej autonomii narodowej i zrównania jidisz z polskim językiem urzędowym. W planach, o których czasem dyskutowano, Dziennik Ustaw wychodziłby w obu językach. Polacy, aby pracować w administracji państwowej, musieliby nauczyć się jidisz, do tego czasu stanowiska przypadałyby Żydom, którzy znali już polski. Szkoły wyższe prowadziłyby wykłady w dwóch językach – co opisywał historyk Andrzej Leszek Szcześniak w eseju pt. „Judeopolonia”, skąd pochodzą informacje na temat tego tworu.
Rodzinny spór
Debata patriotycznych Żydów ze stronnikami Judeo-Polonii dzieliła nawet rodziny w ocenie rewolucji 1905 r. Julian Unszlicht był bratem Józefa Unszlichta, przyszłego członka „rządu polskiego”, który bolszewicy chcieli stworzyć po wojnie 1920 r. Patriota Julian ocenił rok 1905: „Bólem i wstydem przejmuje nas, Polaków pochodzenia żydowskiego, sama świadomość tego pochodzenia wobec niesłychanej w dziejach ludzkości zdrady przez żydostwo tak gościnnej zawsze ojczyzny naszej w wyjątkowo krytycznej chwili jej dziejów (…). Ubiegła rewolucja (…) była rewolucją żydowską, mającą na celu utrwalić hegemonię Izraela nad Polską i zrealizować utopijny ideał »Judeo-Polonii« (…). Siły proletariatu polskiego miały służyć Żydom do wywarcia presji na rząd, by zdobyć na nim ustępstwa, których koszta poniesie Polska, a korzyści zagarnie żydostwo”.
Na czym polegała prawdziwa groza konceptu Judeo-Polonii?
Miało to być państwo satelickie Niemiec. Oddzieliłoby ludność polską zaboru rosyjskiego od Polaków w zaborach pruskim i austriackim, powiększonych po wojnie wygranej przez Niemcy i Austrię.
Projekt takiego państwa żydowskiego przedstawił władzom Niemiecki Komitet Wyzwolenia Żydów Rosyjskich utworzony w Berlinie we wrześniu 1914 r. Judeo-Polonia na ziemiach przedrozbiorowej Rzeczypospolitej rozciągałaby się od Bałtyku do Morza Czarnego. Miała skupiać 6 milionów Żydów z ziem polskich i Rosji. To oni, wraz z niespełna 2 milionami Niemców, byliby najbardziej uprzywilejowaną nacją. W Judeo-Polonii miało też mieszkać 8 milionów Polaków, 5 milionów Ukraińców, 4 miliony Białorusinów i 3,5 miliona Litwinów i Łotyszów.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Tysiące ludzi na placu Piłsudskiego pod sztandarami Polski i Judeo-Polonii słucha mów płynących z trybuny u popiersia Sierakowskiego. Przepełniona dobrą wolą Anda Rottenberg wspomina ród panów polskich: „Jan Zamoyski wychowany przez króla Francji i wykształcony na uniwersytetach włoskich nosił ukraiński strój, polskie buty i turecką szablę. W 1601 r. zbudował Zamość, idealne miasto renesansowe, gdzie ludzie różnych kultur i religii pracowali razem, żeby stworzyć lepszą przyszłość. Taki model wymagał myślenia o swoim mieście z perspektywy Europy”.
Czy to tylko naiwność na użytek artystycznej prowokacji? Panowie polscy mieli zagwarantowaną władzę w kraju. Dziś wygrywa ten, kto jest bardziej wykształcony, ma więcej pieniędzy i międzynarodowych kontaktów.
A śmiertelna ofiara polskiego antysemityzmu na użytek światowej publiczności ma się bardzo dobrze. Sierakowski dostał stypendia uniwersytetów amerykańskich najwyższej klasy: Harvardu, Princeton i Yale. Jesienią 2013 r. został komentatorem „The International New York Times” (nie na długo – ostatni artykuł opublikował rok temu).
Krytykę Polityczną dotuje Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Redakcja i jej wydawnictwo pobrały w sumie milion sto tysięcy złotych do roku, w którym szef dał się „zabić” w filmowym zamachu dokonanym przez polskich antysemitów. „Sławek” w drodze do banku pozdrawia ludzi dobrej woli nad Wisłą.
Inżynieria narodowa Bartany i Sierakowskiego nie działa w historycznej próżni. Przypomina marzenia niektórych o stworzeniu państwa polsko-żydowskiego zamiast odrodzenia Rzeczypospolitej. Współcześnie jednak nie chodzi tu o stworzenie osobnego państwa, ale o deklarację pojednania narodów.
Idea Judeo-Polonii pojawiła się w drugiej połowie XIX wieku. Miałby to być twór zależny od Niemiec po ich zwycięstwie w wielkim konflikcie europejskim (którym okazała się I wojna światowa), a powstały kosztem naszej niepodległości. Na ziemiach pod zaborami mieszkała jedna trzecia globalnej populacji Żydów. Byli w większości raczej obojętni lub wrodzy sprawie polskiej.
Niektórzy jednak brali udział w demonstracjach patriotów, które poprzedzały powstanie styczniowe, a także w samym powstaniu. Henryk Wohl był ministrem rządu narodowego, a bankier Leopold Kronenberg dał na cele powstańcze milion rubli w złocie i zasiadał w kierownictwie Białych, stronnictwa ugodowego. Ciekawe, że pięć lat później car odznaczył go Orderem św. Włodzimierza i dziedzicznym szlachectwem.
Na przełomie XIX i XX wieku żydowskie partie polityczne różniły się programem, lecz wobec Polski miały wspólny cel: oczekiwanie szerokiej autonomii narodowej i zrównania jidisz z polskim językiem urzędowym. W planach, o których czasem dyskutowano, Dziennik Ustaw wychodziłby w obu językach. Polacy, aby pracować w administracji państwowej, musieliby nauczyć się jidisz, do tego czasu stanowiska przypadałyby Żydom, którzy znali już polski. Szkoły wyższe prowadziłyby wykłady w dwóch językach – co opisywał historyk Andrzej Leszek Szcześniak w eseju pt. „Judeopolonia”, skąd pochodzą informacje na temat tego tworu.
Rodzinny spór
Debata patriotycznych Żydów ze stronnikami Judeo-Polonii dzieliła nawet rodziny w ocenie rewolucji 1905 r. Julian Unszlicht był bratem Józefa Unszlichta, przyszłego członka „rządu polskiego”, który bolszewicy chcieli stworzyć po wojnie 1920 r. Patriota Julian ocenił rok 1905: „Bólem i wstydem przejmuje nas, Polaków pochodzenia żydowskiego, sama świadomość tego pochodzenia wobec niesłychanej w dziejach ludzkości zdrady przez żydostwo tak gościnnej zawsze ojczyzny naszej w wyjątkowo krytycznej chwili jej dziejów (…). Ubiegła rewolucja (…) była rewolucją żydowską, mającą na celu utrwalić hegemonię Izraela nad Polską i zrealizować utopijny ideał »Judeo-Polonii« (…). Siły proletariatu polskiego miały służyć Żydom do wywarcia presji na rząd, by zdobyć na nim ustępstwa, których koszta poniesie Polska, a korzyści zagarnie żydostwo”.
Na czym polegała prawdziwa groza konceptu Judeo-Polonii?
Miało to być państwo satelickie Niemiec. Oddzieliłoby ludność polską zaboru rosyjskiego od Polaków w zaborach pruskim i austriackim, powiększonych po wojnie wygranej przez Niemcy i Austrię.
Projekt takiego państwa żydowskiego przedstawił władzom Niemiecki Komitet Wyzwolenia Żydów Rosyjskich utworzony w Berlinie we wrześniu 1914 r. Judeo-Polonia na ziemiach przedrozbiorowej Rzeczypospolitej rozciągałaby się od Bałtyku do Morza Czarnego. Miała skupiać 6 milionów Żydów z ziem polskich i Rosji. To oni, wraz z niespełna 2 milionami Niemców, byliby najbardziej uprzywilejowaną nacją. W Judeo-Polonii miało też mieszkać 8 milionów Polaków, 5 milionów Ukraińców, 4 miliony Białorusinów i 3,5 miliona Litwinów i Łotyszów.
Strona 3 z 4
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/271850-slawomir-sierakowski-klasa-i-kasa?strona=3
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.