Dotychczas było tak, że to Zgromadzenie Ogólne Sędziów Sądu Najwyższego decydowało o tym, kto będzie sędzią SN. Kto nim zostawał? Ten, kto spełniał oczekiwania i gwarantował posłuszeństwo wobec elity sędziowskiej
— mówił wiceminister sprawiedliwości Marcin Warchoł w rozmowie z Wojciechem Biedroniem i Marcinem Fijołkiem na łamach tygodnika „wSieci”.
Publikujemy całość wywiadu, jaki ukazał się we „wSieci” jeszcze przed zawetowaniem ustaw o Sądzie Najwyższym i Krajowej Radzie Sądownictwa przez prezydenta Andrzeja Dudę.
Panie ministrze, co – w kilku podstawowych wymiarach – oznacza przyjęcie przez Sejm ustawy o Sądzie Najwyższym? To kluczowy projekt przy reformie wymiaru sprawiedliwości, jaki naszkicował obóz rządzący.
Marcin Warchoł: Nie naprawimy sądownictwa, jeśli nie zreformujemy także najważniejszego z sądów w Polsce. Jeśli nie przyjmiemy rozwiązań, które doprowadzą do tego, że stanowiska sędziowskie będą rzeczywiście zajmować ludzie o najwyższych etycznych i moralnych kwalifikacjach. Polacy mają już dość gorszących afer z udziałem sędziów, których często nie spotykają konsekwencje nawet za tak banalne przewinienia jak łamanie przepisów drogowych. Stąd powołanie w ramach Sądu Najwyższego autonomicznej Izby Dyscyplinarnej. Ma ona stać na straży uczciwości sędziów i innych zawodów prawniczych: prokuratorów, komorników czy notariuszy
Gdy obserwował pan gorącą atmosferę w Sejmie przy ustawach reformujących wymiar sprawiedliwości, gdy patrzył pan na komisję sejmową, w której emocje sięgnęły zenitu, to nie miał pan poczucia, że to wszystko idzie za szybko, zbyt nerwowo?
Byłem na sali, na której obradowała – do 1.00 w nocy – komisja sprawiedliwości i praw człowieka. Byłem świadkiem tego, co urządziła opozycja – brutalnej próby obstrukcji obrad, bez żadnych merytorycznych, rzeczowych argumentów. To właśnie taka postawa polityków Platformy Obywatelskiej i Nowoczesnej wymusiła procedowanie w takim tempie – ale cały czas zgodnie z regulaminem. Nie można dawać się zastraszyć tego typu sztuczkom. Przejrzałem te setki poprawek zgłoszonych przez Nowoczesną – jedna mówiła o tym, by zmienić tytuł ustawy na „podporządkowanie Sądu Najwyższego większości parlamentarnej”. To jest poważne? Nad tym mieliśmy dyskutować? A przykładów takich bzdur było wiele więcej. Te poprawki nie miały nic wspólnego z argumentacją merytoryczną.
A na każdą z nich wypadałoby po- święcić, jak rozumiemy, przynajmniej 20–30 minut.
Wydłużyłoby to proces uchwalania prawa o długie godziny, dni czy nawet tygodnie jałowej dyskusji o tym, jak ma wyglądać tytuł ustawy.
Nie miejmy złudzeń – chodziło o blokadę procesu legislacyjnego, co posłowie opozycji przyznawali wprost.
Posłowie Nowoczesnej poprosili np. o przerwę, by… móc się zapoznać ze swoimi poprawkami. To absurdalne.
No dobrze, ale były na pewno również poprawki merytoryczne, odnoszące się do konkretnych zapisów projektu.
Ale nawet one świadczyły o nieznajomości ustawy i nie dało się rozmawiać o istocie projektu. Podam przykład, który dobrze obrazuje, na czym polegał problem. Przewodniczący Krajowej Rady Sądownictwa argumentował, że chcemy złożyć sędziego z urzędu. To nieprawda. Złożenie sędziego z urzędu wymaga rozwiązań konstytucyjnych inie można tego zrobić zwykłą ustawą. My nie składamy sędziów z urzędu, tylko przenosimy sędziów ze stanu czynnego w stan spoczynku.
Może mielibyśmy więcej czasu, by to wszystko omówić, odnieść się do mniej lub bardziej absurdalnych poprawek, gdyby projekt ustawy wyszedł z ministerstwa i przeszedł przez konsultacje społeczne, a nie był uchwalony w trybie poselskim.
Pamiętajmy, jak wyglądało procedowanie ustawy w sprawie KRS, która była zgłoszona w trybie rządowym. Było tak samo. Demagogiczne ataki zamiast merytorycznej dyskusji. W efekcie wszystko bez powodu się opóźniało. Jestem pewien, że opozycja sięgnęłaby po te same narzędzia – awantury i obstrukcję, niezależnie od tego, czy byłby to projekt rządowy czy poselski.
Mówi pan, że reforma sądownictwa ma pewien poślizg. Czy decyzja prezydenta – o swoistym ultimatum i warunku większości 3/5 przy wyborze sędziów do KRS – nie jest jeszcze jednym czynnikiem, który zwiększy ten poślizg?
Jestem bardzo zmartwiony tą poprawką. Ona nam na pewno nie pomaga, wręcz utrudnia reformę wymiaru sprawiedliwości. A Polacy przecież bardzo na nią liczą. Obiecywało ją nie tylko PiS, lecz również obiecywał prezydent Andrzej Duda. Był to wiodący temat jego kampanii wyborczej.
Obawia się pan teraz klinczu przy wyborze sędziów do KRS?
Wymóg 3/5 sprawi, że sytuacja zrobi się bardzo trudna. Analizujemy to, bo chcemy reformy skutecznej, a nie tylko udawania, że coś zmieniamy.
Z drugiej jednak strony argumenty prezydenta są również ważne i zasadne – przy większości 3/5 nie będzie zarzutu o partyjny wybór KRS.
Przy wyborze sędziów do Trybunału Konstytucyjnego mamy wybór zwykłej większości. Po to, by nie doprowadzić do paraliżu tej instytucji. Spójrzmy na realia – na wpływy szeroko rozumianego układu III RP, które są naprawdę duże. Te siły są przeciwne reformie, bo stracą swoje wpływy i przywileje. I będą się przed tym bronić wszelkimi metodami, bo nie chcą reformy, nie zależy im na obywatelach, na państwie, tylko na własnym interesie.
A jak pan ocenia wypowiedź sędziego Michała Laskowskiego z Sądu Najwyższego, że poprawki pozornie prowadzą do zwiększenia roli prezydenta, gdyż jest on związany wskazaniem ministra sprawiedliwości i nie może samodzielnie dokonać wyboru sędziów, którzy pozostaną w SN?
Nie jest to prawda. Minister sprawiedliwości jedynie wchodzi w miejsce dziś zajmowane przez I prezesa Sądu Najwyższego. To on wskazuje kandydaturę sędziego, który po zaopiniowaniu przez KRS trafia do prezydenta. W okresie przejściowym, po przejściu sędziów ze stanu czynnego w stan spoczynku, obecne uprawnienia I prezesa SN będzie realizował minister sprawiedliwości. I tyle. Tu nic się nie zmienia. Uprawnienia prezydenta w niczym się nie zmieniają.
Czytaj dalej na następnej stronie
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Dotychczas było tak, że to Zgromadzenie Ogólne Sędziów Sądu Najwyższego decydowało o tym, kto będzie sędzią SN. Kto nim zostawał? Ten, kto spełniał oczekiwania i gwarantował posłuszeństwo wobec elity sędziowskiej
— mówił wiceminister sprawiedliwości Marcin Warchoł w rozmowie z Wojciechem Biedroniem i Marcinem Fijołkiem na łamach tygodnika „wSieci”.
Publikujemy całość wywiadu, jaki ukazał się we „wSieci” jeszcze przed zawetowaniem ustaw o Sądzie Najwyższym i Krajowej Radzie Sądownictwa przez prezydenta Andrzeja Dudę.
Panie ministrze, co – w kilku podstawowych wymiarach – oznacza przyjęcie przez Sejm ustawy o Sądzie Najwyższym? To kluczowy projekt przy reformie wymiaru sprawiedliwości, jaki naszkicował obóz rządzący.
Marcin Warchoł: Nie naprawimy sądownictwa, jeśli nie zreformujemy także najważniejszego z sądów w Polsce. Jeśli nie przyjmiemy rozwiązań, które doprowadzą do tego, że stanowiska sędziowskie będą rzeczywiście zajmować ludzie o najwyższych etycznych i moralnych kwalifikacjach. Polacy mają już dość gorszących afer z udziałem sędziów, których często nie spotykają konsekwencje nawet za tak banalne przewinienia jak łamanie przepisów drogowych. Stąd powołanie w ramach Sądu Najwyższego autonomicznej Izby Dyscyplinarnej. Ma ona stać na straży uczciwości sędziów i innych zawodów prawniczych: prokuratorów, komorników czy notariuszy
Gdy obserwował pan gorącą atmosferę w Sejmie przy ustawach reformujących wymiar sprawiedliwości, gdy patrzył pan na komisję sejmową, w której emocje sięgnęły zenitu, to nie miał pan poczucia, że to wszystko idzie za szybko, zbyt nerwowo?
Byłem na sali, na której obradowała – do 1.00 w nocy – komisja sprawiedliwości i praw człowieka. Byłem świadkiem tego, co urządziła opozycja – brutalnej próby obstrukcji obrad, bez żadnych merytorycznych, rzeczowych argumentów. To właśnie taka postawa polityków Platformy Obywatelskiej i Nowoczesnej wymusiła procedowanie w takim tempie – ale cały czas zgodnie z regulaminem. Nie można dawać się zastraszyć tego typu sztuczkom. Przejrzałem te setki poprawek zgłoszonych przez Nowoczesną – jedna mówiła o tym, by zmienić tytuł ustawy na „podporządkowanie Sądu Najwyższego większości parlamentarnej”. To jest poważne? Nad tym mieliśmy dyskutować? A przykładów takich bzdur było wiele więcej. Te poprawki nie miały nic wspólnego z argumentacją merytoryczną.
A na każdą z nich wypadałoby po- święcić, jak rozumiemy, przynajmniej 20–30 minut.
Wydłużyłoby to proces uchwalania prawa o długie godziny, dni czy nawet tygodnie jałowej dyskusji o tym, jak ma wyglądać tytuł ustawy.
Nie miejmy złudzeń – chodziło o blokadę procesu legislacyjnego, co posłowie opozycji przyznawali wprost.
Posłowie Nowoczesnej poprosili np. o przerwę, by… móc się zapoznać ze swoimi poprawkami. To absurdalne.
No dobrze, ale były na pewno również poprawki merytoryczne, odnoszące się do konkretnych zapisów projektu.
Ale nawet one świadczyły o nieznajomości ustawy i nie dało się rozmawiać o istocie projektu. Podam przykład, który dobrze obrazuje, na czym polegał problem. Przewodniczący Krajowej Rady Sądownictwa argumentował, że chcemy złożyć sędziego z urzędu. To nieprawda. Złożenie sędziego z urzędu wymaga rozwiązań konstytucyjnych inie można tego zrobić zwykłą ustawą. My nie składamy sędziów z urzędu, tylko przenosimy sędziów ze stanu czynnego w stan spoczynku.
Może mielibyśmy więcej czasu, by to wszystko omówić, odnieść się do mniej lub bardziej absurdalnych poprawek, gdyby projekt ustawy wyszedł z ministerstwa i przeszedł przez konsultacje społeczne, a nie był uchwalony w trybie poselskim.
Pamiętajmy, jak wyglądało procedowanie ustawy w sprawie KRS, która była zgłoszona w trybie rządowym. Było tak samo. Demagogiczne ataki zamiast merytorycznej dyskusji. W efekcie wszystko bez powodu się opóźniało. Jestem pewien, że opozycja sięgnęłaby po te same narzędzia – awantury i obstrukcję, niezależnie od tego, czy byłby to projekt rządowy czy poselski.
Mówi pan, że reforma sądownictwa ma pewien poślizg. Czy decyzja prezydenta – o swoistym ultimatum i warunku większości 3/5 przy wyborze sędziów do KRS – nie jest jeszcze jednym czynnikiem, który zwiększy ten poślizg?
Jestem bardzo zmartwiony tą poprawką. Ona nam na pewno nie pomaga, wręcz utrudnia reformę wymiaru sprawiedliwości. A Polacy przecież bardzo na nią liczą. Obiecywało ją nie tylko PiS, lecz również obiecywał prezydent Andrzej Duda. Był to wiodący temat jego kampanii wyborczej.
Obawia się pan teraz klinczu przy wyborze sędziów do KRS?
Wymóg 3/5 sprawi, że sytuacja zrobi się bardzo trudna. Analizujemy to, bo chcemy reformy skutecznej, a nie tylko udawania, że coś zmieniamy.
Z drugiej jednak strony argumenty prezydenta są również ważne i zasadne – przy większości 3/5 nie będzie zarzutu o partyjny wybór KRS.
Przy wyborze sędziów do Trybunału Konstytucyjnego mamy wybór zwykłej większości. Po to, by nie doprowadzić do paraliżu tej instytucji. Spójrzmy na realia – na wpływy szeroko rozumianego układu III RP, które są naprawdę duże. Te siły są przeciwne reformie, bo stracą swoje wpływy i przywileje. I będą się przed tym bronić wszelkimi metodami, bo nie chcą reformy, nie zależy im na obywatelach, na państwie, tylko na własnym interesie.
A jak pan ocenia wypowiedź sędziego Michała Laskowskiego z Sądu Najwyższego, że poprawki pozornie prowadzą do zwiększenia roli prezydenta, gdyż jest on związany wskazaniem ministra sprawiedliwości i nie może samodzielnie dokonać wyboru sędziów, którzy pozostaną w SN?
Nie jest to prawda. Minister sprawiedliwości jedynie wchodzi w miejsce dziś zajmowane przez I prezesa Sądu Najwyższego. To on wskazuje kandydaturę sędziego, który po zaopiniowaniu przez KRS trafia do prezydenta. W okresie przejściowym, po przejściu sędziów ze stanu czynnego w stan spoczynku, obecne uprawnienia I prezesa SN będzie realizował minister sprawiedliwości. I tyle. Tu nic się nie zmienia. Uprawnienia prezydenta w niczym się nie zmieniają.
Czytaj dalej na następnej stronie
Strona 1 z 3
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/350335-o-co-chodzilo-w-reformie-wiceminister-warchol-we-wsieci-nie-naprawimy-sadownictwa-jesli-nie-zreformujemy-takze-sn-wywiad