Żyjemy w świecie, w którym wypychani z własnej tożsamości narodowej, jesteśmy pośpiesznie upychani w rozmaite ponadnarodowe projekty i struktury. Jesteśmy bombardowani i ogłuszani kawalerią powietrzną multikulti, a nasze społeczności są faszerowane uchodźcami niosącymi obce naszej cywilizacji wartości. To im, islamskim religijnym fanatykom, pełnym pogardy dla naszej cywilizacji chrześcijańskiej globaliści powierzyli rolę jeźdźców Apokalipsy. To oni niosą strach i grozę, destabilizując nasze społeczności umożliwiając globalistycznej lewicy militaryzację społeczeństw i powodując utratę naszych tradycyjnych wolności.
Tam gdzie lewica nie rządzi, przechodzi do totalnej opozycji. Dziś jej hasłem jest ”rule, or ruin” (rządź, albo zniszcz). Lewica na służbie banksterów odeszła od swojej tradycyjnej roli obrońcy ludzi pracy, czy ludzi, którzy nie mogą sobie poradzić w życiu. Lewica postawiła dziś na wszelkiego rodzaju mniejszości, od seksualnych, po etniczne. Wspiera też wszystkie dewiacje, które w jej rozumieniu pozwolą rozwalić tradycyjny model rodziny, własności i państwa.
Żyjemy w czasach nasyconych niespodziankami, na naszych oczach Pani Historia zatacza zdumiewające koło. W połowie lat 30-tych (i wcześniej) ubiegłego wieku w bolszewickiej Rosji miała miejsce seria słynnych pokazowych procesów moskiewskich, w których eliminowano z życia (nie tylko politycznego) niewygodnych konkurentów Stalina pod oskarżeniem m.in. o współpracę z wrogimi, imperialistycznymi zachodnimi państwami, w tym z USA.
Dziś amerykańska lewica i MSM razem z deep state pod dyrekcją politbiura międzynarodowych banksterów niezmordowanie montuje oskarżenia wobec administracji prezydenta Trumpa o jego powiązaniach z zimnowojennym, nacjonalistycznym i imperialistycznym rosyjskim Putinem. Właśnie tacy ludzie wspierani przez reakcjonistów jak Kaczyński, Trump, Orban zagrażają dziś lewackiej wizji kibutzu, ogólnej szczęśliwości przygotowywanej dla ludzkości.
W tytule użyłem określenia “kontrrewolucja”. Kiedy w końcówce XVII wieku w przepastnych paszczach absolutystycznych sąsiednich mocarstw ginęła demokratyczna (na owe czasy) I Rzeczpospolita, za oceanem na świat przychodziła republika Stanów Zjednoczonych AP. W przeciwieństwie do w miarę równoległej rewolucji francuskiej, która zakończyła się cesarstwem z Napoleonem Bonaparte, amerykańska rewolucja utrzymała ustrój republikański oparty na Konstytucji, który (po wielu poprawkach) trwa do dzisiaj. Amerykańska rewolucja zapewnia wolność słowa, własności prywatnej i wolność wyznania stawiając w centrum prawa jednostki.
Dzisiejsza kontrrewolucja lewackich globalistów proponuje wolnym obywatelom Ameryki orwellowski kibbutz. Donald J. Trump (wraz ze swoim programem “America First”) jest jednym z trybunów amerykańskiej wolności i mimo swoich wszystkich niedoskonałości jest postrzegany jako jedna z ostatnich szans ocalenia ideałów i tradycji amerykańskiej rewolucji przed banksterskim walcem ze swoim orwellowskim programem totalnej koncentracji władzy i nastania ery nowego systemu niewolnictwa. Na naszych oczach w sercu supermocarstwa zachodzą zmagania, których wynik zdecyduje o dalszym kierunku rozwoju naszej cywilizacji.
A wszystko przez to, że banksterzy przegapili prezydenckie wybory w USA i teraz ręką wydobytą z nocnika próbują nam wskazać naszą świetlaną przyszłość. Trump i jemu podobni, którzy budzą patriotyczne i nacjonalistyczne demony i przez to przeciwdziałają pochodowi nowego socjalistycznego porządku światowego, oznaczają koniec świata lewicy i dlatego znajdują się na celowniku lewicy.
W wielu krajach obserwujemy odrodzenie lokalnych patriotyzmów. Ludzie stykając się z wężem multikulti próbują ocalić własną historycznie ukształtowaną tożsamość i wartości służące wzmocnieniu rodziny, a nawet religii, dającej przecież podstawy moralne naszej zachodniej cywilizacji. To przebudzenie jest reakcją na sponsorowane przez centra globalistyczne zwalczanie właśnie wartości służących rodzinie, religii i narodowemu państwu.
Trump wygrywając wybory prezydenckie znalazł się w potrzasku. Biały Dom. To miejsce było zarezerwowane dla Hillary Clinton, która co najmniej przez 12 lat przygotowywała się do objęcia prezydentury gromadząc ogromny majątek (Globalna Fundacja Clintonów) i po sowiecku czekając w kolejce na swój czas. Choć pierwszy raz (2008 r.) niejawne elity nadające w polityce kierunek i namaszczenie przyszłym liderom zdecydowały się na wystawienie innego konia wyścigowego (Obamę), który miał większe szanse na przyśpieszone wdrożenie ich planów zmian społecznych dlatego, że oszałamiał żeńską część wyborców młodością i wdziękiem, jednocześnie apelując do poczucia winy (odkupienie grzechu niewolnictwa) u reszty rozkojarzonych Amerykanów.
Czytaj dalej na następnej stronie
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Żyjemy w świecie, w którym wypychani z własnej tożsamości narodowej, jesteśmy pośpiesznie upychani w rozmaite ponadnarodowe projekty i struktury. Jesteśmy bombardowani i ogłuszani kawalerią powietrzną multikulti, a nasze społeczności są faszerowane uchodźcami niosącymi obce naszej cywilizacji wartości. To im, islamskim religijnym fanatykom, pełnym pogardy dla naszej cywilizacji chrześcijańskiej globaliści powierzyli rolę jeźdźców Apokalipsy. To oni niosą strach i grozę, destabilizując nasze społeczności umożliwiając globalistycznej lewicy militaryzację społeczeństw i powodując utratę naszych tradycyjnych wolności.
Tam gdzie lewica nie rządzi, przechodzi do totalnej opozycji. Dziś jej hasłem jest ”rule, or ruin” (rządź, albo zniszcz). Lewica na służbie banksterów odeszła od swojej tradycyjnej roli obrońcy ludzi pracy, czy ludzi, którzy nie mogą sobie poradzić w życiu. Lewica postawiła dziś na wszelkiego rodzaju mniejszości, od seksualnych, po etniczne. Wspiera też wszystkie dewiacje, które w jej rozumieniu pozwolą rozwalić tradycyjny model rodziny, własności i państwa.
Żyjemy w czasach nasyconych niespodziankami, na naszych oczach Pani Historia zatacza zdumiewające koło. W połowie lat 30-tych (i wcześniej) ubiegłego wieku w bolszewickiej Rosji miała miejsce seria słynnych pokazowych procesów moskiewskich, w których eliminowano z życia (nie tylko politycznego) niewygodnych konkurentów Stalina pod oskarżeniem m.in. o współpracę z wrogimi, imperialistycznymi zachodnimi państwami, w tym z USA.
Dziś amerykańska lewica i MSM razem z deep state pod dyrekcją politbiura międzynarodowych banksterów niezmordowanie montuje oskarżenia wobec administracji prezydenta Trumpa o jego powiązaniach z zimnowojennym, nacjonalistycznym i imperialistycznym rosyjskim Putinem. Właśnie tacy ludzie wspierani przez reakcjonistów jak Kaczyński, Trump, Orban zagrażają dziś lewackiej wizji kibutzu, ogólnej szczęśliwości przygotowywanej dla ludzkości.
W tytule użyłem określenia “kontrrewolucja”. Kiedy w końcówce XVII wieku w przepastnych paszczach absolutystycznych sąsiednich mocarstw ginęła demokratyczna (na owe czasy) I Rzeczpospolita, za oceanem na świat przychodziła republika Stanów Zjednoczonych AP. W przeciwieństwie do w miarę równoległej rewolucji francuskiej, która zakończyła się cesarstwem z Napoleonem Bonaparte, amerykańska rewolucja utrzymała ustrój republikański oparty na Konstytucji, który (po wielu poprawkach) trwa do dzisiaj. Amerykańska rewolucja zapewnia wolność słowa, własności prywatnej i wolność wyznania stawiając w centrum prawa jednostki.
Dzisiejsza kontrrewolucja lewackich globalistów proponuje wolnym obywatelom Ameryki orwellowski kibbutz. Donald J. Trump (wraz ze swoim programem “America First”) jest jednym z trybunów amerykańskiej wolności i mimo swoich wszystkich niedoskonałości jest postrzegany jako jedna z ostatnich szans ocalenia ideałów i tradycji amerykańskiej rewolucji przed banksterskim walcem ze swoim orwellowskim programem totalnej koncentracji władzy i nastania ery nowego systemu niewolnictwa. Na naszych oczach w sercu supermocarstwa zachodzą zmagania, których wynik zdecyduje o dalszym kierunku rozwoju naszej cywilizacji.
A wszystko przez to, że banksterzy przegapili prezydenckie wybory w USA i teraz ręką wydobytą z nocnika próbują nam wskazać naszą świetlaną przyszłość. Trump i jemu podobni, którzy budzą patriotyczne i nacjonalistyczne demony i przez to przeciwdziałają pochodowi nowego socjalistycznego porządku światowego, oznaczają koniec świata lewicy i dlatego znajdują się na celowniku lewicy.
W wielu krajach obserwujemy odrodzenie lokalnych patriotyzmów. Ludzie stykając się z wężem multikulti próbują ocalić własną historycznie ukształtowaną tożsamość i wartości służące wzmocnieniu rodziny, a nawet religii, dającej przecież podstawy moralne naszej zachodniej cywilizacji. To przebudzenie jest reakcją na sponsorowane przez centra globalistyczne zwalczanie właśnie wartości służących rodzinie, religii i narodowemu państwu.
Trump wygrywając wybory prezydenckie znalazł się w potrzasku. Biały Dom. To miejsce było zarezerwowane dla Hillary Clinton, która co najmniej przez 12 lat przygotowywała się do objęcia prezydentury gromadząc ogromny majątek (Globalna Fundacja Clintonów) i po sowiecku czekając w kolejce na swój czas. Choć pierwszy raz (2008 r.) niejawne elity nadające w polityce kierunek i namaszczenie przyszłym liderom zdecydowały się na wystawienie innego konia wyścigowego (Obamę), który miał większe szanse na przyśpieszone wdrożenie ich planów zmian społecznych dlatego, że oszałamiał żeńską część wyborców młodością i wdziękiem, jednocześnie apelując do poczucia winy (odkupienie grzechu niewolnictwa) u reszty rozkojarzonych Amerykanów.
Czytaj dalej na następnej stronie
Strona 1 z 4
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/344444-trump-kontrrewolucja-i-globalisci-tam-gdzie-lewica-nie-rzadzi-przechodzi-do-totalnej-opozycji?strona=1