Działaczka PO donosząc na dziennikarza "Rz" poszła za radą Donalda Tuska. Premier już w przypadku sędziego Milewskiego dał znać, jak rozumie wymiar sprawiedliwości

rys. Andrzej Krauze
rys. Andrzej Krauze

Stanowczo zbyt małym echem odbiła się sprawa donosu polityków Platformy Obywatelskiej na dziennikarza "Rzeczpospolitej", który ośmielił się pokazać, jak łatwo można zagłosować w wewnętrznych wyborach Platformy Obywatelskiej. Andrzej Stankiewicz oddał wówczas dwa głosy - na Gowina i Tuska - pokazując, jak kruchy jest "bezpieczny i nowoczesny" system wyborczy przyjęty w szeregach PO.

CZYTAJ WIĘCEJ: Prokuratura na baczność przed Platformą. Na życzenie polityków PO śledczy zajmą się dziennikarzem "Rz", który ośmieszył wewnętrzne wybory w partii

Granice prowokacji dziennikarskiej zawsze są dyskusyjne. Przy okazji sprawy z sędzią Milewskim, który był przekonany, że przyjmuje telefoniczne wskazówki z KPRM (nie widząc w tym niczego nadzwyczajnego) premier Tusk wykazał się czujnością. Rutynowe skarcenie - bardziej za danie się złapać niż za złamanie standardów - poprzedziło jednak pogrożenie palcem samemu dziennikarzowi.

CZYTAJ WIĘCEJ: Sąd w Gdańsku na usługach Kancelarii Premiera? "Gazeta Polska Codziennie" publikuje nagranie z prezesem Sądu Okręgowego w Gdańsku

Premier dużą część odpowiedzialności za całą sprawę przerzucił wówczas na dziennikarzy, przekonując, że "w kwestii prowokacji nie można wykluczyć przestępstwa".

Mamy do czynienia prawdopodobnie z fałszowaniem dokumentów, w tym przypadku maila, oraz powoływanie się na wpływy w KPRM

- przestrzegał szef rządu.

Autor prowokacji był zresztą pierwszą osobą, którą zainteresował się w tej sprawie wymiar sprawiedliwości.

Jedynym winnym jest Miter. Jakby nie węszył, to byśmy się nie dowiedzieli, jakbyśmy się nie dowiedzieli, afery by nie było. Obawiam się, że w najbliższym czasie na dziennikarzach, którzy nieco głębiej zaglądają na zaplecze układów władzy, testowane będą rozmaite „efekty mrożące” – w poszukiwaniu najskuteczniejszego

- pisał Wiktor Świetlik.

CZYTAJ TAKŻE: Idzie zima. Wymiar sprawiedliwości po prostu nauczył się od tych, którzy go krytykowali

Minęło kilka ładnych miesięcy i okazuje się, że Świetlik miał rację - niewiele zmieniło się w mentalności ludzi władzy i w postrzeganiu rzeczywistości przez prokuratorów. "Rzeczpospolita" pisze co prawda, że śledczy nie rwali się do podjęcia śledztwa, na razie mamy też do czynienia z zawiadomieniem i "czynnościami sprawdzającymi", a nie wszczętym postępowaniem czy zarzutami, co wyraźnie podkreślali przedstawiciele Prokuratury Generalnej. Ale warto trzymać rękę na pulsie. Miejmy nadzieję, że przedstawiciele wymiaru sprawiedliwości zachowają resztki honoru i nie postawią Stankiewiczowi zarzutów. Byłoby to absurdalne i groźne, a przy tym niezdrowo korespondujące z oficjalnym uznaniem, że sprawa taśm PO nie zyskała zainteresowania śledczych. O zamiecionych pod dywan śledztwach związanych z katastrofą smoleńską nie wspominając.

Oby prokuratorzy nie skompromitowali się w stylu nadgorliwej działaczki Platformy Obywatelskiej, która najwyraźniej wzięła sobie do serca słowa premiera i z godnym podziwu zacięciem apelowała do śledczych o sprawdzenie działań Stankiewicza.

Ktoś musiał zareagować i powiedzieć, że "Król jest nagi!"

- pisała na Twitterze.

Na marginesie - jej aktywność w tym serwisie jest godna uwagi. Kilka pierwszych z brzegu próbek:

PO wprowadziła nowoczesny system głosowania który został celowo ośmieszony wraz z organizatorem wyborów. Cudze trzeba oddać.

Nawet przez myśl nie przeszło mi jakiekolwiek współczucie dla Schetyny. A @premiertusk niczym #Lewandowski oddał z nawiązką temu co go kopał

W partii Gowina widzę jedną korzyść : imię Moherowe babki mogą się pomylić w głosowaniu.

Więcej popisów pani Zagozdy na jej profilu na Twitterze.

Reakcje polityków PO - tak w kwestii sędziego Milewskiego, jak i teraz - pokazują, jak mocno rządzący odlecieli, przekonani o swojej wielkiej roli i słuszności tego, co robią. A to przecież tylko dwa przykłady z długiej listy co najmniej dziwnych zachowań na styku rządu, władzy sądowniczej i mediów. Nocne spotkania Pawła Grasia z Hajdarowiczem pod śmietnikiem były tego najlepszym przykładem. Niech więc nie dziwi co bardziej prorządowych komentatorów, gdy wśród ciut przewrażliwionych pojawią się kolejne porównania Polski z Białorusią. Władza sama mruga okiem, dając do zrozumienia, że jej odruchy są często bardziej wschodnie niż pochodzące z Zachodu.

I jeszcze jedno pytanie, które warto postawić sobie przy każdej podobnej sytuacji. Wyobrażają sobie państwo, jak mocny (i słuszny!) byłby odzew i atak mediów, gdyby w analogicznej sytuacji zajęto się, dajmy na to, Dominiką Wielowieyską w trakcie rządów Prawa i Sprawiedliwości, a do prokuratury nie pobiegłaby - wsparta przez posłów PO - Jadwiga Zagozda, tylko któryś z polityków PiS? A dziś cisza. Przyśpiewka "Nic się nie stało" jest już chyba nieformalnym hymnem tych sześcioletnich rządów.

CZYTAJ TAKŻE: Ta władza, ten system, nie mają demokratycznych nawyków. Widać to tym mocniej, im bardziej podbramkowa staje się sytuacja

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.