Niecałe trzy miesiące temu podczas konferencji prasowej zapytałem premier Ewę Kopacz o kwestię afery taśmowej. Czy otrzymamy obiecany raport w tej sprawie, czy nie boi się o to, że podsłuchani politycy (obecni w rządzie) mogą być szantażowani przez dysponentów taśm, wreszcie - czy obecność Rostowskiego, Sikorskiego et consortes nie przeszkadza szefowej rządu.
W odpowiedzi otrzymałem butę i kpiny ze strony pani premier.
Pan widocznie ma większą wiedzę niż ja w sprawię afery podsłuchowej. Nie znam tych nagrań, wiem, że są w prokuraturze, nie słuchałam ich. Jedynym adresatem pytań w tej sprawie jest prokurator. Nie znam tych nagrań, więc trudno mi oceniać te nagrania. Myślę, że prokuratura jest instytucją, która tę sprawę wyjaśnia i to ona - bez popędzania przez kogokolwiek - wyjaśni tę sprawę.
Łatwiej żyć, kiedy człowiek nie jest taki podejrzliwy. Gdyby się okazało, że na taśmach jest coś złego, nie tylko dowód przestępstwa, ale i sugestie, że te materiały mogą być podstawą szantażu kogokolwiek, to od tego jest państwo polskie, od tego są instytucje, które świadczą o tym, że to państwo polskie działa. Na pewno ja się tym nie będę zajmować. I z całym szacunkiem do pana redaktora, pan też nie
— mówiła poirytowana Ewa Kopacz.
„Na pewno ja się tym nie będę zajmować…” W perspektywie wydarzeń z ostatnich dni te słowa brzmią jak dobry żart. Przegrane przez Bronisława Komorowskiego (i, nie ma co kryć, całą Platformę) wybory prezydenckie i cyrk wokół ujawnionych przez Zbigniewa Stonogę akt śledztwa ws. afery taśmowej zmieniły tę optykę.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Niecałe trzy miesiące temu podczas konferencji prasowej zapytałem premier Ewę Kopacz o kwestię afery taśmowej. Czy otrzymamy obiecany raport w tej sprawie, czy nie boi się o to, że podsłuchani politycy (obecni w rządzie) mogą być szantażowani przez dysponentów taśm, wreszcie - czy obecność Rostowskiego, Sikorskiego et consortes nie przeszkadza szefowej rządu.
W odpowiedzi otrzymałem butę i kpiny ze strony pani premier.
Pan widocznie ma większą wiedzę niż ja w sprawię afery podsłuchowej. Nie znam tych nagrań, wiem, że są w prokuraturze, nie słuchałam ich. Jedynym adresatem pytań w tej sprawie jest prokurator. Nie znam tych nagrań, więc trudno mi oceniać te nagrania. Myślę, że prokuratura jest instytucją, która tę sprawę wyjaśnia i to ona - bez popędzania przez kogokolwiek - wyjaśni tę sprawę.
Łatwiej żyć, kiedy człowiek nie jest taki podejrzliwy. Gdyby się okazało, że na taśmach jest coś złego, nie tylko dowód przestępstwa, ale i sugestie, że te materiały mogą być podstawą szantażu kogokolwiek, to od tego jest państwo polskie, od tego są instytucje, które świadczą o tym, że to państwo polskie działa. Na pewno ja się tym nie będę zajmować. I z całym szacunkiem do pana redaktora, pan też nie
— mówiła poirytowana Ewa Kopacz.
„Na pewno ja się tym nie będę zajmować…” W perspektywie wydarzeń z ostatnich dni te słowa brzmią jak dobry żart. Przegrane przez Bronisława Komorowskiego (i, nie ma co kryć, całą Platformę) wybory prezydenckie i cyrk wokół ujawnionych przez Zbigniewa Stonogę akt śledztwa ws. afery taśmowej zmieniły tę optykę.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Strona 1 z 3
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/255883-3-miesiace-temu-zapytalem-kopacz-o-afere-tasmowa-odpowiedzia-byly-buta-i-kpiny-dzis-premier-zachowuje-sie-jak-komorowski-po-i-turze-skonczy-tak-samo
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.