Nowy prezydent samym swoim wyborem, podniosłą atmosferą w dniu zaprzysiężenia i kontynuacją spotkań z Polakami sprawił już jedno - przywrócił lwią część obywateli do głównego nurtu debaty publicznej. Uwiarygodnił tych, którzy przez ostatnie lata byli na marginesie, nadał im ważność i sprawił, że znów poczuli się potrzebni - nie tylko jemu, ale całemu państwu. Przez osiem lat ci ludzie nie czuli się do końca u siebie - głównie z powodu takiej, a nie innej postawy rządzących (choć nie tylko).
Celnie oddał to Ludwik Dorn, który w swoim stylu opisał problem w wywiadzie właśnie na łamach „Gazety Wyborczej”:
Już Machiavelli radził w „Księciu”, by władcy zabraniali swoim poplecznikom gwałcenia żon i córek poddanych, bo taka rana - uszczerbek na honorze - zostaje w sercu na dziesięciolecia, jątrzy się i nie zarasta. Prezydent złożył deklarację polityczną o odbudowie wspólnoty elementarnego szacunku wzajemnego, więc rodzi to pewne, a nawet duże, nadzieje
— mówił b. marszałek Sejmu w rozmowie z „Gazetą Wyborczą”.
W tym właśnie sensie Duda nie może powtórzyć błędu Platformy i w symboliczny sposób „dorzynać watah”, ale sprawić, by jak największa część z nich nie odrzucała a priori nowej władzy. To szalenie trudne zadanie, ale nikt nie mówił, że będzie łatwo.
Abstrahując od górnolotnych celów, jakim miałoby być zasypanie choć części rowów, nowemu prezydentowi i obozowi, z którego się wywodzi taka „taktyka” zwyczajnie się opłaci. Przede wszystkim wytrąci to z rąk argument „pisowskiego prezydenta” i spychania do narożnika „radykalizmu” i otworzy kolejne perspektywy przed całym środowiskiem PiS. Bo skoro prezydent nie okazał się tak straszny, to dlaczego nie dać szansy i rządowi z tego rozdania?
Entuzjazm, z jakim Andrzej Duda witany jest na ulicach miast i miasteczek daje prawdziwą nadzieję, że ta prezydentura będzie oparta o zupełnie inne fundamenty niż Bronisława Komorowskiego. Zresztą i część mainstreamu przyjęła go nad wyraz życzliwie, nie biorąc od razu na ostry celownik. Byłoby dobrze, gdyby ta atmosfera przekuła się w coś bardziej trwałego. Skorzystać mogą na tym wszyscy z obu stron barykady.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Nowy prezydent samym swoim wyborem, podniosłą atmosferą w dniu zaprzysiężenia i kontynuacją spotkań z Polakami sprawił już jedno - przywrócił lwią część obywateli do głównego nurtu debaty publicznej. Uwiarygodnił tych, którzy przez ostatnie lata byli na marginesie, nadał im ważność i sprawił, że znów poczuli się potrzebni - nie tylko jemu, ale całemu państwu. Przez osiem lat ci ludzie nie czuli się do końca u siebie - głównie z powodu takiej, a nie innej postawy rządzących (choć nie tylko).
Celnie oddał to Ludwik Dorn, który w swoim stylu opisał problem w wywiadzie właśnie na łamach „Gazety Wyborczej”:
Już Machiavelli radził w „Księciu”, by władcy zabraniali swoim poplecznikom gwałcenia żon i córek poddanych, bo taka rana - uszczerbek na honorze - zostaje w sercu na dziesięciolecia, jątrzy się i nie zarasta. Prezydent złożył deklarację polityczną o odbudowie wspólnoty elementarnego szacunku wzajemnego, więc rodzi to pewne, a nawet duże, nadzieje
— mówił b. marszałek Sejmu w rozmowie z „Gazetą Wyborczą”.
W tym właśnie sensie Duda nie może powtórzyć błędu Platformy i w symboliczny sposób „dorzynać watah”, ale sprawić, by jak największa część z nich nie odrzucała a priori nowej władzy. To szalenie trudne zadanie, ale nikt nie mówił, że będzie łatwo.
Abstrahując od górnolotnych celów, jakim miałoby być zasypanie choć części rowów, nowemu prezydentowi i obozowi, z którego się wywodzi taka „taktyka” zwyczajnie się opłaci. Przede wszystkim wytrąci to z rąk argument „pisowskiego prezydenta” i spychania do narożnika „radykalizmu” i otworzy kolejne perspektywy przed całym środowiskiem PiS. Bo skoro prezydent nie okazał się tak straszny, to dlaczego nie dać szansy i rządowi z tego rozdania?
Entuzjazm, z jakim Andrzej Duda witany jest na ulicach miast i miasteczek daje prawdziwą nadzieję, że ta prezydentura będzie oparta o zupełnie inne fundamenty niż Bronisława Komorowskiego. Zresztą i część mainstreamu przyjęła go nad wyraz życzliwie, nie biorąc od razu na ostry celownik. Byłoby dobrze, gdyby ta atmosfera przekuła się w coś bardziej trwałego. Skorzystać mogą na tym wszyscy z obu stron barykady.
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/261748-entuzjazm-z-jakim-andrzej-duda-witany-jest-przez-polakow-to-dobry-poczatek-do-odbudowy-wspolnoty-nie-warto-zrazac-sie-zolcia-po-drugiej-stronie-barykady?strona=2