Maciej Dobrowolski po wyjściu z aresztu: "Polski wymiar sprawiedliwości to jedno wielkie bagno"

Fot. PAP/Bartłomiej Zborowski
Fot. PAP/Bartłomiej Zborowski

To jest tragedia, że w kraju takim, jak Polska, aspirującym do bycia państwem liczącym się w Europie, szczycącym się powstającymi nowymi budynkami, autostradami, rozbudowującym się metrem, mamy prawo na poziomie Kazachstanu czy Białorusi

— mówi w wywiadzie dla Onetu Maciej Dobrowolski, kibic Legii Warszawa, który po niemal 4 latach „tymczasowego” aresztu wyszedł na wolność.

Dobrowolski został oskarżony o przemyt narkotyków wyłącznie na podstawie zeznań jednego ze świadków koronnych (Marka H. „Haniora”).

Czytaj więcej: Presja ma sens! Po CZTERDZIESTU miesiącach „tymczasowego” aresztu Maciek Dobrowolski wychodzi na wolność

Doskonale pamięta dzień, w którym został zatrzymany. O szóstej rano wpadli do niego funkcjonariusze CBŚ, którzy zakuli go w kajdanki i przetrząsnęli całe mieszkanie.

Zapamiętałem, że jeden mówił do drugiego „szukajcie szalików i flag”, więc oni sami prawdopodobnie nie spodziewali się, że chodzi o narkotyki, tylko o jakieś kibicowskie historie. Że jestem stadionowym chuliganem, który ma w domu np. skradzione emblematy innych klubów

— relacjonuje Dobrowolski.

Z postawionych mu zarzutów dowiedział się, że razem ze „Szkatułą” i „Belmondziakiem” przemycił 650 kilogramów narkotyków.

I jeszcze, żeby było ciekawiej, to te zarzuty dotyczyły m.in. 2009 roku, w którym to przez pół roku pracowałem na etacie w jednej z dużych firm deweloperskich i od rana do wieczora siedziałem i sprzedawałem mieszkania

— podkreśla, zapewniając, że potrafi to udowodnić przy pomocy nagrań z monitoringu oraz zeznań jego byłych kierowników i dyrektorów. Twierdzi, że w tamtym czasie ani razu nie był na urlopie.

A tu się człowiek z papierów dowiaduje, że co drugi tydzień jeździłem 1300 kilometrów do Holandii i woziłem po 20 kg marihuany

— dodaje kibic Legii.

Na początku miał nadzieję, że ta pomyłka szybko zostanie wyjaśniona. Stało się jednak inaczej.

Jakbym od razu na początku wiedział, że przesiedzę 40 miesięcy, to bym się chyba załamał. Człowiek żyje tam z miesiąca na miesiąc i za każdym razem, kiedy zbliżał się termin tymczasowego aresztu, miałem nadzieję, że wreszcie wyjdę

— tłumaczy.

W areszcie Dobrowolski musiał spotykać się z takimi przestępcami, jak chociażby mężczyzna, który zabił i poćwiartował swoją ofiarą. Był też oskarżony o pedofilię ksiądz Gil oraz podejrzewany o gwałt syn „Superniani”.

Kibic nie ma wątpliwości, że został zatrzymany w związku z Euro 2012.

Przypomnę, że akurat wtedy nie najlepsze notowania miała PO i była wojna kibiców z Donaldem Tuskiem. To przełożyło się na różne protesty, demonstracje i władza, obawiając się, że kibice mogą w jakiś sposób zakłócić piłkarskie święto, postanowiło zamknąć ich do więzienia. I tak się stało. To nie był przypadek, że nagle na tydzień przed Euro zatrzymuje się kilkudziesięciu kibiców Legii i to takich, którzy udzielają się w Stowarzyszeniu, organizują wyjazdy i robią coś na rzecz klubu

— tłumaczy Dobrowolski.

Uważa, że dla prokuratury był „łakomym kąskiem”, który miał „wsypać” swoich kolegów.

Chłopak, z wyższym wykształceniem, znający języki, który nigdy nie miał żadnych problemów z prawem, chodzący na mecze, ale z unormowanym życiem, zarówno zawodowym, jak i prywatnym, bo przecież zaraz po Euro miałem brać ślub

— opowiada.

Po zatrzymaniu te plany legły w gruzach. Najgorsza była dla niego rozłąka z najbliższymi.

Czułem wielki ból, gdy patrzyłem na łzy mamy i na ich cierpienie

— wspomina.

12
następna strona »

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.