Czy po Brexicie powstaną Franko-Niemcy? Fantasmagorie w polityce kończą się niekiedy opłakanymi skutkami

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. Pixabay
fot. Pixabay

Czy w Europie wkrótce powstaną Franko-Niemcy? Coś na kształt europejskiego „twardego jądra”, pierwsze państwo beznarodowe? Choć po Brexicie trudno w to uwierzyć, są tacy, którzy wciąż wierzą w tę utopię…

Do wierzących należy Leszek Turkiewicz, autor „Paryskiego nie-co-dziennika” w „Angorze”. Zazwyczaj Turkiewicz pisze o szeroko pojętej kulturze, z naciskiem na Francję, co chętnie czytuję, bo wykazuje się i kulturą słowa i niecodzienną wiedzą o „la grande Nation”. Ostatnio jednak postanowił zająć się polityką i popełnił tekst pt. „Brexit, czyli czas na Franko-Niemcy”. Jest w nim wiele encyklopedycznych informacji, jak to rodziła się Unia Europejska, kto wpadł na ten pomysł i dlaczego. A wszystko to po to, by dojść do konkluzji, że w obecnej sytuacji:

bardziej prawdopodobna wydaje się ucieczka do przodu z inicjatywy dwóch państw, których pojednanie legło u podstaw integracji.

Krótko mówiąc, zdaniem autora powstanie europeleton podzielonych na grupy, z Francją i Niemcami („G2”) na czele. Bo ponoć bardzo się kochają i integrują nad wyraz. A to przywódcy tych - nie wiedzieć dlaczego jeszcze oddzielnych krajów - splatali sobie nad grobami w Verdun, to wymieniali się bibliofilskimi prezentami, obradowały też wspólnie ich parlamenty, ba:

Pojawiały się sugestie, nieśmiałe jeszcze, o utworzeniu w przyszłości potężnej konfederacji Franko-Niemców i przyznawaniu podwójnej narodowości obywatelom obu państw przypominającej, że Frankowie to kiedyś było plemię germańskie

— koniec cytatu. Więc czas, by w tym „nowym świecie” to wreszcie ziścić.

Zadziwiające. Nie śmiem podważać wiedzy Turkiewicza o Francji, ani posądzać go o naiwność, zatem zastanawia mnie, co skłoniło go do takich wniosków? Tym bardziej, że poprzedza je lukier, jakim omaścił to, za przeproszeniem, „twarde jądro”. W tym kontekście muszę nieco obszerniej dorzucić parę faktów, które wykazują, że Niemcy i Francuzi, uchodzący w potocznej opinii za wzór pojednania odwiecznych wrogów są małżeństwem kontraktowym, zaś wykres ich relacji wygląda jak sinusoida, od pompatycznych gestów na pokaz, po impertynencje, inwektywy, trzaskanie drzwiami i ciche miesiące, od porozumienia, do kolejnych kryzysów, gdy nierzadko zrywane były nawet zaplanowane konsultacje międzyrządowe.

Francusko-niemieckie zbliżenie nie było ani łatwe, ani przyjemne. Co prawda prezydent Charles de Gaulle i kanclerz Konrad Adenauer paradowali razem w rządowym kabriolecie, lecz ich antypatia była tajemnicą poliszynela. Podobnie rzecz miała się z następcą Adenauera, Ludwigiem Erhardem, sympatią nie darzyli się również Willy Brandt i Georges Pompidou. Zbliżenie Paryża i Bonn wymusiły interesy gospodarcze, czego wyrazem było powołanie Wspólnoty Węgla i Stali, zainicjowanej przez szefa francuskiej dyplomacji Roberta Schumana. Przełamywanie mocno zakorzenionych uprzedzeń (między oboma tymi krajami było o wiele więcej wojen, niż między Polską a Niemcami), zapoczątkowało dopiero chwycenie się za ręce prezydenta Francoise’a Mitterranda i kanclerza Helmuta Kohla przy nagrobkach ofiar I wojny.

To fakt, akurat tych polityków połączyła osobista przyjaźń. Kohl nie krył łez na pogrzebie Mitterranda. Faktem jest także to, że bez tej przyjaźni i bez porozumienia Francji z Niemcami stworzenie Unii Europejskiej nie byłoby możliwe. Ale nawet w tym przypadku siłą napędową nie był nagły przypływ sympatii Francuzów do Niemców, lecz strach. W chwili upadku komunizmu Francuzi ironizowali, iż tak bardzo kochają Niemców, że woleliby zachowania aż dwóch ich państw. Paryż bał się, że Niemcy Zachodnie, dotychczasowy „karzeł polityczny”, urosną po scaleniu z NRD w siłę i zaczną realizować własną politykę. Dziennik „Le Figaro” pytał otwarcie w tytule swej czołówki: „Faut-il avoir peur de la grande Allemagne?” - „Czy bać się wielkich Niemiec?”. Od tej chwili maksymą francuskiej polityki stała się „europeizacja” niebezpiecznego sąsiada, możliwie jak największe wplecenie i uzależnienie od współtworzonej unii, aby - mówiąc wprost - zachować go pod kontrolą.

Pierwszym dowodem, że czas francuskiej adwokatury RFN w Europie minął bezpowrotnie były liczne i ostre utarczki z niemieckim rządem, zwłaszcza przy ustalaniu kryteriów unii walutowej oraz zasad funkcjonowania Europejskiego Banku Centralnego we Frankfurcie nad Menem. Prezydent Jacques Chirac nie miał z Kohlem łatwego życia, lecz gdy ten przegrał wybory w 1998r., zadzwonił do niego z wyrazami ubolewania. Nie spieszył się za to z gratulacjami dla Gerharda Schrödera, który już w kampanii wyborczej zapowiadał przemodelowanie stosunków bilateralnych z Francją.

Jak powiedział, tak zrobił. Nowy kanclerz zaczął od odrzucenia zaproszenia na obchody 80 rocznicy zakończenia I wojny, w których Kohl uczestniczył regularnie.

Czas skończyć z kajaniem się Niemców za historię

— uzasadnił Schröder, co doprowadziło Chiraka do nieskrywanej irytacji. Prezydent Francji nie mógł też przełknąć niemiecko-brytyjskiego memorandum o kierunkach rozwoju europejskiej socjaldemokracji, wypracowanych przez szefa rządu RFN z premierem Tony`m Blairem.

Między Paryżem a Berlinem powiało chłodem. Gdy przed szczytem UE w Berlinie kanclerz zapowiedział, że wystąpi o ograniczenie wpłat RFN na rzecz wspólnoty, urynkowienie rolnictwa i likwidację agrozasiłków, których Francja była głównym beneficjentem, Chirac wypalił bez ogródek, że „nie dopuści do meblowania unii po niemiecku”.

Oliwy do ognia dolał minister spraw zagranicznych Joschka Fischer, który przedstawił koncepcję przebudowy organów decyzyjnych unii i nowego podziału kompetencji. We Francji zawrzało: media przypomniały o 23 wojnach z Niemcami i zarzuciły rządowi SPD-Zielonych kolejną próbę „germanizowania Europy”. Szef francuskiej dyplomacji Hubert Vedrine nazwał niemieckiego odpowiednika „laikiem z germańską pychą” i „szczurołapem wiodącym ludność ku okrutnemu rozczarowaniu”. Niemieckie media zrewanżowały się Francuzom oskarżeniami o „niereformowalne lewactwo”, „rynkową ignorancję” i „wstecznictwo”.

Czytaj dalej na następnej stronie ===>

123
następna strona »

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych