W Anglii nie brakuje Polaków, którzy w ogóle nie uczą się angielskiego i żyją zamknięci w swoich grupach, a z drugiej strony są też ludzie, którzy swojej polskości się wstydzą. To poważny problem?
Niestety zawsze tak było. Są nawet ludzie, którzy zmieniają nazwiska na angielskie i z dziećmi, a nawet współmałżonkiem, rozmawiają po angielsku. Tego typu zachowania łączy jedna cecha – polskie kompleksy. Anglik urodzony w Indiach, we Francji, gdziekolwiek na świecie, zawsze będzie się czuł Anglikiem, a jego pierwszym językiem będzie angielski. Oni hołdują zasadzie, z która i ja się zgadzam – człowiek urodzony w stajnie nie jest koniem. Niezależnie od kraju urodzenia czy zamieszkania, to człowiek określa sam swoją tożsamość. A w naszej sytuacji podstawą jest zachowanie polskiego języka. To podstawa tego imperium, które chce budować. Mogę mieć kadrę złożoną z dziesiątek tysięcy osób, pracujących dzień i noc, a rezultat będzie żaden, bo Polacy się wynarodowią. Nie mogę do tego dopuścić!
Jak Pan sobie wyobraża to „polskie imperium” w Londynie?
Ono już istnieje. Jako mocarstwo ekonomiczne. W Polsce się o tym dużo nie mówi, bo Londyn kojarzy się głównie z młodymi ludźmi pracującymi na zmywaku. A ja znam setki polskich biznesmenów, którzy idą jak burza. Przeciętny polski pilot w Bitwie o Anglię zestrzelił cztery razy więcej samolotów nieprzyjaciela niż angielski. I tacy właśnie są ci nasi biznesmeni w Londynie w porównaniu do tych nieszczęsnych przedsiębiorców brytyjskich. Po prostu jesteśmy lepsi i to o wiele. W przeciągu dziesięciu lat będzie kilku polskich miliarderów, a w 25 lat Polak zostanie premierem Wielkiej Brytanii. W Polsce zbudować takie mocarstwo nie jest łatwo. Są konflikty wewnętrzne, mamy naszych kochanych sąsiadów, do tego te polskie kompleksy…
To tych kompleksów nie ma w Londynie?
Ja im mówię, że są baranami i im te kompleksy mijają.
Mówi się też o tym, że dla Polaka na emigracji największym wrogiem jest drugi Polak. To prawda?
Niektórzy tak mówią, ale ja na to nie zwracam uwagi. Dzięki temu poruszyłem te prawie 40 tysięcy ludzi, stworzyłem tę kadrę „polskiego wojska londyńskiego”. Cieszę się też z tego, że w naszym środowisku nie ma żadnych podziałów typu lewica-prawica, PiS-PO. Wiadomo, że Polacy lubią takie tematy, dlatego poruszają je przy kawie, ale nie istnieją w czasie wspólnej pracy.
Dalszy ciąg na następnej stronie ===>
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
W Anglii nie brakuje Polaków, którzy w ogóle nie uczą się angielskiego i żyją zamknięci w swoich grupach, a z drugiej strony są też ludzie, którzy swojej polskości się wstydzą. To poważny problem?
Niestety zawsze tak było. Są nawet ludzie, którzy zmieniają nazwiska na angielskie i z dziećmi, a nawet współmałżonkiem, rozmawiają po angielsku. Tego typu zachowania łączy jedna cecha – polskie kompleksy. Anglik urodzony w Indiach, we Francji, gdziekolwiek na świecie, zawsze będzie się czuł Anglikiem, a jego pierwszym językiem będzie angielski. Oni hołdują zasadzie, z która i ja się zgadzam – człowiek urodzony w stajnie nie jest koniem. Niezależnie od kraju urodzenia czy zamieszkania, to człowiek określa sam swoją tożsamość. A w naszej sytuacji podstawą jest zachowanie polskiego języka. To podstawa tego imperium, które chce budować. Mogę mieć kadrę złożoną z dziesiątek tysięcy osób, pracujących dzień i noc, a rezultat będzie żaden, bo Polacy się wynarodowią. Nie mogę do tego dopuścić!
Jak Pan sobie wyobraża to „polskie imperium” w Londynie?
Ono już istnieje. Jako mocarstwo ekonomiczne. W Polsce się o tym dużo nie mówi, bo Londyn kojarzy się głównie z młodymi ludźmi pracującymi na zmywaku. A ja znam setki polskich biznesmenów, którzy idą jak burza. Przeciętny polski pilot w Bitwie o Anglię zestrzelił cztery razy więcej samolotów nieprzyjaciela niż angielski. I tacy właśnie są ci nasi biznesmeni w Londynie w porównaniu do tych nieszczęsnych przedsiębiorców brytyjskich. Po prostu jesteśmy lepsi i to o wiele. W przeciągu dziesięciu lat będzie kilku polskich miliarderów, a w 25 lat Polak zostanie premierem Wielkiej Brytanii. W Polsce zbudować takie mocarstwo nie jest łatwo. Są konflikty wewnętrzne, mamy naszych kochanych sąsiadów, do tego te polskie kompleksy…
To tych kompleksów nie ma w Londynie?
Ja im mówię, że są baranami i im te kompleksy mijają.
Mówi się też o tym, że dla Polaka na emigracji największym wrogiem jest drugi Polak. To prawda?
Niektórzy tak mówią, ale ja na to nie zwracam uwagi. Dzięki temu poruszyłem te prawie 40 tysięcy ludzi, stworzyłem tę kadrę „polskiego wojska londyńskiego”. Cieszę się też z tego, że w naszym środowisku nie ma żadnych podziałów typu lewica-prawica, PiS-PO. Wiadomo, że Polacy lubią takie tematy, dlatego poruszają je przy kawie, ale nie istnieją w czasie wspólnej pracy.
Dalszy ciąg na następnej stronie ===>
Strona 3 z 5
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/293262-ksiaze-jan-zylinski-dla-wpolitycepl-anglikom-trzeba-dac-w-morde-miloscia-chce-stworzyc-polskie-mocarstwo-w-londynie-nasz-wywiad?strona=3