Tak jakby ta komisja i niektóre media, które nie ustawały w jej pochwałach, pracowały na polityczne zlecenie.
Dokładnie. Stąd, jak powiedziałem, członkowie Millera nie zmienią swojej wersji, bo w przeciwnym razie musieliby przyznać się do tego, że mataczyli. Jaka by więc prawda na jaw nie wyszła, oni i tak będą podtrzymywać swoje ustalenia. I będą robić wszystko, by zdyskredytować prace podkomisji sejmowej, które ujawniła wczoraj skalę ich zaniedbań i manipulacji. Dawno już wyszło na jaw, że konwencja chicagowska, która bierze pod uwagę lot cywilny, a nie wojskowy, została stronie polskiej narzucona odgórnie przez Rosjan na samym początku. A Polacy bezkrytycznie ją przyjęli. Znana jest historia akredytowanego przy MAK Edmunda Klicha i pana Morozowa z MAK, to jak między sobą się porozumieli, a pan Klich przyjechał do Warszawy już z wydrukowaną konwencją chicagowską.
O wszystkim wiedział premier Tusk, któremu, jak się wczoraj dowiedzieliśmy, komisja Millera nie miała przeszkadzać. To on miał sterować nią z góry.
Z tego wniosek, że ta narracja rosyjska została nam od razu narzucona, zanim jeszcze ta cała machina ruszyła. Słowa ministra Millera, przytaczane wczoraj na podkomisji, potwierdzają tylko, że oni cały czas grali pod dyktando Rosji. Gdy patrzy się na sam raport komisji Millera, to jest on praktycznie taki sam jak raport MAK. Oczywiście członkowie komisji powiedzą, że to nieprawda, że się różni. Czytałem oba. Jakie są różnice? Rosjanie napisali, że 10 kwietnia lądowałem Jakiem-40 przy widzialności 1000 metrów, czyli warunki były spełnione, chociaż lądowałem faktycznie przy widzialności 1500 m. W raporcie Milera przepisano te same informacje dodając, że warunki zostały zawyżone. Za wszelką cenę próbowano bowiem udowodnić, że lądowałem poniżej warunków minimalnych.
Na podkomisji pojawiła się kolejna bulwersująca kwestia, tym razem dotycząca nagrania z kokpitu. Nagle wyparowało gdzieś z niego kilku sekund.
Jeżeli te informacje się potwierdzą i zostanie to udowodnione, to nie oszukujmy się - mówimy już w tym momencie o czynie karalnym. To świadczyłoby o ewidentnym mataczeniu, zacieraniu śladów i tuszowaniu pewnych rzeczy. Jeżeli coś takiego faktycznie miało miejsce i podkomisja to udowodni, to cały raport Millera nadaje się do kosza. Tak naprawdę w większości już dziś nadaje się do wyrzucenia, bo jest on bardzo tendencyjny i nie jest obiektywny, tylko podaje jakieś dziwne wymysły komisji Millera, w tym dotyczące obecności w kokpicie pana gen. Błasika. Jeszcze nawet wczoraj swoją wersję na ten temat podtrzymał w mediach pan Lasek. To karygodne, bo ani Centralne Laboratorium Kryminalistyczne Policji ani Instytut Ekspertyz Sądowych nie potrafiły określić na podstawie nagrania obecności w kokpicie dowódcy Sił Powietrznych. Oczywiście, gdy czyta się stenogram z IES to faktycznie słychać tam pewne wątki rozmowy, które docierają z zewnątrz kokpitu. Natomiast komisja Millera stwierdziła, że to, co jest nagrane na voice recorder dotyczy tylko kokpitu.
Dalszy ciąg na następnej stronie
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Tak jakby ta komisja i niektóre media, które nie ustawały w jej pochwałach, pracowały na polityczne zlecenie.
Dokładnie. Stąd, jak powiedziałem, członkowie Millera nie zmienią swojej wersji, bo w przeciwnym razie musieliby przyznać się do tego, że mataczyli. Jaka by więc prawda na jaw nie wyszła, oni i tak będą podtrzymywać swoje ustalenia. I będą robić wszystko, by zdyskredytować prace podkomisji sejmowej, które ujawniła wczoraj skalę ich zaniedbań i manipulacji. Dawno już wyszło na jaw, że konwencja chicagowska, która bierze pod uwagę lot cywilny, a nie wojskowy, została stronie polskiej narzucona odgórnie przez Rosjan na samym początku. A Polacy bezkrytycznie ją przyjęli. Znana jest historia akredytowanego przy MAK Edmunda Klicha i pana Morozowa z MAK, to jak między sobą się porozumieli, a pan Klich przyjechał do Warszawy już z wydrukowaną konwencją chicagowską.
O wszystkim wiedział premier Tusk, któremu, jak się wczoraj dowiedzieliśmy, komisja Millera nie miała przeszkadzać. To on miał sterować nią z góry.
Z tego wniosek, że ta narracja rosyjska została nam od razu narzucona, zanim jeszcze ta cała machina ruszyła. Słowa ministra Millera, przytaczane wczoraj na podkomisji, potwierdzają tylko, że oni cały czas grali pod dyktando Rosji. Gdy patrzy się na sam raport komisji Millera, to jest on praktycznie taki sam jak raport MAK. Oczywiście członkowie komisji powiedzą, że to nieprawda, że się różni. Czytałem oba. Jakie są różnice? Rosjanie napisali, że 10 kwietnia lądowałem Jakiem-40 przy widzialności 1000 metrów, czyli warunki były spełnione, chociaż lądowałem faktycznie przy widzialności 1500 m. W raporcie Milera przepisano te same informacje dodając, że warunki zostały zawyżone. Za wszelką cenę próbowano bowiem udowodnić, że lądowałem poniżej warunków minimalnych.
Na podkomisji pojawiła się kolejna bulwersująca kwestia, tym razem dotycząca nagrania z kokpitu. Nagle wyparowało gdzieś z niego kilku sekund.
Jeżeli te informacje się potwierdzą i zostanie to udowodnione, to nie oszukujmy się - mówimy już w tym momencie o czynie karalnym. To świadczyłoby o ewidentnym mataczeniu, zacieraniu śladów i tuszowaniu pewnych rzeczy. Jeżeli coś takiego faktycznie miało miejsce i podkomisja to udowodni, to cały raport Millera nadaje się do kosza. Tak naprawdę w większości już dziś nadaje się do wyrzucenia, bo jest on bardzo tendencyjny i nie jest obiektywny, tylko podaje jakieś dziwne wymysły komisji Millera, w tym dotyczące obecności w kokpicie pana gen. Błasika. Jeszcze nawet wczoraj swoją wersję na ten temat podtrzymał w mediach pan Lasek. To karygodne, bo ani Centralne Laboratorium Kryminalistyczne Policji ani Instytut Ekspertyz Sądowych nie potrafiły określić na podstawie nagrania obecności w kokpicie dowódcy Sił Powietrznych. Oczywiście, gdy czyta się stenogram z IES to faktycznie słychać tam pewne wątki rozmowy, które docierają z zewnątrz kokpitu. Natomiast komisja Millera stwierdziła, że to, co jest nagrane na voice recorder dotyczy tylko kokpitu.
Dalszy ciąg na następnej stronie
Strona 2 z 4
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/smolensk/308579-wosztyl-doniesienia-komisji-smolenskiej-sa-przerazajace-slowa-ministra-millera-potwierdzaja-ze-caly-czas-grali-pod-dyktando-rosji-nasz-wywiad?strona=2