W ubiegłym roku naprawdę niewielu komentatorów politycznych dawało szansę wygranej Trumpowi, co przy totalnym poparciu mainstreamowych mediów (MSM) i przy zdrowotnych kłopotach kandydatki zbytnio ją rozleniwiło. Już następnego dnia po przegranej Clinton wymyślono wersję, że to Rosjanie i Putin znacząco wpłynęli na zwycięstwo Trumpa poprzez ingerencję w amerykański proces wyborczy. Taka interpretacja fiaska Clinton dawała pożywkę jej rozczarowanym zwolennikom: przegrała przez manipulację, nielegalną obcą interwencję i oszustwo.
Wobec tego wyborcy Partii Demokratycznej muszą udzielić wszechstronnej pomocy i poparcia kierownictwu Partii, aby ‘tego uzurpatora” zasiadającego w Białym Domu z łaski Putina pozbyć się jak najszybciej. W sumie właśnie taka narracja obowiązuje do dzisiaj i Trump znalazł się w potrzasku lewackiego spisku. Dlatego połączone siły postępowego świata z Partią Demokratyczną, MSM, biurokracją “deep state” i wszelkiego lewactwa, dzień, w dzień atakują Trumpa i jego współpracowników, a ich celem jest impeachment.
Dlatego jesteśmy świadkami licznych przecieków tajnych państwowych informacji, które mają doprowadzić do impeachmentu Prezydenta, a w najgorszym przypadku powstrzymać i zablokować wszelkie zapowiadane przez niego reformy. Reformy te upodmiatawiały by amerykańską klasę średnią, amerykański biznes i amerykańską szeroko rozumianą tożsamość ze szkodą dla tak drogich lewicy ponadnarodowych idei, jak na przykład duszące amerykański biznes słynne i durne Globalne Ocieplenie, czy przyjmowanie większej liczby uchodźców.
W całym tym tańcu globalistycznych elit, najbardziej chyba gubi się Putin, którego użytkowo MSM i lewicowi politycy malują diabłem wcielonym o niesamowitej mocy i możliwościach. Nie dość, że zainstalował swojego kandydata w Białym Domu, niszcząc szanse zasłużonej i namaszczonej na prezydenta kandydatki Clinton, to jeszcze bezczelnie dalej knuje, teraz się do swojego kandydata nie przyznając.
W sumie zastanawiałem się dlaczego lewaccy globaliści zdecydowali się na Rosję, wyznaczając jej i Putinowi tak znaczną rolę w swoich planach walki z niespodziewanie wyrosłym fenomenem Trumpa. Przecież lewica zawsze kochała Rosję, najpierw bolszewicką, która “powstała” też nie tylko z inicjatywy niemieckiej (opłacenie dywersji z Leninem na froncie wschodnim, aby wytrącić Rosję z wojny). Przecież drugim elementem dywersji był zespół amerykańskich komunistów płynących z zastrzykiem gotówki i Lwem Bronsteinem-Trockim z Nowego Jorku.
Rosja, ta jeszcze sowiecka, z którą próbował zdradzać Amerykę jej senator Edward Kennedy śląc jeszcze w 1983 r. propozycje I-mu bolszewickiemu sekretarzowi (Jurij Andropow) jak nie dopuścić do drugiej kadencji prezydenckiej reakcyjnego Ronalda Reagana. Rosja już Putina, sprzed kilku lat, któremu za hojne “dotacje” ówczesna sekretarz stanu Hillary Clinton pozwoliła przejąć, aż 20% amerykańskich zasobów uranu! Ta sama Rosja Putina, dla którego, aby nie robić mu przykrości, prezydent Obama odwołał instalacje tarczy antyrakietowej m.in. w Polsce, proponując Putinowi słynny reset we wzajemnych stosunkach. Na Boga, przecież brat szefa kampanii wyborczej Hillary Clinton Johna Podesty był zarejestrowanym agentem interesów Rosji w USA!
Wydaje się, że lewica dokonując tej “rosyjskiej” operacji użyła złej sławy swoich powiązań z Rosją przeciwko Trumpowi. Złej sławy właśnie wśród konserwatystów i republikanów, tak aby oddzielić ich, poróżnić z Trumpem, korzystając z tego, że podczas kampanii prezydenckiej, Trump kilka razy w aspekcie zwalczania ISIS wypowiedział się dobrze o Putinie.
Pozostaje pytanie, dlaczego globalistyczni lewacy tak raptem znienawidzili Putina? Przecież jeszcze w debacie prezydenckiej w 2012 r. Obama wyśmiewał od zacofanych wsteczników zimnowojennych republikańskiego kandydata, którym był Mitt Romney. Romney powiedział wtedy, że to właśnie Rosja (ze swoim arsenałem jądrowym i ciągotami do dominacji w sąsiedztwie) stanowi największe wyzwanie dla USA. Dziś lewica przejęła ówczesną argumentację Partii Republikańskiej.
Putinowi pewnie trudno jest się połapać w tym, kto tak naprawdę jest mu bliższy na amerykańskiej scenie politycznej. Problem w tym, że Putin chce tego samego co Amerykanie (obojętnie z której partii), chce rozszerzać swoje wpływy na sąsiednie kraje (i nie tylko). W zasadzie on też chce zjednoczonej Europy od Uralu do Lizbony tyle, że pod swoim przywództwem i na swoich warunkach. Jeśli na dzień dzisiejszy Putin “sympatyzuje” z polityką Trumpa (czy Orbana i o zgrozo nawet z Kaczyńskiego!), to dlatego, że ich wspólnym wrogiem jest zwalczająca państwa narodowe globalistyczna lewica na czele, której w Europie stoi Angela Akbar Merkel…
Na bieżącym etapie młotkiem do uderzania Trumpa jest zwolniony przez niego z posady dyrektora FBI słynny dwumetrowy James Comey (ten sam od “polskich” obozów koncentracyjnych). Comey to primadonna o wielkich ambicjach, facet, który w tamtym roku przedstawił oczywiste zarzuty dyskwalifikujące kandydatkę na urząd prezydenta Hillary Clinton (afera mailowa, łamanie tajemnic państwowych), aby w konkluzji podkreślić, że w sumie to nie ma prokuratora, który by ją oskarżył.
Wydaje się, że Trump miał już dosyć bycia rozgrywanym przez Comeya i będąc jego szefem, po prostu go wyrzucił. Wcześniej, w trakcie rozpętanej kampanii rzucanych pomówień i oskarżeń o rzekomych powiązaniach Trumpa i jego ludzi z Putinem, Comey 3 razy na pytanie Trumpa potwierdził, że nie jest on przedmiotem śledztwa prowadzonego w tej sprawie przez FBI. Kiedy jednak Trump chcąc odrzucić od siebie ciągle pojawiające się w MSM oskarżenia zażądał od Comeya, aby ten powtórzył to samo publicznie, Comey zbył go nie chcąc oczyścić go publicznie z pomówień.
Comey nie był jedynym, który nie mógł znaleźć żadnych dowodów na “współpracę’ Trumpa i jego ludzi z Putinem. Podobne opinie wygłosili inni szefowie służb z administracji byłego prezydenta Obamy: “muzułmanin” John Brennan, czy Mr “Deep State” James Clapper. W sumie Trump podejrzewał, że Comey dokonywał nielegalnych przecieków do MSM o rzekomych powiązaniach Trumpa z Rosjanami jednocześnie prywatnie zapewniając swojego zwierzchnika, że nic na niego nie ma i nie jest on przedmiotem śledztwa.
Trump nie był politykiem, dopiero nim się staje i nie mając doświadczeń z normami świata dyplomatycznego, czasem coś niestosownego palnie (np. na twitterze), czym wszystkich zaskoczy (w tym swoich sojuszników). Powyższe zupełnie nie przeszkadza wyborcom i zwolennikom Trumpa, potwierdza jedynie w ich oczach, że jest jednym z nich, autentycznym człowiekiem, jeszcze nie sprzedanym establishmentowym elitom i polityce.
Czytaj dalej na następnej stronie
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
W ubiegłym roku naprawdę niewielu komentatorów politycznych dawało szansę wygranej Trumpowi, co przy totalnym poparciu mainstreamowych mediów (MSM) i przy zdrowotnych kłopotach kandydatki zbytnio ją rozleniwiło. Już następnego dnia po przegranej Clinton wymyślono wersję, że to Rosjanie i Putin znacząco wpłynęli na zwycięstwo Trumpa poprzez ingerencję w amerykański proces wyborczy. Taka interpretacja fiaska Clinton dawała pożywkę jej rozczarowanym zwolennikom: przegrała przez manipulację, nielegalną obcą interwencję i oszustwo.
Wobec tego wyborcy Partii Demokratycznej muszą udzielić wszechstronnej pomocy i poparcia kierownictwu Partii, aby ‘tego uzurpatora” zasiadającego w Białym Domu z łaski Putina pozbyć się jak najszybciej. W sumie właśnie taka narracja obowiązuje do dzisiaj i Trump znalazł się w potrzasku lewackiego spisku. Dlatego połączone siły postępowego świata z Partią Demokratyczną, MSM, biurokracją “deep state” i wszelkiego lewactwa, dzień, w dzień atakują Trumpa i jego współpracowników, a ich celem jest impeachment.
Dlatego jesteśmy świadkami licznych przecieków tajnych państwowych informacji, które mają doprowadzić do impeachmentu Prezydenta, a w najgorszym przypadku powstrzymać i zablokować wszelkie zapowiadane przez niego reformy. Reformy te upodmiatawiały by amerykańską klasę średnią, amerykański biznes i amerykańską szeroko rozumianą tożsamość ze szkodą dla tak drogich lewicy ponadnarodowych idei, jak na przykład duszące amerykański biznes słynne i durne Globalne Ocieplenie, czy przyjmowanie większej liczby uchodźców.
W całym tym tańcu globalistycznych elit, najbardziej chyba gubi się Putin, którego użytkowo MSM i lewicowi politycy malują diabłem wcielonym o niesamowitej mocy i możliwościach. Nie dość, że zainstalował swojego kandydata w Białym Domu, niszcząc szanse zasłużonej i namaszczonej na prezydenta kandydatki Clinton, to jeszcze bezczelnie dalej knuje, teraz się do swojego kandydata nie przyznając.
W sumie zastanawiałem się dlaczego lewaccy globaliści zdecydowali się na Rosję, wyznaczając jej i Putinowi tak znaczną rolę w swoich planach walki z niespodziewanie wyrosłym fenomenem Trumpa. Przecież lewica zawsze kochała Rosję, najpierw bolszewicką, która “powstała” też nie tylko z inicjatywy niemieckiej (opłacenie dywersji z Leninem na froncie wschodnim, aby wytrącić Rosję z wojny). Przecież drugim elementem dywersji był zespół amerykańskich komunistów płynących z zastrzykiem gotówki i Lwem Bronsteinem-Trockim z Nowego Jorku.
Rosja, ta jeszcze sowiecka, z którą próbował zdradzać Amerykę jej senator Edward Kennedy śląc jeszcze w 1983 r. propozycje I-mu bolszewickiemu sekretarzowi (Jurij Andropow) jak nie dopuścić do drugiej kadencji prezydenckiej reakcyjnego Ronalda Reagana. Rosja już Putina, sprzed kilku lat, któremu za hojne “dotacje” ówczesna sekretarz stanu Hillary Clinton pozwoliła przejąć, aż 20% amerykańskich zasobów uranu! Ta sama Rosja Putina, dla którego, aby nie robić mu przykrości, prezydent Obama odwołał instalacje tarczy antyrakietowej m.in. w Polsce, proponując Putinowi słynny reset we wzajemnych stosunkach. Na Boga, przecież brat szefa kampanii wyborczej Hillary Clinton Johna Podesty był zarejestrowanym agentem interesów Rosji w USA!
Wydaje się, że lewica dokonując tej “rosyjskiej” operacji użyła złej sławy swoich powiązań z Rosją przeciwko Trumpowi. Złej sławy właśnie wśród konserwatystów i republikanów, tak aby oddzielić ich, poróżnić z Trumpem, korzystając z tego, że podczas kampanii prezydenckiej, Trump kilka razy w aspekcie zwalczania ISIS wypowiedział się dobrze o Putinie.
Pozostaje pytanie, dlaczego globalistyczni lewacy tak raptem znienawidzili Putina? Przecież jeszcze w debacie prezydenckiej w 2012 r. Obama wyśmiewał od zacofanych wsteczników zimnowojennych republikańskiego kandydata, którym był Mitt Romney. Romney powiedział wtedy, że to właśnie Rosja (ze swoim arsenałem jądrowym i ciągotami do dominacji w sąsiedztwie) stanowi największe wyzwanie dla USA. Dziś lewica przejęła ówczesną argumentację Partii Republikańskiej.
Putinowi pewnie trudno jest się połapać w tym, kto tak naprawdę jest mu bliższy na amerykańskiej scenie politycznej. Problem w tym, że Putin chce tego samego co Amerykanie (obojętnie z której partii), chce rozszerzać swoje wpływy na sąsiednie kraje (i nie tylko). W zasadzie on też chce zjednoczonej Europy od Uralu do Lizbony tyle, że pod swoim przywództwem i na swoich warunkach. Jeśli na dzień dzisiejszy Putin “sympatyzuje” z polityką Trumpa (czy Orbana i o zgrozo nawet z Kaczyńskiego!), to dlatego, że ich wspólnym wrogiem jest zwalczająca państwa narodowe globalistyczna lewica na czele, której w Europie stoi Angela Akbar Merkel…
Na bieżącym etapie młotkiem do uderzania Trumpa jest zwolniony przez niego z posady dyrektora FBI słynny dwumetrowy James Comey (ten sam od “polskich” obozów koncentracyjnych). Comey to primadonna o wielkich ambicjach, facet, który w tamtym roku przedstawił oczywiste zarzuty dyskwalifikujące kandydatkę na urząd prezydenta Hillary Clinton (afera mailowa, łamanie tajemnic państwowych), aby w konkluzji podkreślić, że w sumie to nie ma prokuratora, który by ją oskarżył.
Wydaje się, że Trump miał już dosyć bycia rozgrywanym przez Comeya i będąc jego szefem, po prostu go wyrzucił. Wcześniej, w trakcie rozpętanej kampanii rzucanych pomówień i oskarżeń o rzekomych powiązaniach Trumpa i jego ludzi z Putinem, Comey 3 razy na pytanie Trumpa potwierdził, że nie jest on przedmiotem śledztwa prowadzonego w tej sprawie przez FBI. Kiedy jednak Trump chcąc odrzucić od siebie ciągle pojawiające się w MSM oskarżenia zażądał od Comeya, aby ten powtórzył to samo publicznie, Comey zbył go nie chcąc oczyścić go publicznie z pomówień.
Comey nie był jedynym, który nie mógł znaleźć żadnych dowodów na “współpracę’ Trumpa i jego ludzi z Putinem. Podobne opinie wygłosili inni szefowie służb z administracji byłego prezydenta Obamy: “muzułmanin” John Brennan, czy Mr “Deep State” James Clapper. W sumie Trump podejrzewał, że Comey dokonywał nielegalnych przecieków do MSM o rzekomych powiązaniach Trumpa z Rosjanami jednocześnie prywatnie zapewniając swojego zwierzchnika, że nic na niego nie ma i nie jest on przedmiotem śledztwa.
Trump nie był politykiem, dopiero nim się staje i nie mając doświadczeń z normami świata dyplomatycznego, czasem coś niestosownego palnie (np. na twitterze), czym wszystkich zaskoczy (w tym swoich sojuszników). Powyższe zupełnie nie przeszkadza wyborcom i zwolennikom Trumpa, potwierdza jedynie w ich oczach, że jest jednym z nich, autentycznym człowiekiem, jeszcze nie sprzedanym establishmentowym elitom i polityce.
Czytaj dalej na następnej stronie
Strona 2 z 4
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/344444-trump-kontrrewolucja-i-globalisci-tam-gdzie-lewica-nie-rzadzi-przechodzi-do-totalnej-opozycji?strona=2
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.