Ludzie podnieśli głowy! "Duda Day" był wielkim weselem wolnych Polaków. I dużą nadzieją na przyszłość. Krótkie wnioski po wizycie na ulicach Warszawy

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
PAP/Jacek Turczyk
PAP/Jacek Turczyk

Spędziłem dziś cały upalny dzień na ulicach Warszawy. Towarzyszyłem prezydentowi Andrzejowi Dudzie podczas zaprzysiężenia w Sejmie, w trakcie przywitania przez warszawiaków, obserwowałem uroczystość w Zamku Królewskim, widziałem ceremonię na Placu Piłsudskiego i spacer na Krakowskie Przedmieście. Wreszcie znalazłem się w tłumie wiwatującym na cześć nowej głowy państwa przed Pałacem Prezydenckim.

Główny wniosek ze wszystkich uroczystości jest jeden: Polacy podnieśli głowy. Widać to było zwłaszcza na twarzach tych, którzy przybyli z nierzadko dalekich regionów kraju, by przywitać nowego prezydenta przed Pałacem Prezydenckim. Pogardzani przez rząd, główne ośrodki medialne i opiniotwórcze, wypychani na margines debaty publicznej, ośmieszani i wyszydzani, mieli dziś swój dzień triumfu. To o tyle istotne, że duża, stanowczo zbyt duża część społeczeństwa była przez ostatnie pięć (osiem) lat wyłączona z oficjalnego funkcjonowania państwa, słowem - nie czuła się u siebie. Z jakich przyczyn - to temat na osobne, bardziej szczegółowe rozważania. Ale nie da się, po prostu nie da się w ten sposób współtworzyć wspólnoty. Andrzej Duda przywrócił ich do debaty publicznej, dał im godność, o jaką dopominali się od kilku lat - bezskutecznie - od rządzących z Platformy. To daje nadzieje.

Zwycięstwo i pierwsze gesty Andrzeja Dudy dają nadzieję na zmianę dotychczasowego paradygmatu. Na przełamanie dotychczasowych konfliktów, na zasypanie choć kilku spośród niezliczonej liczby rowów między Polakami. Nowy prezydent to rozumie - stąd listy i do „Gazety Polskiej”, i do „Gazety Wyborczej”, stąd powtarzane do znudzenia przekonanie o konieczności odbudowy polskiej wspólnoty. Fetującemu go tłumowi na Krakowskim Przedmieście przekazał tak naprawdę jeden komunikat: wyciągnijmy rękę do lemingów, do tych, którzy stoją poza archipelagami polskości, poza zaangażowaniem w sferę publiczną.

Co ważne, nowy prezydent nie zapomniał o swoim ciągłości z prezydenturą Lecha Kaczyńskiego. Wielu to oburzyło, ale był to jasny sygnał wysłany do prawicowego elektoratu. Takich było zresztą więcej w dzisiejszym dniu - choć na tyle subtelnych, że nie zamkniętych w obrębie jednego schematu myślenia.

To naprawdę może być prezydentura wszystkich Polaków - nie w sensie wyświechtanego sloganu, ale naprawdę wyciągniętej ręki do ludzi z różnych stron barykady. Nie wszyscy tę ofertę przyjmą, to jasne, wielu będzie szukało okazji do odświeżenia wojny polsko-polskiej. Przykładem tego jest postawa dziennika z Czerskiej czy Donalda Tuska, który - podejmując kuriozalną grę wokół zaproszenia na zaprzysiężenie - próbował odtworzyć specyficzny klimat konfliktu między Polakami. Ale to już nie działa. To już jest zupełnie inny kraj, czego Donald Tusk i jego akolici najwyraźniej jeszcze nie rozumieją. Może przyjdzie i taki czas.

Andrzej Duda odnalazł się podczas czwartkowych uroczystości - tak w Sejmie podczas orędzia, jak i w przemówieniu do żołnierzy na Placu Piłsudskiego i w kilku słowach do wiwatującego tłumu na Krakowskim Przedmieściu. Retorycznie dorasta do roli prezydenta, czy spełni pokładanie w nim nadzieje i oczekiwania - dowiemy się w najbliższych miesięcy. Fakt faktem, że Duda dał dziś głęboki oddech tym, którzy oczekiwali normalności w polskim życiu publicznym. Rzecz jasna od razu znaleźli się ci, którzy narzekali na nadmierny patos czy wręcz „amok” tych przed Pałacem. Czerska zdążyła nawet narzekać, że Duda nie wspomniało Smoleńsku. Zostawmy ich w tej żółci, podobnie jak buczących posłów Platformy.

Co ważne, nowy prezydent został całkiem pozytywnie - jak na oczekiwania - przyjęty przez rząd Platformy. Szczególnie dobrze wyglądała postawa ministra Tomasza Siemoniaka, którego było stać na pozytywne sygnały podczas przemówienia i przyjazne mrugnięcie okiem w trakcie uroczystości na Zamku Królewskim. To ważne - bo to z tym ministrem (przynajmniej do listopada) nowy prezydent będzie musiał współpracować. Szkoda byłoby tych trzech miesięcy na bezsensowne przepychanki, mając w perspektywie negocjacje przed przyszłorocznym szczytem NATO w Warszawie.

Podniosła uroczystość w Sejmie, doskonała ceremonia na Placu Piłsudskiego i entuzjazm obywateli na Krakowskim Przedmieściu to naprawdę bardzo dobry początek prezydentury. Prezydentury zapewne nieakceptowanej przez wszystkich, ale czasu, który może postawić Polskę na nogi. Będziemy obserwować na działania prezydenta w sferze gospodarczej, polityki zagranicznej czy wewnętrznej, ale największe nadzieje należy wiązać z odbudową społecznych relacji. Być może będziemy wspominać pierwsze dni sierpnia jako początki nowej, lepszej Polski.

Czego państwu, jak i nowemu prezydentowi szczerze życzę. Czwartkowy „Duda Day” był wielkim weselem wolnych Polaków. Dziś czas na radość - od jutra na ciężką pracę.


Nowość!

Rodzinne i duchowe korzenie Prezydenta, jego poglądy i zainteresowania: „Andrzej Duda Nasz Prezydent”. Książka do kupienia wSklepiku.pl. Polecamy!

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych