Pięknie położone u stóp Wawelu przy ul. Bernardyńskiej Gimnazjum nr 1 im. Stanisława Konarskiego w Krakowie nie znajduje się w rękach światłych i nowoczesnych obywateli, prawdziwych Europejczyków. Najgorsza jest zacofana, tkwiąca w średniowieczu dyrekcja tej szkoły, ale i grono nauczycielskie w większości (z małym odłamem) jest równie wsteczne. Można powiedzieć o tej szkole: po prostu zaściankowa buda!
Czyż bowiem w naszych tak postępowych czasach można uznać za wartość jakieś lekcje patriotyzmu (czytaj: nacjonalizmu) i to permanentne, jakieś wycieczki uczniów i ich wychowawców na Kresy lub do Wilna śladami np. Marszałka Piłsudskiego albo bohaterów Trylogii… Albo jaki sens ma zapraszanie na spotkania z młodzieżą nacjonalistycznych autorów książek, takich jak np. Adam Bujak, prof. Andrzej Nowak, prof. Krzysztof Ożóg, albo nawet ściągnięty aż z Rzymu Arturo Mari? Co tacy ludzie mogą dobrego przekazać młodzieży? Mało tego, uczniowie gimnazjum ustawiają warty honorowe pod znajdującym się kilkaset metrów od szkoły Krzyżem Katyńskim i upamiętniają rocznice smoleńskie! I tak rok w rok, bez końca – wciąż ten patriotyzm, ta Ojczyzna, ta polskość…
Niedobrze się niektórym robiło i robi od tej prawicowości na Bernardyńskiej. Trwa to już stanowczo za długo. Zasłużony, centralny ośrodek zwalczania polskich patriotów z ulicy Czerskiej w Warszawie postanowił zatem położyć kres tym utrwalającym miłość do Ojczyzny harcom. Tak więc do ataku ruszył codzienny organ internacjonalistycznego postępu posługując się sprawdzoną bronią: demagogią i pomówieniem. Oto niedawno ukazał się na znanych przecież ze szczerości, mądrości i prawdy łamach gazety wiadomo jakiej artykuł pod znamiennym tytułem „Kilka segregatorów skarg na dyrektora Graniczkę”. Jak zatytułowano, tak napisano.
W duchu red. Michnika i gen. Jaruzelskiego
Mariusz Graniczka to zacofany dyrektor wspomnianego na wstępie gimnazjum, za chwilę liceum, patriotyczny wstecznik, fanatyk polskości. Dwaj redaktorzy-demaskatorzy „segregatorów skarg” wykazali się niemałą inwencją w obrębie twórczości demagogicznej, a oparli się na sprawdzonych w w/w gazecie wzorach oraz autorytetach. Zaczęli oskarżenie od słów pani wiceprezydent Krakowa Katarzyny Król, zastępczyni tyleż zręcznego, co całe życie lewicującego prezydenta miasta Jacka Majchrowskiego. Żeby była jasność, trzeba od razu stwierdzić, że wiarygodność pani Król nie może być podważana, bowiem we władzach miasta reprezentuje ona PO. Kwestionowanie jej uczciwości byłoby mniej więcej tym samym, co kwestionowanie np. prawdomówności pani prezydent Warszawy albo pani premier Kopacz.
Na pana dyrektora Mariusza Graniczkę skargi przechowujemy w kilku segregatorach
— wyznaje na wstępie pani Katarzyna Król, a wypowiadając się w liczbie mnogiej wyraźnie daje do zrozumienia, że za jej opiniami stoi co najmniej cały Urząd Miasta.
I pokazuje opasłe tomy dokumentów
— dodają od siebie zręcznie biegnący wyznaczonym tropem żurnaliści. Szkoda, że nie bardzo jednak wiemy, co te opasłe segregatory konkretnie zawierają, bo niestety nie podano liczby skarg, a cytowane są w sumie tylko dwie, w tym jedna anonimowa. Anonimowe dokumenty są ulubione przez redakcję, bo można napisać o nich np. tak:
Padają tam dużo ostrzejsze słowa, ale nie chcemy ich przytaczać, bo autorzy nie podali swoich personaliów.
Po co przytaczać, skoro czytelnik sam się domyśli, a wyobraźnia podpowie mu może nawet jeszcze gorsze epitety niż zastosowane w anonimie. To, że anonimowi donosiciele są wiarygodnym źródłem, jest dla autorów i czytelników artykułu oczywiste; nie może być inaczej skoro wypowiedź denuncjatorów potwierdza z góry założoną przez redaktorów tezę. Logiczne.
Zarzutów, i to bardzo poważnych, jest więcej. Nie ma potrzeby wymieniać wszystkich, przecież wystarczy opisać jeden konflikt dyrektora z jakimś niezadowolonym nauczycielem, by pani wiceprezydent Król mogła stanowczo stwierdzić, że „Graniczka prowadzi nieracjonalną politykę kadrową”. Wiadomo, że życie bez konfliktów niestety nie istnieje, dotyczy to wszystkich, może nawet szczególnie pani wiceprezydent Król, kto wie… Tak niektórzy twierdzą na mieście. Na szczęście ona ma za sobą obóz dzierżący mass media, a Graniczka – tylko obóz patriotyczny. Szczegółowy opis tego jednego zatargu między dyrektorem a niepracującym już w gimnazjum pedagogiem – potwierdzony zapewne co najmniej jednym segregatorem pani wiceprezydent – to spora część artykułu, co dowodzi, że faktycznie polityka kadrowa dyrektora była do luftu. A jakby ktoś mimo to miał tolerancyjny, wyrozumiały stosunek do postawy dyrektora, niech popatrzy sobie nie na jednostkowy przykład, lecz na całą kadrę pedagogiczna Gimnazjum im. Konarskiego: prawie wszyscy nauczyciele to patrioci, osobnicy zdecydowanie propolscy, obkuci w narodowej historii – tacy mają być wychowawcami nowoczesnych Polaków, współczesnych Europejczyków? Nie tylko pedagodzy błądzą, bo nawet księgowa gimnazjum popełniła drobne uchybienia w stosunku do ustawy o rachunkowości (niestety redaktorzy nie podają jakie). Ona może sobie mniemać, że to drobne uchybienia przy wypełnianiu licznych formularzy, inaczej jednak mniema zapewne urzędnik miejski, który zapełnił tą sprawą kolejny segregator.
Redaktorzy mówią o uwagach wobec pracy Mariusza Graniczki czynionych ze strony związków zawodowych nauczycieli. Używają liczby mnogiej, ale szkoda, że cytowany jest głos tylko jednego związku, ZNP. Tylko jeden, za to bardzo ciekawy:
„Chociaż [Graniczka] jest historykiem z wykształcenia, nie wie, że ZNP powstał już w 1905 r – stwierdza wytrawna działaczka ZNP z Krakowa-Śródmieścia. – Zapominając o tym, co rusz podkreśla jego PRL-owskie korzenie. A przecież w obronie praw nauczycieli mamy ogromne sukcesy i jak pan dyrektor o tym nie wie, niech sobie poczyta – dodaje”.
Słusznie! Najlepiej niech sobie poczyta roczniki Trybuny Ludu (a będzie co czytać, bo wychodziła przez 42 lata…), to się przekona, jakie ZNP ma zasługi w wychowaniu naszej młodzieży w duchu postępu, w obalaniu klasowych przesądów i zwalczaniu klerykalnej ciemnoty.
Niestety nasi dzielni redaktorzy, tak samo, jak i waleczna pani wiceprezydent troszeczkę się zakałapućkali w rozdziale „Arogancki, nie do usunięcia”. Bo nie bardzo zrozumiałem, mimo najlepszych chęci, o co chodzi, gdy robi się zarzut panu Graniczce z tego, że odwołał się od wyniku konkursu na stanowisko dyrektorskie. Oceniono go na „dobrze”, a on uznał, że to za mało (choć oczywiście wystarczająco, aby stanowisko otrzymać). Ewidentnie nasz negatywny bohater był niesiony ambicją, ale jednak ambicję chyba w ogóle popieramy, nieprawdaż? Zresztą zespół oceniający, złożony tym razem nie tylko z urzędników lewicowego prezydenta, lecz także z przedstawicieli kuratorium, rodziców i „Solidarności” zmienił poprzedni werdykt i ocenił pracę dyrektora na wyróżniającą. Przeciwny tej ocenie był tylko przedstawiciel prezydenta miasta. Skądinąd nie wiem, po co redaktorzy takie rzeczy w ogóle przytaczają w gazecie, skoro jeszcze dodatkowo wyszło na wierzch, iż ze związków zawodowych jednak tylko ZNP broni idei europejskich i jest przeciw Graniczce, a „Solidarność” ma go za dyrektora wyróżniającego się.
Czytaj dalej na następnej stronie
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Pięknie położone u stóp Wawelu przy ul. Bernardyńskiej Gimnazjum nr 1 im. Stanisława Konarskiego w Krakowie nie znajduje się w rękach światłych i nowoczesnych obywateli, prawdziwych Europejczyków. Najgorsza jest zacofana, tkwiąca w średniowieczu dyrekcja tej szkoły, ale i grono nauczycielskie w większości (z małym odłamem) jest równie wsteczne. Można powiedzieć o tej szkole: po prostu zaściankowa buda!
Czyż bowiem w naszych tak postępowych czasach można uznać za wartość jakieś lekcje patriotyzmu (czytaj: nacjonalizmu) i to permanentne, jakieś wycieczki uczniów i ich wychowawców na Kresy lub do Wilna śladami np. Marszałka Piłsudskiego albo bohaterów Trylogii… Albo jaki sens ma zapraszanie na spotkania z młodzieżą nacjonalistycznych autorów książek, takich jak np. Adam Bujak, prof. Andrzej Nowak, prof. Krzysztof Ożóg, albo nawet ściągnięty aż z Rzymu Arturo Mari? Co tacy ludzie mogą dobrego przekazać młodzieży? Mało tego, uczniowie gimnazjum ustawiają warty honorowe pod znajdującym się kilkaset metrów od szkoły Krzyżem Katyńskim i upamiętniają rocznice smoleńskie! I tak rok w rok, bez końca – wciąż ten patriotyzm, ta Ojczyzna, ta polskość…
Niedobrze się niektórym robiło i robi od tej prawicowości na Bernardyńskiej. Trwa to już stanowczo za długo. Zasłużony, centralny ośrodek zwalczania polskich patriotów z ulicy Czerskiej w Warszawie postanowił zatem położyć kres tym utrwalającym miłość do Ojczyzny harcom. Tak więc do ataku ruszył codzienny organ internacjonalistycznego postępu posługując się sprawdzoną bronią: demagogią i pomówieniem. Oto niedawno ukazał się na znanych przecież ze szczerości, mądrości i prawdy łamach gazety wiadomo jakiej artykuł pod znamiennym tytułem „Kilka segregatorów skarg na dyrektora Graniczkę”. Jak zatytułowano, tak napisano.
W duchu red. Michnika i gen. Jaruzelskiego
Mariusz Graniczka to zacofany dyrektor wspomnianego na wstępie gimnazjum, za chwilę liceum, patriotyczny wstecznik, fanatyk polskości. Dwaj redaktorzy-demaskatorzy „segregatorów skarg” wykazali się niemałą inwencją w obrębie twórczości demagogicznej, a oparli się na sprawdzonych w w/w gazecie wzorach oraz autorytetach. Zaczęli oskarżenie od słów pani wiceprezydent Krakowa Katarzyny Król, zastępczyni tyleż zręcznego, co całe życie lewicującego prezydenta miasta Jacka Majchrowskiego. Żeby była jasność, trzeba od razu stwierdzić, że wiarygodność pani Król nie może być podważana, bowiem we władzach miasta reprezentuje ona PO. Kwestionowanie jej uczciwości byłoby mniej więcej tym samym, co kwestionowanie np. prawdomówności pani prezydent Warszawy albo pani premier Kopacz.
Na pana dyrektora Mariusza Graniczkę skargi przechowujemy w kilku segregatorach
— wyznaje na wstępie pani Katarzyna Król, a wypowiadając się w liczbie mnogiej wyraźnie daje do zrozumienia, że za jej opiniami stoi co najmniej cały Urząd Miasta.
I pokazuje opasłe tomy dokumentów
— dodają od siebie zręcznie biegnący wyznaczonym tropem żurnaliści. Szkoda, że nie bardzo jednak wiemy, co te opasłe segregatory konkretnie zawierają, bo niestety nie podano liczby skarg, a cytowane są w sumie tylko dwie, w tym jedna anonimowa. Anonimowe dokumenty są ulubione przez redakcję, bo można napisać o nich np. tak:
Padają tam dużo ostrzejsze słowa, ale nie chcemy ich przytaczać, bo autorzy nie podali swoich personaliów.
Po co przytaczać, skoro czytelnik sam się domyśli, a wyobraźnia podpowie mu może nawet jeszcze gorsze epitety niż zastosowane w anonimie. To, że anonimowi donosiciele są wiarygodnym źródłem, jest dla autorów i czytelników artykułu oczywiste; nie może być inaczej skoro wypowiedź denuncjatorów potwierdza z góry założoną przez redaktorów tezę. Logiczne.
Zarzutów, i to bardzo poważnych, jest więcej. Nie ma potrzeby wymieniać wszystkich, przecież wystarczy opisać jeden konflikt dyrektora z jakimś niezadowolonym nauczycielem, by pani wiceprezydent Król mogła stanowczo stwierdzić, że „Graniczka prowadzi nieracjonalną politykę kadrową”. Wiadomo, że życie bez konfliktów niestety nie istnieje, dotyczy to wszystkich, może nawet szczególnie pani wiceprezydent Król, kto wie… Tak niektórzy twierdzą na mieście. Na szczęście ona ma za sobą obóz dzierżący mass media, a Graniczka – tylko obóz patriotyczny. Szczegółowy opis tego jednego zatargu między dyrektorem a niepracującym już w gimnazjum pedagogiem – potwierdzony zapewne co najmniej jednym segregatorem pani wiceprezydent – to spora część artykułu, co dowodzi, że faktycznie polityka kadrowa dyrektora była do luftu. A jakby ktoś mimo to miał tolerancyjny, wyrozumiały stosunek do postawy dyrektora, niech popatrzy sobie nie na jednostkowy przykład, lecz na całą kadrę pedagogiczna Gimnazjum im. Konarskiego: prawie wszyscy nauczyciele to patrioci, osobnicy zdecydowanie propolscy, obkuci w narodowej historii – tacy mają być wychowawcami nowoczesnych Polaków, współczesnych Europejczyków? Nie tylko pedagodzy błądzą, bo nawet księgowa gimnazjum popełniła drobne uchybienia w stosunku do ustawy o rachunkowości (niestety redaktorzy nie podają jakie). Ona może sobie mniemać, że to drobne uchybienia przy wypełnianiu licznych formularzy, inaczej jednak mniema zapewne urzędnik miejski, który zapełnił tą sprawą kolejny segregator.
Redaktorzy mówią o uwagach wobec pracy Mariusza Graniczki czynionych ze strony związków zawodowych nauczycieli. Używają liczby mnogiej, ale szkoda, że cytowany jest głos tylko jednego związku, ZNP. Tylko jeden, za to bardzo ciekawy:
„Chociaż [Graniczka] jest historykiem z wykształcenia, nie wie, że ZNP powstał już w 1905 r – stwierdza wytrawna działaczka ZNP z Krakowa-Śródmieścia. – Zapominając o tym, co rusz podkreśla jego PRL-owskie korzenie. A przecież w obronie praw nauczycieli mamy ogromne sukcesy i jak pan dyrektor o tym nie wie, niech sobie poczyta – dodaje”.
Słusznie! Najlepiej niech sobie poczyta roczniki Trybuny Ludu (a będzie co czytać, bo wychodziła przez 42 lata…), to się przekona, jakie ZNP ma zasługi w wychowaniu naszej młodzieży w duchu postępu, w obalaniu klasowych przesądów i zwalczaniu klerykalnej ciemnoty.
Niestety nasi dzielni redaktorzy, tak samo, jak i waleczna pani wiceprezydent troszeczkę się zakałapućkali w rozdziale „Arogancki, nie do usunięcia”. Bo nie bardzo zrozumiałem, mimo najlepszych chęci, o co chodzi, gdy robi się zarzut panu Graniczce z tego, że odwołał się od wyniku konkursu na stanowisko dyrektorskie. Oceniono go na „dobrze”, a on uznał, że to za mało (choć oczywiście wystarczająco, aby stanowisko otrzymać). Ewidentnie nasz negatywny bohater był niesiony ambicją, ale jednak ambicję chyba w ogóle popieramy, nieprawdaż? Zresztą zespół oceniający, złożony tym razem nie tylko z urzędników lewicowego prezydenta, lecz także z przedstawicieli kuratorium, rodziców i „Solidarności” zmienił poprzedni werdykt i ocenił pracę dyrektora na wyróżniającą. Przeciwny tej ocenie był tylko przedstawiciel prezydenta miasta. Skądinąd nie wiem, po co redaktorzy takie rzeczy w ogóle przytaczają w gazecie, skoro jeszcze dodatkowo wyszło na wierzch, iż ze związków zawodowych jednak tylko ZNP broni idei europejskich i jest przeciw Graniczce, a „Solidarność” ma go za dyrektora wyróżniającego się.
Czytaj dalej na następnej stronie
Strona 1 z 3
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/342585-pod-wawelem-jest-dylemat-co-likwidowac-patriotyczne-szkoly-czy-domy-publiczne