Tłumaczę Amerykanom, że chcemy być państwem prawa, a nie prawników. Rule of law, a nie state of lawyers
— mówi w rozmowie z wPolityce.pl wicepremier Mateusz Morawiecki.
wPolityce.pl: Panie premierze, rozmawiamy podczas pańskiej wizyty w Stanach Zjednoczonych. Wiele ciekawych spotkań i rozmówców – jaki jest główny przekaz, z jakim przyjechał Pan do Nowego Jorku?
Mateusz Morawiecki, wicepremier, minister rozwoju i finansów: To moja trzecia wizyta w Stanach Zjednoczonych – określiłbym ją jako informacyjną i biznesową. Poprzednie wizyty ogniskowały się wokół politycznych i gospodarczych kontaktów z nową administracją – co zresztą przyniosło zaskakująco dobre efekty. Dla przykładu - eksport polskich towarów do USA wzrósł o ponad 26 proc. w pierwszym półroczu tego roku. W przypadku żadnego innego kraju, polski eksport nie rósł aż tak wyraźnie. Wtedy rozmawialiśmy szeroko z ludźmi z bliskiego otoczenia prezydenta Trumpa: Wilburem Rossem, Stevenem Mnuchinem czy Rickiem Perrym. Także przedsiębiorcy sygnalizowali i sygnalizują udrożnienie wielu dróg kontaktów biznesowych.
Tyle o poprzednich wizytach: a dzisiejsza? Mówił Pan o „informacyjnym” charakterze Pana spotkań w USA. Co ma Pan na myśli?
Pół żartem, pół serio mówię, że przyjechałem wesprzeć korespondentów polskich mediów w USA w szerzeniu dobrej nowiny na temat naszego kraju. Pamięta Pan, gdy ostatnio w studiu telewizyjnym wPolsce.pl mówiliśmy o niesprawiedliwych ocenach wobec Polski, o oczernianiu naszego kraju i potrzebie tłumaczenia tego, co dzieje się naprawdę. Właśnie to robię. Spotykam się z przedstawicielami środowisk biznesowych, ale i liderami opinii; zbyt dużo mamy w domenie publicznej fake newsów o Polsce, by wzruszać ramionami. Dużo spotykam się także z środowiskami żydowskimi. Nie do zaakceptowania jest sytuacja, w której to, co dzieje się w Warszawie oceniane jest przez pryzmat tego, co mówi się o tym w Berlinie czy Paryżu.
O co pytają Amerykanie, co trzeba prostować? Nasze relacje z Brukselą? Zarzuty dotyczące łamania praworządności? Plany reformy wymiaru sprawiedliwości?
Pytają o wszystko. W odpowiedzi przekonuję, że skończyły się w Polsce czasy, kiedy „siedzenie cicho” uznawane było za główny oręż i atut w naszej polityce zagranicznej. Mamy swoje interesy i je realizujemy, ale zachowujemy się stabilizująco dla całej europejskiej wspólnoty. W kontekście wymiaru sprawiedliwości przekonywałem moich rozmówców, że jesteśmy zgodni – społeczeństwo i rząd – że wymiar sprawiedliwości musimy zmienić.
Podaję liczby: mamy najwięcej sędziów na 10 tys. mieszkańców, z budżetu wydajemy na sądownictwo aż 1,8% budżetu, gdy średnia unijna to 0,6%. Wydajemy trzykrotność średniej UE! A są przecież kraje UE, które na sądownictwo przeznaczają 0,2 czy 0,3% PKB budżetu. Gdybyśmy zeszli do średniej unijnej, zaoszczędzilibyśmy kilka miliardów złotych. Zatem przeznaczamy na sądownictwo najwięcej pieniędzy w relacji do wydatków budżetowych w Europie i mamy sądownictwo będące instytucjonalną piętą achillesową polskiej rzeczywistości. Rozprawy potrafią trwać 10 lat w I instancji, sędziowie są poza wszelką kontrolą i częściej skazywane są babcie za zjedzenie batonika w sklepie niż np. mafiosi paliwowi okradający polskie społeczeństwo na miliardy złotych.
Argument liczbowo-finansowy pewnie trafia do Amerykanów. Ale reset personalny w Sądzie Najwyższym budził spore wątpliwości. Wchodzicie w rozmowach w takie szczegóły?
Wchodzimy w różne szczegóły; pytają o reset, o weta prezydenckie. O to, czy decyzja prezydenta jest elementem systemu checks and balances – dla Amerykanów to ważne; by istniały mechanizmy, które kontrolują inne mechanizmy władzy. Jak Pan się pewnie domyśla, sam jestem zdania, że nasza władza wprowadziła mechanizmy kontroli, ale grup (jak sami określają się - kast) niekontrolowanych do tej pory. Bronię ministra sprawiedliwości, ale i całego Prawa i Sprawiedliwości, naszej formacji politycznej. Mówię, że Polska jest i będzie państwem praworządnym. Tłumaczę jednak przy tym, że chcemy być państwem prawa, a nie prawników. Rule of law, a nie state of lawyers.
W sprawie KRS i SN wskazuję inne kraje i ich konstrukcje systemowe – pokazuję, że nasze rozwiązania i plany reform w niczym nie odbiegają od krajów Europy Zachodniej. W Hiszpanii jeszcze więcej członków tamtejszej KRS wybieranych jest przez parlament, a w Niemczech wybór sędziów jest bardzo upolityczniony.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Tłumaczę Amerykanom, że chcemy być państwem prawa, a nie prawników. Rule of law, a nie state of lawyers
— mówi w rozmowie z wPolityce.pl wicepremier Mateusz Morawiecki.
wPolityce.pl: Panie premierze, rozmawiamy podczas pańskiej wizyty w Stanach Zjednoczonych. Wiele ciekawych spotkań i rozmówców – jaki jest główny przekaz, z jakim przyjechał Pan do Nowego Jorku?
Mateusz Morawiecki, wicepremier, minister rozwoju i finansów: To moja trzecia wizyta w Stanach Zjednoczonych – określiłbym ją jako informacyjną i biznesową. Poprzednie wizyty ogniskowały się wokół politycznych i gospodarczych kontaktów z nową administracją – co zresztą przyniosło zaskakująco dobre efekty. Dla przykładu - eksport polskich towarów do USA wzrósł o ponad 26 proc. w pierwszym półroczu tego roku. W przypadku żadnego innego kraju, polski eksport nie rósł aż tak wyraźnie. Wtedy rozmawialiśmy szeroko z ludźmi z bliskiego otoczenia prezydenta Trumpa: Wilburem Rossem, Stevenem Mnuchinem czy Rickiem Perrym. Także przedsiębiorcy sygnalizowali i sygnalizują udrożnienie wielu dróg kontaktów biznesowych.
Tyle o poprzednich wizytach: a dzisiejsza? Mówił Pan o „informacyjnym” charakterze Pana spotkań w USA. Co ma Pan na myśli?
Pół żartem, pół serio mówię, że przyjechałem wesprzeć korespondentów polskich mediów w USA w szerzeniu dobrej nowiny na temat naszego kraju. Pamięta Pan, gdy ostatnio w studiu telewizyjnym wPolsce.pl mówiliśmy o niesprawiedliwych ocenach wobec Polski, o oczernianiu naszego kraju i potrzebie tłumaczenia tego, co dzieje się naprawdę. Właśnie to robię. Spotykam się z przedstawicielami środowisk biznesowych, ale i liderami opinii; zbyt dużo mamy w domenie publicznej fake newsów o Polsce, by wzruszać ramionami. Dużo spotykam się także z środowiskami żydowskimi. Nie do zaakceptowania jest sytuacja, w której to, co dzieje się w Warszawie oceniane jest przez pryzmat tego, co mówi się o tym w Berlinie czy Paryżu.
O co pytają Amerykanie, co trzeba prostować? Nasze relacje z Brukselą? Zarzuty dotyczące łamania praworządności? Plany reformy wymiaru sprawiedliwości?
Pytają o wszystko. W odpowiedzi przekonuję, że skończyły się w Polsce czasy, kiedy „siedzenie cicho” uznawane było za główny oręż i atut w naszej polityce zagranicznej. Mamy swoje interesy i je realizujemy, ale zachowujemy się stabilizująco dla całej europejskiej wspólnoty. W kontekście wymiaru sprawiedliwości przekonywałem moich rozmówców, że jesteśmy zgodni – społeczeństwo i rząd – że wymiar sprawiedliwości musimy zmienić.
Podaję liczby: mamy najwięcej sędziów na 10 tys. mieszkańców, z budżetu wydajemy na sądownictwo aż 1,8% budżetu, gdy średnia unijna to 0,6%. Wydajemy trzykrotność średniej UE! A są przecież kraje UE, które na sądownictwo przeznaczają 0,2 czy 0,3% PKB budżetu. Gdybyśmy zeszli do średniej unijnej, zaoszczędzilibyśmy kilka miliardów złotych. Zatem przeznaczamy na sądownictwo najwięcej pieniędzy w relacji do wydatków budżetowych w Europie i mamy sądownictwo będące instytucjonalną piętą achillesową polskiej rzeczywistości. Rozprawy potrafią trwać 10 lat w I instancji, sędziowie są poza wszelką kontrolą i częściej skazywane są babcie za zjedzenie batonika w sklepie niż np. mafiosi paliwowi okradający polskie społeczeństwo na miliardy złotych.
Argument liczbowo-finansowy pewnie trafia do Amerykanów. Ale reset personalny w Sądzie Najwyższym budził spore wątpliwości. Wchodzicie w rozmowach w takie szczegóły?
Wchodzimy w różne szczegóły; pytają o reset, o weta prezydenckie. O to, czy decyzja prezydenta jest elementem systemu checks and balances – dla Amerykanów to ważne; by istniały mechanizmy, które kontrolują inne mechanizmy władzy. Jak Pan się pewnie domyśla, sam jestem zdania, że nasza władza wprowadziła mechanizmy kontroli, ale grup (jak sami określają się - kast) niekontrolowanych do tej pory. Bronię ministra sprawiedliwości, ale i całego Prawa i Sprawiedliwości, naszej formacji politycznej. Mówię, że Polska jest i będzie państwem praworządnym. Tłumaczę jednak przy tym, że chcemy być państwem prawa, a nie prawników. Rule of law, a nie state of lawyers.
W sprawie KRS i SN wskazuję inne kraje i ich konstrukcje systemowe – pokazuję, że nasze rozwiązania i plany reform w niczym nie odbiegają od krajów Europy Zachodniej. W Hiszpanii jeszcze więcej członków tamtejszej KRS wybieranych jest przez parlament, a w Niemczech wybór sędziów jest bardzo upolityczniony.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Strona 1 z 3
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/355690-nasz-wywiad-wicepremier-morawiecki-o-kulisach-wizyty-w-usa-przekonuje-amerykanow-ze-chcemy-byc-panstwem-prawa-a-nie-prawnikow?strona=1