Naprawdę Pan wierzy, że taki stan rzeczy jest możliwy na dłuższą metę?
Oczywiście, bez problemu. Jest jasność celu, który nas łączy. Tym celem jest zdobycie szacunku dla Polaków.
Mówił Pan o tym, że przywróci ten szacunek w ciągu 3 lat. Jak Pan planuje tego dokonać?
Agencja PR-owa – jedna z najlepszych w Wielkiej Brytanii – poinformowała mnie, że przez miesiąc mojej kampanii wizerunek Polaków w Londynie poprawił się o 300%. A jeszcze rok nie minął od kiedy złożyłem obietnicę, że ten wizerunek zmienię. Póki co, mam za sobą dobry początek. Plan polega na tym, by … dać Anglikom w mordę. Miłością. Odurzyć ich miłością, która wynika z odwagi. Odwagi, by powiedzieć, że my ten ich kraj kochamy i jesteśmy wdzięczni, że możemy tam być. Ale oni też mają być wdzięczni. Bo co to ma znaczyć? Jednostronna miłość? Przecież to nie do przyjęcia. Potrzebne jest podejście, które nie będzie agresywne czy zaczepne, ale stanowcze i z wdziękiem. Ten wdzięk i poczucie humoru to właśnie zaprzeczenie agresji. Nie chcę, by Anglicy czuli się zagrożeni naszym supermocarstwem londyńskim.
Jaki jest w takim razie stosunek białych Anglików do Polaków?
To naprawdę bardzo długi temat. Ten nasz wizerunek należy poprawić. Pamiętajmy, że na brytyjskiej prowincji, tam gdzie nie ma częstego kontaktu z obcokrajowcami, istnieje odsetek ludzi, którzy są otwarci. To nacjonaliści, używając popularnego w Polsce wyrażenia – najgorszego sortu. Tych ludzi trzeba zneutralizować, by nikt na Wyspach nie krytykował Polaków, byśmy byli stawiani za wzór jako perłą w koronie królowej. Jestem urodzony i wychowany w Anglii, dlatego ja się Anglików nie boję. Jeśli ktoś przyjmuje postawę rasistowską, to mnie tylko cieszy. Bo ważną rzeczą w życiu jest mieć dobrego wroga. Wtedy się dzieje.
Dalszy ciąg na następnej stronie ===>
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Naprawdę Pan wierzy, że taki stan rzeczy jest możliwy na dłuższą metę?
Oczywiście, bez problemu. Jest jasność celu, który nas łączy. Tym celem jest zdobycie szacunku dla Polaków.
Mówił Pan o tym, że przywróci ten szacunek w ciągu 3 lat. Jak Pan planuje tego dokonać?
Agencja PR-owa – jedna z najlepszych w Wielkiej Brytanii – poinformowała mnie, że przez miesiąc mojej kampanii wizerunek Polaków w Londynie poprawił się o 300%. A jeszcze rok nie minął od kiedy złożyłem obietnicę, że ten wizerunek zmienię. Póki co, mam za sobą dobry początek. Plan polega na tym, by … dać Anglikom w mordę. Miłością. Odurzyć ich miłością, która wynika z odwagi. Odwagi, by powiedzieć, że my ten ich kraj kochamy i jesteśmy wdzięczni, że możemy tam być. Ale oni też mają być wdzięczni. Bo co to ma znaczyć? Jednostronna miłość? Przecież to nie do przyjęcia. Potrzebne jest podejście, które nie będzie agresywne czy zaczepne, ale stanowcze i z wdziękiem. Ten wdzięk i poczucie humoru to właśnie zaprzeczenie agresji. Nie chcę, by Anglicy czuli się zagrożeni naszym supermocarstwem londyńskim.
Jaki jest w takim razie stosunek białych Anglików do Polaków?
To naprawdę bardzo długi temat. Ten nasz wizerunek należy poprawić. Pamiętajmy, że na brytyjskiej prowincji, tam gdzie nie ma częstego kontaktu z obcokrajowcami, istnieje odsetek ludzi, którzy są otwarci. To nacjonaliści, używając popularnego w Polsce wyrażenia – najgorszego sortu. Tych ludzi trzeba zneutralizować, by nikt na Wyspach nie krytykował Polaków, byśmy byli stawiani za wzór jako perłą w koronie królowej. Jestem urodzony i wychowany w Anglii, dlatego ja się Anglików nie boję. Jeśli ktoś przyjmuje postawę rasistowską, to mnie tylko cieszy. Bo ważną rzeczą w życiu jest mieć dobrego wroga. Wtedy się dzieje.
Dalszy ciąg na następnej stronie ===>
Strona 4 z 5
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/293262-ksiaze-jan-zylinski-dla-wpolitycepl-anglikom-trzeba-dac-w-morde-miloscia-chce-stworzyc-polskie-mocarstwo-w-londynie-nasz-wywiad?strona=4