Oczywiście ta amerykańska „dobra zmiana” będzie możliwa pod warunkiem, że nie będzie rządził tam Donald Trump, albo jeśli on – jako prezydent – nie zmieni swoich obecnych poglądów. Niestety zawsze istnieje ryzyko, że sprawy nie pójdą po naszej myśli, ale to nie zwalnia nas o dbałość o niepodległość w każdych uwarunkowaniach geopolitycznych.
To obecne niemiecko-amerykańskie „partnerstwo w przywództwie” sprawia, że jakiekolwiek pretensje Polski wobec postępowania Berlina było bagatelizowane przez naszych amerykańskich partnerów. Dla nich liczył się spokój w Europie, bo on umożliwiał zajęcie się problemami w innych częściach świata. A przecież te pretensje były poważne, choćby w sprawie Nordstream, teraz Nordstream2 czy wspólnych do niedawna przedsięwzięć militarnych niemiecko-rosyjskich.
Ten wymuszony spokój umożliwił Niemcom zdominowanie Polski za pośrednictwem rządzącej do niedawna partii – Platformy Obywatelskiej. Chadecy Angeli Merkel są z nią w jednej rodzinie europejskiej – EPP. Berlin za pośrednictwem PO i zaprzyjaźnionych z nią ośrodków medialnych, roztoczył tak ścisłą kuratelę polityczną nad Polską, że zaczynało to już powoli przypominać stan zależności kolonialnej, także w sferze gospodarczej. I to stąd się wzięły tak ostre, niewybredne ataki niemieckich mediów po ubiegłorocznej utracie władzy przez PO. **Niemcy – jak wielu Polaków określa to kolokwialnie - stracili po prostu „dojną krowę”, która na dodatek głosowała na forum unijnym tak jak Berlin sobie tego życzył.
Raczej nie ma więc wątpliwości, że gdy Angela Merkel – patronka polityczna establishmentu III RP, skupionego wokół Platformy Obywatelskiej i Nowoczesnej straci władzę - stalowe kleszcze nacisku Niemiec na Polskę osłabną.
Ciąg dalszy na następnej stronie ===>
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Oczywiście ta amerykańska „dobra zmiana” będzie możliwa pod warunkiem, że nie będzie rządził tam Donald Trump, albo jeśli on – jako prezydent – nie zmieni swoich obecnych poglądów. Niestety zawsze istnieje ryzyko, że sprawy nie pójdą po naszej myśli, ale to nie zwalnia nas o dbałość o niepodległość w każdych uwarunkowaniach geopolitycznych.
To obecne niemiecko-amerykańskie „partnerstwo w przywództwie” sprawia, że jakiekolwiek pretensje Polski wobec postępowania Berlina było bagatelizowane przez naszych amerykańskich partnerów. Dla nich liczył się spokój w Europie, bo on umożliwiał zajęcie się problemami w innych częściach świata. A przecież te pretensje były poważne, choćby w sprawie Nordstream, teraz Nordstream2 czy wspólnych do niedawna przedsięwzięć militarnych niemiecko-rosyjskich.
Ten wymuszony spokój umożliwił Niemcom zdominowanie Polski za pośrednictwem rządzącej do niedawna partii – Platformy Obywatelskiej. Chadecy Angeli Merkel są z nią w jednej rodzinie europejskiej – EPP. Berlin za pośrednictwem PO i zaprzyjaźnionych z nią ośrodków medialnych, roztoczył tak ścisłą kuratelę polityczną nad Polską, że zaczynało to już powoli przypominać stan zależności kolonialnej, także w sferze gospodarczej. I to stąd się wzięły tak ostre, niewybredne ataki niemieckich mediów po ubiegłorocznej utracie władzy przez PO. **Niemcy – jak wielu Polaków określa to kolokwialnie - stracili po prostu „dojną krowę”, która na dodatek głosowała na forum unijnym tak jak Berlin sobie tego życzył.
Raczej nie ma więc wątpliwości, że gdy Angela Merkel – patronka polityczna establishmentu III RP, skupionego wokół Platformy Obywatelskiej i Nowoczesnej straci władzę - stalowe kleszcze nacisku Niemiec na Polskę osłabną.
Ciąg dalszy na następnej stronie ===>
Strona 2 z 3
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/286541-dlaczego-nie-nalezy-sie-bac-zmierzchu-rzadow-angeli-merkel-pozbawi-to-tlenu-establishment-postokraglostolowy?strona=2