Zawodnicy biało-czerwonych kultywują piękne tradycje wiary i patriotyzmu. Husarz, powstaniec i Zawisza Czarny w polskiej reprezentacji

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot.  PAP/Bartłomiej Zborowski
fot. PAP/Bartłomiej Zborowski

Trudno sobie wyobrazić coś gorszego, co mogłoby spotkać jakiekolwiek dziecko. Ja chyba nie potrafię. Kuba jako 11-latek został bez rodziców, ale nie bez rodziny, która zajęła się młodym chłopakiem i jego dalszym wychowaniem. Dziesięć lat później trafił do Wisły Kraków i stał się znanym piłkarzem. Niedługo potem wyjechał do Borussii Dortmund, żeby zdobyć mistrzostwo Niemiec i grać w Lidze Mistrzów. Został filarem polskiej kadry i osiągnął piłkarskie szczyty, i to pomimo iż przedtem znalazł się na dnie tak głębokim, że najbliżsi mocno się martwili, czy uda mu się z niego wyjść. Błaszczykowski jest jednak typem walecznym, który nigdy się nie poddaje. Widać to na boisku, ale przede wszystkim dał temu świadectwo we własnym życiu. Nie tylko w przypadku śmierci matki, ale też wielokrotnymi powrotami po bardzo ciężkich kontuzjach.

Warto po prostu walczyć o siebie, żeby się nie poddawać, tylko walczyć — mówił kiedyś zapytany o swoje przeżycia.

Obojętnie, jakie to życie nie będzie i jakie przeciwności spotkamy na swojej drodze, to najważniejszą rzeczą jest to, żeby się nigdy nie poddawać, tylko iść do przodu i starać się walczyć z tymi problemami i w pewnym sensie też nie użalać się nad sobą, tylko robić swoje.

Jeżeli Lewandowski jest husarzem, to Błaszczykowski jest powstańcem z czasów rozbiorów. Wielokrotnie podkreślał, że babcia wychowała go w głębokiej wierze, z której do dziś czerpie siłę.

Bez babci i Boga zszedłbym na złą drogę. Pan Bóg na mnie uważa i mnie ochrania

— powiedział kiedyś niemieckim dziennikarzom, którzy wobec Błaszczykowskiego czują ogromny szacunek.

Po każdej strzelonej bramce Kuba robi znak krzyża, unosi ręce i wzrok w stronę nieba wspominając swoją śp. matkę. I mówi:

Wszystko bym oddał za to, aby mama żyła.

Niemiec Jürgen Klopp przez siedem lat był trenerem Kuby, dzisiaj jest szkoleniowcem angielskiego FC Liverpool i jednym z najbardziej znanych trenerów świata. Także on z szacunkiem mówi o Kubie:

Jest mężczyzną o wybitnym charakterze. Jest wspaniałym człowiekiem, dobrym przyjacielem i znakomitym piłkarzem. Kuba może wiele powiedzieć o życiu. Jest przykładem dla wielu ludzi, że wciąż można odmienić swój los.

Filarem polskiej obrony jest 28-letni Kamil Glik. Już jako młodzieniec wyjechał za granicę, gdzie zdobywał piłkarskie szlify w hiszpańskich klubach, między innymi w rezerwach Realu Madryt. Do piłki zawodowej trafił co prawda w polskim Piaście Gliwice, ale nad Wisłą był tylko krótko. Już dwa lata później wyjechał do Włoch, gdzie jego kariera nabrała tempa. Gdybyśmy chcieli szukać dalszych analogii historycznych, Glik jest przykładem emigranta. Włosi poznali się na jego umiejętnościach, a ten świetny stoper jest dziś kapitanem drużyny klubu Torino FC. Na opasce kapitańskiej Glik zaprojektował miejsce dla biało-czerwonej flagi, z którą wybiega na każdy mecz we włoskiej lidze Serie A. Glik zmienia motywy, które się na niej pojawiają, ale polskiej flagi nigdy nie brakuje. Kiedyś wystąpił ze słowami św. Jana Pawła II na opasce, napisanych po polsku i po włosku:

Wymagaj od siebie, nawet gdyby inni od ciebie nie wymagali.

A wcale niewiele brakowało, żeby Kamil Glik tego wszystko nie dożył. Jako półtoraroczne dziecko przeszedł sepsę wywołaną zapaleniem opon mózgowych. Jego ciało całe pokryte było wybroczynami. W szpitalu dwukrotnie robiono mu punkcję i pobrano płyn rdzeniowy. Mały Kamil spędził prawie dwa tygodnie w izolatce, zaś jego matka wspomina, że jak nie była u boku syna to modliła się w kościele. W końcu organizm wygrał walkę.

To był cud od Boga, że on z tego wyszedł

— wspomina matka Kamila, Krystyna Glik.

Wspomniany już król TVN-u polską flagę wsadził do psiej kupy uważając, że to jest zabawne. Pomocnik naszej reprezentacji i francuskiego Stade Rennes FC Kamil Grosicki również uchodzi za niegrzecznego chłopaka. Wiadomo, że był uzależniony od hazardu, miał wypadki samochodowe, a potem okazało się, że nawet nie miał prawa jazdy. Ale kiedy „Grosik” zobaczył rzucony na murawę szalik z narodowymi barwami Polski (w meczu z Czechami), podniósł go, by pocałować polskie godło. Kamil Grosicki zapewnia, że dzisiaj życie ma już ustabilizowane, a w jego głowie nie kotłują się już żadne głupoty.

« poprzednia strona
123
następna strona »

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych