Ataki, donosy, zastraszanie i walka z żołnierzami. Tak niszczono pilotów po 10/04. Poruszające świadectwo por. Wosztyla!

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. TV Republika/Youtube.pl
Fot. TV Republika/Youtube.pl

04.01.2011r. do jednostki przyjeżdża płk Kowalczyk szef BL przy DSP, ppłk Jarmuła przewodniczący komisji badającej lądowanie Jaka-40 oraz ppłk Purwin z CHSZRP. Ppłk Jarmuła prosi zgromadzonych, aby Ci wynieśli wszystkie urządzenia elektroniczne, ponieważ poruszane sprawy na tym spotkaniu dotyczą również trwającej w toku sprawy katastrofy samolotu Tu-154M. Co najciekawsze, dokument dostał klauzulę „JAWNE”. Wszyscy opuszczają salę odpraw i wracają po kilkuminutowej przerwie. Pomimo iż wielokrotnie zapoznawałem się z tą kartą, to sposób w jaki była odczytywana, intonacja głosu ppłk. Jarmuły spowodowało, że podnoszę rękę, aby w trakcie odczytu na chwilę się zatrzymano i wyjaśniono skąd wzięły się takie niedorzeczności w karcie incydentu. Usłyszałem wówczas od ppłk Jarmuły „Panie Arturze, proszę poczekać. Doczytam do końca i będzie Pan mógł zadać pytania”. Sytuacja powtórzyła się jeszcze raz i usłyszałem to samo. Po zakończonym odczycie zadałem trzy pytania dotyczące karty incydentu.

Pierwsze skierowane do ppłk Jarmuły:

Panie pułkowniku, proszę podać jakie warunki panowały w Smoleńsku o godzinie 05:06 i 05:26 UTC.

Przypominam, że moje lądowanie odbyło się około 05:15 UTC (odpowiednio 07:06 i 07:26, a także 07:15 czasu Warszawskiego).

Zaczął wertować kartę incydentu. Wówczas dodałem:

Panie pułkowniku, załącznik nr 1. Wiem, ponieważ miałem okazję zapoznać się z dokumentacją.

Odnajduje załącznik. Jest mocno zaskoczony co tam jest napisane, czyta marszcząc czoło i pyta się mnie przy wszystkich:

Panie poruczniku, czy Pan wie z jakiego lotniska są te dane?

Wówczas odpowiedziałem:

Tak Panie pułkowniku, z lotniska Smoleńsk północny, gdzie wykonywałem loty w dniu 07 i 10.04.2010r. Proszę przeczytać warunki meteorologiczne z godziny 5.06 UTC.

Były to warunki meteorologiczne odnotowane przez meteorologa dyżurującego tego dnia w lotniskowym biurze meteorologicznym mierzone 9 minut przed moim lądowaniem.

Pułkownik czyta warunki z godziny 05:06 UTC:

Zachmurzenie 6/10 o podstawie 150m i widzialność 2000m.

Poprosiłem, aby przeczytał warunki odnotowane o godzinie 05:26, czyli 11 minut po moim lądowaniu. Pułkownik zaczyna czytać:

Zachmurzenie 10/10 o podstawie 100m i widzialność 1000m.

Zaznaczam, że jeszcze przy tych warunkach mogłem wykonać lądowanie na lotnisku zgodnie z prawem i poziomem wyszkolenia. Zadałem retoryczne pytanie:

Gdzie jest tam napisane, że podstawa wynosiła 60m?

Swój wzrok skierowałem na ppłk. Purwina i zapytałem:

Panie pułkowniku, twierdzi Pan że lądowałem przy podstawie 60m i niższej. Proszę mi powiedzieć jaka była wartość zachmurzenia na tej wysokości?

Dłuższą chwilę czekałem na odpowiedź, jednak jej nie uzyskałem.

Zadałem trzecie pytanie skierowane do całej komisji:

Nie chodzi tutaj już tylko o mnie i moją załogę, ale o wszystkich na tej sali, którzy będą wykonywać loty na statkach powietrznych. Proszę mi powiedzieć dlaczego osoba, która pilotuje samolot, śmigłowiec nie miałaby podjąć decyzji o kontynuowaniu podejścia do lądowania jeżeli zanim osiągnie wysokość decyzji ma pewny kontakt wzrokowy ze światłami DS. i ziemią?

W tym momencie wstał milczący cały czas ppłk. Purwin i rozpoczął swoją wypowiedź, której ogólny wydźwięk był taki, że:

**Komisja przeprowadziła analizę warunków meteorologicznych panujących w Smoleńsku w dniu 10.04 i jednoznacznie stwierdziła, że lądowanie odbyło się przy podstawie 60m i widzialności poniżej kilometra. Dlatego też nieważne jest co mówi porucznik i nieważne co napisano. Mogłoby być napisane, że było BCH 10 (bezchmurne niebo i widzialność 10 km), komisja podjęła decyzję i ta decyzja jest niepodważalna i ostateczna.

Ze zdumienia otworzyłem szerzej oczy. Kontroler z wieży w dniu 10.04. podał widzialność większą niż 1000m co było nagrane na magnetofonie Jak-40. Dyżurny meteorolog zanotował widzialność większą niż 1000m. Jak można tak mówić przy wszystkich, jak można podważać informacje meteorologiczne najpierw zmierzone przez radzieckiego meteorologa, który na miejscu robił pomiary, które później przekazane zostały przez KBWLLP tej komisji. Nie spodziewałem się, że najciekawsze jeszcze zostanie powiedziane, ponieważ wstał Pan płk Kowalczyk i przy wszystkich zaczął omawiać jak powstała komisja do zbadania lądowania Jaka-40. Powtórzył cały proces twórczy od „zlecenia” inspektoratu BL dowodzonego przez płk. Mirosława Grochowskiego, czynnego członka komisji badającej katastrofę rządowego samolotu Tu-154M, przez pierwsze orzeczenie komisji uniewinniające załogę, które musiało wylądować w koszu, ponieważ Pan Edmund Klich wielokrotnie dzwonił do odpowiednich osób w DSP i nalegał, aby sprawa lądowania została dogłębnie zbadana, co zostało przedstawione w artykule Pani Klaudii Hatały 01.02.2011r. pod tytułem „Minister sprawiedliwości o lądowaniu Jaka-40: kontrolerzy popełnili błędy”.

Pan płk Kowalczyk przedstawił nieco inaczej słowa, które wypowiedział. E. Klich we wskazanym wyżej artykule „przyznał, że dzwonił do odpowiednich osób w dowództwie Sił Powietrznych i apelował, by dokładnie przebadać lądowanie Jaka-40”. Powiedział wprost:

Początkowo komisja nie dopatrzyła się, aby załoga Jaka-40 złamała zasady wykonywania lotów, ale zadzwonił do mnie Edmund Klich i powiedział, że jeżeli nie ukażemy załogi Jaka to strzelimy sobie w stopę.

Dlatego ponownie zbadano sprawę i trwało to tak długo ponieważ do października czekali na warunki meteorologiczne ze Smoleńska przekazane przez KBWLLP…” (załącznik z warunkami meteorologicznymi o które zapytałem).

CZYTAJ DALEJ NA KOLEJNEJ STRONIE ===========>>>>>

« poprzednia strona
1234
następna strona »

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych