Szkolny bunt przeciw ministerialnym rozporządzeniom! Uczniowie obchodzili Ogólnopolski Dzień Jedzenia Drożdżówek

fot.PAP/Paweł Supernak/Wikimedia Commons/CC BY 2.0/Klearchos Kapoutsis
fot.PAP/Paweł Supernak/Wikimedia Commons/CC BY 2.0/Klearchos Kapoutsis

Wprowadzenie zakazu sprzedaży m.in. drożdżówek wywołało oburzenie w wielu szkołach. Miło być zdrowo, wyszło śmiesznie. Pierwsza drożdżówkowa negocjatorka III RP Kluzik-Rostkowska może sobie pogratulować. Szkolne sklepiki upadają, a uczniowie jednoczą się organizując protesty.

W Światowym Dniu Żywności uczniowie, organizując się przy pomocy Facebooka, ogłosili Ogólnopolski Dzień Jedzenia Drożdżówek w szkołach. Jak podkreślają chcą w ten sposób przeciwstawić się polityce prowadzonej przez Ministerstwo Zdrowia i MEN.

Kopacz z troską o „grubaskach”: „Nie będzie już coli, nie będzie czipsów. Pewnie z tego powodu ubolewacie tak jak z tego powodu, że skończyły się wakacje”

Od 1 września 2015 r., sklepiki szkolne nie mogą sprzedawać w nich tzw. śmieciowego jedzenia. W sklepikach nie można kupić takich produktów jak: chipsy, batony, drożdżówki, napoje energetyzujące, jedzenie typu fast food i instant.

To właśnie brak drożdżówek wzbudza największe emocje. Tak duże, że słodkimi bułkami zajęła się minister edukacji. Niebywały sukces Platformy! Kluzik-Rostkowska: „Wynegocjowałam z ministrem zdrowia powrót drożdżówek. Będę negocjować kawę”

Mimo tej deklaracji drożdżówki nie wróciły jeszcze do szkół, bo nie zmieniło się ministerialne rozporządzenie. Szefowa MEN w rozmowie z Polskim Radiem wyjaśniła, że na pewno nie nastąpi powrót do poprzedniego stanu rzeczy i w sklepikach szkolnych nie będą dostępne np. czipsy. Dodała, że pewne regulacje trzeba jednak poluzować.

Jestem zwolenniczką powrotu drożdżówek do szkół, mogę, więc tylko uczniom życzyć „smacznego”

—powiedziała Joanna Kluzik-Rostkowska.

Jednak nawet powrót drożdżówek do szkół nie zmieni sytuacji upadających sklepików szkolnych. Aż 80% sklepików na Pomorzu zostało już zamkniętych, wynika z danych Konfederacji Pracodawców Lewiatan.

Brak sklepiku w szkołach to jednak dla uczniów żaden problem. Na przerwach idą do pobliskiego sklepu lub cukierni i tam kupują drożdżówki czy pączki.

Damy zarobić właścicielom piekarni, zamiast pani sprzedającej w sklepiku. Co więcej w szkole można było kupić też owoce i kanapki, a teraz mamy do dyspozycji wyłącznie słodkie bułki. To my i nasi rodzice decydujemy, co będziemy jeść, a nie minister

—mówią w rozmowie z „Radiem Gdańsk” uczniowie jednego z gdańskich liceów.

ann/polskieradio.pl/radiogdansk.pl

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych