Entuzjazm, z jakim Andrzej Duda witany jest przez Polaków to dobry początek do odbudowy wspólnoty. Nie warto zrażać się żółcią po drugiej stronie barykady

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
PAP/Marcin Obara
PAP/Marcin Obara

Nowy prezydent samym swoim wyborem, podniosłą atmosferą w dniu zaprzysiężenia i kontynuacją spotkań z Polakami sprawił już jedno - przywrócił lwią część obywateli do głównego nurtu debaty publicznej. Uwiarygodnił tych, którzy przez ostatnie lata byli na marginesie, nadał im ważność i sprawił, że znów poczuli się potrzebni - nie tylko jemu, ale całemu państwu. Przez osiem lat ci ludzie nie czuli się do końca u siebie - głównie z powodu takiej, a nie innej postawy rządzących (choć nie tylko).

Celnie oddał to Ludwik Dorn, który w swoim stylu opisał problem w wywiadzie właśnie na łamach „Gazety Wyborczej”:

Już Machiavelli radził w „Księciu”, by władcy zabraniali swoim poplecznikom gwałcenia żon i córek poddanych, bo taka rana - uszczerbek na honorze - zostaje w sercu na dziesięciolecia, jątrzy się i nie zarasta. Prezydent złożył deklarację polityczną o odbudowie wspólnoty elementarnego szacunku wzajemnego, więc rodzi to pewne, a nawet duże, nadzieje

— mówił b. marszałek Sejmu w rozmowie z „Gazetą Wyborczą”.

WIĘCEJ: Ludwik Dorn o Andrzeju Dudzie: Mamy do czynienia z politykiem obiecującym. „Deklaracja o odbudowie wspólnoty rodzi duże nadzieje”

CZYTAJ TAKŻE: Ludzie podnieśli głowy! „Duda Day” był wielkim weselem wolnych Polaków. I dużą nadzieją na przyszłość. Krótkie wnioski po wizycie na ulicach Warszawy

W tym właśnie sensie Duda nie może powtórzyć błędu Platformy i w symboliczny sposób „dorzynać watah”, ale sprawić, by jak największa część z nich nie odrzucała a priori nowej władzy. To szalenie trudne zadanie, ale nikt nie mówił, że będzie łatwo.

Abstrahując od górnolotnych celów, jakim miałoby być zasypanie choć części rowów, nowemu prezydentowi i obozowi, z którego się wywodzi taka „taktyka” zwyczajnie się opłaci. Przede wszystkim wytrąci to z rąk argument „pisowskiego prezydenta” i spychania do narożnika „radykalizmu” i otworzy kolejne perspektywy przed całym środowiskiem PiS. Bo skoro prezydent nie okazał się tak straszny, to dlaczego nie dać szansy i rządowi z tego rozdania?

Entuzjazm, z jakim Andrzej Duda witany jest na ulicach miast i miasteczek daje prawdziwą nadzieję, że ta prezydentura będzie oparta o zupełnie inne fundamenty niż Bronisława Komorowskiego. Zresztą i część mainstreamu przyjęła go nad wyraz życzliwie, nie biorąc od razu na ostry celownik. Byłoby dobrze, gdyby ta atmosfera przekuła się w coś bardziej trwałego. Skorzystać mogą na tym wszyscy z obu stron barykady.

CZYTAJ TAKŻE: Miło słuchało się słów Andrzeja Dudy o odbudowie wspólnoty? Realizujmy to. Zabawa w „dorzynanie watah” nigdy nie kończy się dobrze

« poprzednia strona
12

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych