Prof. Wiesław Binienda nie przerywa pracy związanej z tragedią smoleńską. Naukowiec przyjechał do Polski, by zaprezentować swoje najnowsze doświadczenia związane ze sprawą 10/04. Dzięki nim udało się potwierdzić wcześniejsze tezy, formułowane m.in. przez Glena Jorgensena. Wniosek jest jeden: nie było żadnego zderzenie z brzozą. Naukowiec mieszkający w USA wskazał również na kolejne fałszerstwa w dokumentacji dotyczącej 10/04.
Wykład, jaki miał miejsce w Warszawie, to część organizowanej w listopadzie IV Konferencji Smoleńskiej. Wykład prof. Biniendy był, jak mówił prof. Piotr Witakowski, przedsmakiem Konferencji. Na wstępie Witakowski informował, że świat polskiej nauki nie jest zainteresowany sprawą smoleńską do dziś. Komitet organizacyjny Konferencji wciąż nie znalazł jednostek naukowych chętnych do organizowania szkoleń i badań poświęconych katastrofie z 10 kwietnia. Dlaczego? Naukowcy obecni na sali tłumaczyli, że kadra kierownicza nie jest dziś tym tematem zainteresowana. Jedna z jednostek naukowych wysłała pismo do prof. Witakowskiego tłumacząc, że nie zajmie się tematem Smoleńska bo… stara się o dotacje. Absurd polskiej nauki trwa, a podsycany jest przez mainstreamowe media. O tym, że smoleński beton wciąż leje się na Polaków świadczy historia, do której nawiązał prof. Binienda. Został zaatakowany przez Gazetę Michnika, gdy Politechnika w Poznaniu zaprosiła go do wygłoszenia swojego wykładu. „GW” przeprowadziła szturm na wyższą szkołę za to zaproszenie, a samego prof. Biniendę oskarżano o polityczne motywacje i nieprofesjonalizm. Jak widać odwilży w sprawie smoleńskiej nie ma.
Prof. Binienda jednak nie przejął się atakami „Wyborczej” i korzysta ze swojej obecności, by przypomnieć wcześniejsze badania, podsumować prace również innych naukowców oraz zaprezentować nowe doświadczenia. Te nowe badania to seria doświadczeń aerodynamicznych, w których prof. Binienda i jego zespół wykorzystuje specjalnie przygotowany do tego model rządowego Tupolewa. Każdy został wydrukowany drukarką 3D. Każdy kosztował ok. 2 tys. dolarów.
Naukowiec na początku wskazał na program komputerowy, który i tym razem wykorzystywany jest do badań. Przypomniał, że technikę symulacji komputerowych wykorzystywano m.in. przy badaniu tragedii promu Columbia. Na marginesie zaznaczył, że badania tej katastrofy odbywało się zgodnie z bardzo wysokimi standardami. Prom rozpadł się w powietrzu na ogromnej powierzchni – zebrano 100 tys. szczątków (dla porównania rządowy Tu-154M rozpaść się miał na 60 tys. kawałków), a dzięki ogromnej pracy na miejscu tragedii udało się złożyć wrak i dokonać szczegółowych badań. Przypominając sprawę badania promu prof. Binienda wskazał, na czym polega praca wykorzystywanego przez niego programu komputerowego. To właśnie on legł u podstaw badania, które było symulacją zderzenia tupolewa w brzozę. Badania, które obaliło rządową wersję tragedii smoleńskiej, dowodząc, że skrzydło samolotu nie mogło ulec zniszczeniu przy zderzeniu z drzewem.
Innym kluczowym dla sprawy doświadczeniem było przywołane również przez prof. Biniendę badanie plastyczności duraluminium przy zderzeniach o wysokiej prędkości. Materiał, z którego zrobiony jest samolot jest bardzo elastyczny, a prof. Binienda wykazał, że nie kruszy się nawet po zderzeniu przy prędkości dźwięku. To wskazuje, że rządowy tupolew nie mógł się rozpaść w czasie lotu z prędkością ok. 300 km/h przy zderzeniach z drzewami i ziemią, bowiem materiał, z jakiego jest wykonany zachowuje plastyczność. Prof. Binienda wskazuje, że dziwne, iż przy tej prędkości samolot był w stanie rozpaść się na tak dużo kawałków.
Kolejne znane już badanie potwierdza moc i wytrzymałość samolotu. Dr Grzegorz Szuladziński wykonał symulację opartą na zamachach na WTC z 11 września. Prace inżyniera pokazują, dlaczego lecący samolot był w stanie ściąć stalowe słupy, jakie stały w wieżach. Słupy, które były mocniejsze niż duraluminium, były przecinane. Dlaczego brzoza miałaby nie być?
Naukowiec wskazał również na inne ciekawe materiały. Pokazał zdjęcie rekonstrukcji skrzydła tupolewa. Leżące szczątki zostały przypasowane, co pozwoliło pokazać, że krawędź natarcia jest cała, zaś zniszczeniu uległ głównie środek skrzydła.
To nam dało wiele do myślenia, że to jednak nie uderzenie w brzozę, ale co innego
— tłumaczył prof. Binienda.
Ciąg dalszy na kolejnej stronie
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Prof. Wiesław Binienda nie przerywa pracy związanej z tragedią smoleńską. Naukowiec przyjechał do Polski, by zaprezentować swoje najnowsze doświadczenia związane ze sprawą 10/04. Dzięki nim udało się potwierdzić wcześniejsze tezy, formułowane m.in. przez Glena Jorgensena. Wniosek jest jeden: nie było żadnego zderzenie z brzozą. Naukowiec mieszkający w USA wskazał również na kolejne fałszerstwa w dokumentacji dotyczącej 10/04.
Wykład, jaki miał miejsce w Warszawie, to część organizowanej w listopadzie IV Konferencji Smoleńskiej. Wykład prof. Biniendy był, jak mówił prof. Piotr Witakowski, przedsmakiem Konferencji. Na wstępie Witakowski informował, że świat polskiej nauki nie jest zainteresowany sprawą smoleńską do dziś. Komitet organizacyjny Konferencji wciąż nie znalazł jednostek naukowych chętnych do organizowania szkoleń i badań poświęconych katastrofie z 10 kwietnia. Dlaczego? Naukowcy obecni na sali tłumaczyli, że kadra kierownicza nie jest dziś tym tematem zainteresowana. Jedna z jednostek naukowych wysłała pismo do prof. Witakowskiego tłumacząc, że nie zajmie się tematem Smoleńska bo… stara się o dotacje. Absurd polskiej nauki trwa, a podsycany jest przez mainstreamowe media. O tym, że smoleński beton wciąż leje się na Polaków świadczy historia, do której nawiązał prof. Binienda. Został zaatakowany przez Gazetę Michnika, gdy Politechnika w Poznaniu zaprosiła go do wygłoszenia swojego wykładu. „GW” przeprowadziła szturm na wyższą szkołę za to zaproszenie, a samego prof. Biniendę oskarżano o polityczne motywacje i nieprofesjonalizm. Jak widać odwilży w sprawie smoleńskiej nie ma.
Prof. Binienda jednak nie przejął się atakami „Wyborczej” i korzysta ze swojej obecności, by przypomnieć wcześniejsze badania, podsumować prace również innych naukowców oraz zaprezentować nowe doświadczenia. Te nowe badania to seria doświadczeń aerodynamicznych, w których prof. Binienda i jego zespół wykorzystuje specjalnie przygotowany do tego model rządowego Tupolewa. Każdy został wydrukowany drukarką 3D. Każdy kosztował ok. 2 tys. dolarów.
Naukowiec na początku wskazał na program komputerowy, który i tym razem wykorzystywany jest do badań. Przypomniał, że technikę symulacji komputerowych wykorzystywano m.in. przy badaniu tragedii promu Columbia. Na marginesie zaznaczył, że badania tej katastrofy odbywało się zgodnie z bardzo wysokimi standardami. Prom rozpadł się w powietrzu na ogromnej powierzchni – zebrano 100 tys. szczątków (dla porównania rządowy Tu-154M rozpaść się miał na 60 tys. kawałków), a dzięki ogromnej pracy na miejscu tragedii udało się złożyć wrak i dokonać szczegółowych badań. Przypominając sprawę badania promu prof. Binienda wskazał, na czym polega praca wykorzystywanego przez niego programu komputerowego. To właśnie on legł u podstaw badania, które było symulacją zderzenia tupolewa w brzozę. Badania, które obaliło rządową wersję tragedii smoleńskiej, dowodząc, że skrzydło samolotu nie mogło ulec zniszczeniu przy zderzeniu z drzewem.
Innym kluczowym dla sprawy doświadczeniem było przywołane również przez prof. Biniendę badanie plastyczności duraluminium przy zderzeniach o wysokiej prędkości. Materiał, z którego zrobiony jest samolot jest bardzo elastyczny, a prof. Binienda wykazał, że nie kruszy się nawet po zderzeniu przy prędkości dźwięku. To wskazuje, że rządowy tupolew nie mógł się rozpaść w czasie lotu z prędkością ok. 300 km/h przy zderzeniach z drzewami i ziemią, bowiem materiał, z jakiego jest wykonany zachowuje plastyczność. Prof. Binienda wskazuje, że dziwne, iż przy tej prędkości samolot był w stanie rozpaść się na tak dużo kawałków.
Kolejne znane już badanie potwierdza moc i wytrzymałość samolotu. Dr Grzegorz Szuladziński wykonał symulację opartą na zamachach na WTC z 11 września. Prace inżyniera pokazują, dlaczego lecący samolot był w stanie ściąć stalowe słupy, jakie stały w wieżach. Słupy, które były mocniejsze niż duraluminium, były przecinane. Dlaczego brzoza miałaby nie być?
Naukowiec wskazał również na inne ciekawe materiały. Pokazał zdjęcie rekonstrukcji skrzydła tupolewa. Leżące szczątki zostały przypasowane, co pozwoliło pokazać, że krawędź natarcia jest cała, zaś zniszczeniu uległ głównie środek skrzydła.
To nam dało wiele do myślenia, że to jednak nie uderzenie w brzozę, ale co innego
— tłumaczył prof. Binienda.
Ciąg dalszy na kolejnej stronie
Strona 1 z 3
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/smolensk/270046-zniszczenia-zostaly-dokonane-w-wyniku-eksplozji-w-powietrzu-prof-binienda-nie-zwalnia-tempa-nowe-badania-i-nowe-fakty-relacja?strona=1