W 2016 r. agencja Reutera informowała, że po atakach terrorystycznych w Brukseli, w których śmierć poniosło ponad kilkadziesiąt osób, „mała grupa ludzi celebrowała to wydarzenie” i policja aresztowała kilka osób. A minister spraw wewnętrznych Belgii Jan Jambon, oświadczył, że „znaczna część środowiska muzułmańskiego imprezowała z okazji zamachów”. A kiedy belgijski nauczyciel po zamachach w Brukseli napisał na Twitterze, że dzieci muzułmańskie radowały się w jego klasie, to w ciągu kilku godzin policja zwróciła się do niego, aby tego więcej nie robił
— o islamie bez poprawności politycznej mówi Jacek Pałkiewicz w rozmowie z portalem wPolityce.pl.
Jacek Pałkiewicz, reporter, eksplorator, odkrywca źródła Amazonki, jest członkiem Królewskiego Towarzystwa Geograficznego w Londynie. Twórca survivalu w Europie, pokonał Atlantyk w roli dobrowolnego rozbitka, jego naukowa ekspedycja ustaliła źródło Amazonki. Uczył kosmonautów strategii przetrwania w skrajnie surowych i niegościnnych środowiskach. Podobne zajęcia prowadził w cyklu pozarządowego programu dla jednostek antyterrorystycznych, w którym obok innych krajów uczestniczyli oficerowie Gromu, Policji i Straży Granicznej. Szkoli kadry menadżerskie w przekraczaniu barier osobowości w warunkach krańcowego obciążenia. Podejmuje wywołujący emocje temat normalizacji dobrosąsiedzkich stosunków z Rosjanami. Autor wielu książek.
wPolityce.pl: Zarzucają Panu nietolerancję, dyskryminację rasową, ksenofobię. Co pan sądzi o tych zarzutach?
Nie będę nawet podejmował polemiki z tymi, wyssanymi z palca zarzutami. Jestem dziennikarzem i rzetelność należy do moralnego obowiązku tej profesji. Zawsze pokazuję świat takim, jaki jest, a nie takim, jaki go kreują. Za moje poglądy, konkretnie za obnażenie w książce „Dubaj, prawdziwe oblicze” mrocznej strony monarchii absolutnej, miejscowy sąd skazał mnie zaocznie na kilka lat więzienia. To dodatek do wyroku śmierci, który od ponad dekady ciąży już nade mną z rąk Al Kaidy. Otrzymałem go za głośną krytykę islamskiej inwazji w Europie.
Wydaje się, że Europa Zachodnia już całkowicie zaakceptowała zjawisko masowej imigracji.
Niemcy, Francuzi, Holendrzy i Brytyjczycy, wprawdzie generalnie zaakceptowali zjawisko masowej migracji, to jednak w sondażach nt. muzułmanów od lat nieodmiennie wykazują negatywne nastawienie. Doszło nawet do tego, że Holendrzy za największy błąd po II wojnie światowej uznali wpuszczenie do ich kraju przybyszów z Bliskiego Wschodu. Renzo Guolo, włoski analityk strategii muzułmańskiej, uważa, że islam traktuje Zachód jako „dar al harb”, czyli „dom wojny”, który przemieni się w „dar al islam” - ”dom uległości”, co oznacza po prostu islam. Mamy do czynienia z rewolucyjnymi przemianami społecznymi. Powolnymi, ale niezwykle efektywnymi. Eurabia nabiera kształtu w tempie większym niż wyobrażała sobie Oriana Fallaci. Dołączam się do tych, którzy niszczenie tożsamości narodów europejskich uznają za zbrodnię przeciwko ludzkości. Francuski filozof Alain Finkielkraut, do określenia dzisiejszej Europy użył w odniesieniu do filozofii Unii Europejskiej, opartej na zaczerpniętych z Francji świeckich ideałach, greckiego słowa „oicofobia”, co oznacza nienawiść do swojego rodzinnego domu.
Nienawiść do rodzinnego domu, przejawiająca się w niekontrolowanym przyjmowaniu imigrantów przyczyni się do ostatecznego upadku Europy.
Rozsądny człowiek nie może mieć wątpliwości, że Stary Kontynent znalazł się w ślepej uliczce. Niekontrolowana fala migracyjna w Europie przybrała biblijne rozmiary. Dla jej obrońców przypomnę, że tylko 6 procent imigrantów ma prawo do statusu uchodźcy, czyli tego który ucieka z rejonu wojennego, przed prześladowaniami, lub głodem. Dlatego bez sensu jest naiwne podpieranie się tolerancją i życzliwym otwarciem na innych ludzi. Trzeba podkreślić, że muzułmanie traktują już Europę jako swój dom. Ustępstwa w imię poprawności politycznej i tolerancji wobec islamu pozwoliły im wywalczyć nieracjonalne przywileje. Korzystają z dobrodziejstw państwa opiekuńczego i nie okazując poszanowania dla naszych wartości, narzucają swoje obyczaje, swojego Boga. Trzeba naprawdę być idiotą, aby okazać nieproszonym gościom tyle atencji. W normalnym domu gospodarz dba najpierw o swoją rodzinę, a potem zajmuje się gośćmi. W obliczu tak pokaźnego problemu, nie wolno kierować się paranoicznym political correctness, tylko rozsądkiem, którego nieporadnej Europie brakuje. Pod falą kulturowego islamskiego tsunami ugięła się, na przykład, Marsylia. Miasto pełne zabytków przypominających czasy Greków, Rzymian, Wizygotów czy Burgundów, które przetrwało Karola Wielkiego i bombardowania drugiej wojny światowej, poddało się imigrantom. W Londynie istnieją dzielnice muzułmańskie, z ich prawami i ich sądami. Mamy apartheid białych czego, oślepieni idealistycznym konglomeratem demokratycznych idei, politycy nie chcą dostrzegać. Miejmy zatem odwagę powiedzieć, że stoimy na przegranej pozycji. Przybierający na sile kryzys migracyjny oraz islamski fundamentalizm są największym aktualnym problemem w Europie. To wielki problem, który będzie miał katastrofalne konsekwencje w nadchodzących dziesięcioleciach. A, niestety, w dzisiejszej Europie nie widzę żadnej woli przetrwania. Same mury nie wystarczą.
Podkreśla Pan, że Europa odżegnuje się całkowicie od chrześcijańskich korzeni.
Doszło do tego, że aby nie zranić uczuć muzułmanów, oszuści europejskiego życia politycznego usuwają krzyże i szopki ze szkół, nie eksponują dzieł sztuki należących do naszej chrześcijańskiej tradycji. Nie afiszują Bożego Narodzenia i jego symboli, prowadzą wojnę o krzyże, coraz bardziej spychając praktyki chrześcijańskiej religii do sfery prywatnej. W multikulturowej ideologii zakorzeniła się islamofobia jako forma cenzury, czyli poprawności politycznej. Niedawno mediolańska agencja piarowska zapłaciła 500 euro grzywny za to, że nie zatrudniła do pracy kobiety, która przyszła na rozmowę kwalifikacyjną w dżihabie. Inna historia dotknęła szwedzkiego pisarza i ilustratora bajek, którego zwolnił wydawca, bo nazwał Abdullahem bohatera jego opowieści i Omarem złego pirata. Islamska organizacja w Szwajcarii domagała się usunięcia krzyża flagi narodowej. Takimi przykładami można by zapełnić całą książkę.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
W 2016 r. agencja Reutera informowała, że po atakach terrorystycznych w Brukseli, w których śmierć poniosło ponad kilkadziesiąt osób, „mała grupa ludzi celebrowała to wydarzenie” i policja aresztowała kilka osób. A minister spraw wewnętrznych Belgii Jan Jambon, oświadczył, że „znaczna część środowiska muzułmańskiego imprezowała z okazji zamachów”. A kiedy belgijski nauczyciel po zamachach w Brukseli napisał na Twitterze, że dzieci muzułmańskie radowały się w jego klasie, to w ciągu kilku godzin policja zwróciła się do niego, aby tego więcej nie robił
— o islamie bez poprawności politycznej mówi Jacek Pałkiewicz w rozmowie z portalem wPolityce.pl.
Jacek Pałkiewicz, reporter, eksplorator, odkrywca źródła Amazonki, jest członkiem Królewskiego Towarzystwa Geograficznego w Londynie. Twórca survivalu w Europie, pokonał Atlantyk w roli dobrowolnego rozbitka, jego naukowa ekspedycja ustaliła źródło Amazonki. Uczył kosmonautów strategii przetrwania w skrajnie surowych i niegościnnych środowiskach. Podobne zajęcia prowadził w cyklu pozarządowego programu dla jednostek antyterrorystycznych, w którym obok innych krajów uczestniczyli oficerowie Gromu, Policji i Straży Granicznej. Szkoli kadry menadżerskie w przekraczaniu barier osobowości w warunkach krańcowego obciążenia. Podejmuje wywołujący emocje temat normalizacji dobrosąsiedzkich stosunków z Rosjanami. Autor wielu książek.
wPolityce.pl: Zarzucają Panu nietolerancję, dyskryminację rasową, ksenofobię. Co pan sądzi o tych zarzutach?
Nie będę nawet podejmował polemiki z tymi, wyssanymi z palca zarzutami. Jestem dziennikarzem i rzetelność należy do moralnego obowiązku tej profesji. Zawsze pokazuję świat takim, jaki jest, a nie takim, jaki go kreują. Za moje poglądy, konkretnie za obnażenie w książce „Dubaj, prawdziwe oblicze” mrocznej strony monarchii absolutnej, miejscowy sąd skazał mnie zaocznie na kilka lat więzienia. To dodatek do wyroku śmierci, który od ponad dekady ciąży już nade mną z rąk Al Kaidy. Otrzymałem go za głośną krytykę islamskiej inwazji w Europie.
Wydaje się, że Europa Zachodnia już całkowicie zaakceptowała zjawisko masowej imigracji.
Niemcy, Francuzi, Holendrzy i Brytyjczycy, wprawdzie generalnie zaakceptowali zjawisko masowej migracji, to jednak w sondażach nt. muzułmanów od lat nieodmiennie wykazują negatywne nastawienie. Doszło nawet do tego, że Holendrzy za największy błąd po II wojnie światowej uznali wpuszczenie do ich kraju przybyszów z Bliskiego Wschodu. Renzo Guolo, włoski analityk strategii muzułmańskiej, uważa, że islam traktuje Zachód jako „dar al harb”, czyli „dom wojny”, który przemieni się w „dar al islam” - ”dom uległości”, co oznacza po prostu islam. Mamy do czynienia z rewolucyjnymi przemianami społecznymi. Powolnymi, ale niezwykle efektywnymi. Eurabia nabiera kształtu w tempie większym niż wyobrażała sobie Oriana Fallaci. Dołączam się do tych, którzy niszczenie tożsamości narodów europejskich uznają za zbrodnię przeciwko ludzkości. Francuski filozof Alain Finkielkraut, do określenia dzisiejszej Europy użył w odniesieniu do filozofii Unii Europejskiej, opartej na zaczerpniętych z Francji świeckich ideałach, greckiego słowa „oicofobia”, co oznacza nienawiść do swojego rodzinnego domu.
Nienawiść do rodzinnego domu, przejawiająca się w niekontrolowanym przyjmowaniu imigrantów przyczyni się do ostatecznego upadku Europy.
Rozsądny człowiek nie może mieć wątpliwości, że Stary Kontynent znalazł się w ślepej uliczce. Niekontrolowana fala migracyjna w Europie przybrała biblijne rozmiary. Dla jej obrońców przypomnę, że tylko 6 procent imigrantów ma prawo do statusu uchodźcy, czyli tego który ucieka z rejonu wojennego, przed prześladowaniami, lub głodem. Dlatego bez sensu jest naiwne podpieranie się tolerancją i życzliwym otwarciem na innych ludzi. Trzeba podkreślić, że muzułmanie traktują już Europę jako swój dom. Ustępstwa w imię poprawności politycznej i tolerancji wobec islamu pozwoliły im wywalczyć nieracjonalne przywileje. Korzystają z dobrodziejstw państwa opiekuńczego i nie okazując poszanowania dla naszych wartości, narzucają swoje obyczaje, swojego Boga. Trzeba naprawdę być idiotą, aby okazać nieproszonym gościom tyle atencji. W normalnym domu gospodarz dba najpierw o swoją rodzinę, a potem zajmuje się gośćmi. W obliczu tak pokaźnego problemu, nie wolno kierować się paranoicznym political correctness, tylko rozsądkiem, którego nieporadnej Europie brakuje. Pod falą kulturowego islamskiego tsunami ugięła się, na przykład, Marsylia. Miasto pełne zabytków przypominających czasy Greków, Rzymian, Wizygotów czy Burgundów, które przetrwało Karola Wielkiego i bombardowania drugiej wojny światowej, poddało się imigrantom. W Londynie istnieją dzielnice muzułmańskie, z ich prawami i ich sądami. Mamy apartheid białych czego, oślepieni idealistycznym konglomeratem demokratycznych idei, politycy nie chcą dostrzegać. Miejmy zatem odwagę powiedzieć, że stoimy na przegranej pozycji. Przybierający na sile kryzys migracyjny oraz islamski fundamentalizm są największym aktualnym problemem w Europie. To wielki problem, który będzie miał katastrofalne konsekwencje w nadchodzących dziesięcioleciach. A, niestety, w dzisiejszej Europie nie widzę żadnej woli przetrwania. Same mury nie wystarczą.
Podkreśla Pan, że Europa odżegnuje się całkowicie od chrześcijańskich korzeni.
Doszło do tego, że aby nie zranić uczuć muzułmanów, oszuści europejskiego życia politycznego usuwają krzyże i szopki ze szkół, nie eksponują dzieł sztuki należących do naszej chrześcijańskiej tradycji. Nie afiszują Bożego Narodzenia i jego symboli, prowadzą wojnę o krzyże, coraz bardziej spychając praktyki chrześcijańskiej religii do sfery prywatnej. W multikulturowej ideologii zakorzeniła się islamofobia jako forma cenzury, czyli poprawności politycznej. Niedawno mediolańska agencja piarowska zapłaciła 500 euro grzywny za to, że nie zatrudniła do pracy kobiety, która przyszła na rozmowę kwalifikacyjną w dżihabie. Inna historia dotknęła szwedzkiego pisarza i ilustratora bajek, którego zwolnił wydawca, bo nazwał Abdullahem bohatera jego opowieści i Omarem złego pirata. Islamska organizacja w Szwajcarii domagała się usunięcia krzyża flagi narodowej. Takimi przykładami można by zapełnić całą książkę.
Strona 1 z 3
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/333049-nasz-wywiad-jacek-palkiewicz-wyznawcy-allaha-podporzadkowuja-sobie-europe-w-trosce-o-swoje-przetrwanie-europa-musi-sie-obudzic