Czy nie przesadza Pan w swojej krytyce poprawności?
Zwykle jestem brutalnie szczery, ponadto rozróżniam tylko dwa kolory: biały i czarny. A w czasach dzisiejszych ludzie często widzą szary. Nie zamierzam poddawać się dyktatowi tejże poprawności, żeby przypadkiem kogoś nie obrazić. Nie boję się mówić Cygan, Żyd, Murzyn, bo nie widzę w tym negatywnych konotacji. Poprawność polityczna to jeden z największych koszmarów dzisiejszej konsumpcyjnej kultury i jej wymuszanie prowadzi często do absurdu. Osobiście szanuję tych, którzy tak samo odnoszą się do mnie. Jednak przy temacie islamu i wszelkich zagrożeniach z niego płynących, kiedy jego obrońcy lansują „jedynie słuszne” poglądy i piętnują tych, którzy mają odmienny światopogląd, przekraczają nie cienką, a grubą granicę, za którą poprawność polityczna staje się hipokryzją. Kiedy jestem w kraju arabskim, staram się nie obrazić nikogo strojem, czy zachowaniem, które są dla nas normalne, a dla nich nie do przyjęcia. Nie rozumiem, dlaczego miałbym pozwolić, aby przybysz w moim domu kazał mi zdjąć krzyż, albo dlaczego moi wnukowie muszą tolerować drażniący na ulicy widok kobiet w czarnych burkach. Niech ktoś mnie o tym przekona. Dalej, pewnie, że nie wszyscy muzułmanie są terrorystami, ale wiadomo, że wszyscy muzułmanie są przychylni islamizacji Europy. Podpierając się poprawnością, nie wolno kłamać, że jest inaczej, że nie ma zagrożenia. Przypomnijmy, że większość Turków była przeciwna eksterminacji Ormian, ale to wcale nie uratowało Ormian. Także większość Niemców nie popierała eksterminacji Żydów i to też nie ocaliło Żydów. Ale wystarczy, jedynie 15 procent populacji islamskiego ekstremizmu, aby przy pasywnej postawie „dobrych” muzułmanów stworzyć śmiertelne niebezpieczeństwo.
Czy nie wyolbrzymia Pan, twierdząc, że „nie wszyscy muzułmanie to terroryści, ale wszyscy terroryści to muzułmanie”?
Powiedzmy, prawie wszyscy. Moją tezę zapożyczyłem od Abdela Rahmana al-Rasheda, szefa telewizji informacyjnej Al Arabiya, który tak się wyraził w odważnym artykule na łamach saudyjskiego dziennika „Asharq Al-Awsat”. To nie jest jakiś heretyk, tylko cieszący się szacunkiem rzecznik umiarkowanych muzułmanów, którego czytelnicy wybrali najlepszym dziennikarzem arabskim. Powiem więcej. Eksperci terroryzmu są zdania, że dwie trzecie wyznawców Proroka zasiedlonych na naszym kontynencie, stawia swoje zasady religijne ponad prawem europejskim. Dodają przy tym rzecz przerażającą: większość z tych wzorowych obywateli w głębi duszy żywią narodowościowe uprzedzenie do Zachodu i cieszy po każdym ataku terrorystycznym, bo to podbudowuje słuszność ich wiary i przekonania. Wiadomo też, że po każdym krwawym zamachu, sympatyzujący z Państwem Islamskim dzielą się w mediach społecznościowych swoją radością i swoim tryumfem. „Państwo zmusi was do ponownego określenia waszych dróg tysiące razy, zanim ośmielicie się znowu zabić muzułmanina i wiedzcie, że muzułmanie mają teraz państwo, które ich broni” - napisał jeden ze zwolenników ISIS na Twitterze. Jesienią 2015 roku brytyjski tabloid „The Sun” wywołał na Wyspach prawdziwą burzę publikacją wyników badań, z których wynika, że co piąty muzułmanin deklaruje swoją przychylność dla dżihadystów. Dane te potwierdziły jeszcze inne sondaże. Badanie obejmujące 1000 brytyjskich muzułmanów wykazało, że jedna czwarta tej grupy odczuwa życzliwość dla tych, którzy dołączają do takich organizacji terrorystycznych jak ISIS. Zaś jedna trzecia była zdania, że nie należy potępiać ataków terrorystycznych dokonywanych przez muzułmanów w imię islamu. Według sondaży BBC, co czwarty muzułmanin wyraził solidarność z braćmi Cherif i Said Kouachi, autorami masakry w siedzibie tygodnika „Charlie Hebdo”. W 2016 r. agencja Reutera informowała, że po atakach terrorystycznych w Brukseli, w których śmierć poniosło ponad kilkadziesiąt osób, „mała grupa ludzi celebrowała to wydarzenie” i policja aresztowała kilka osób. A minister spraw wewnętrznych Belgii Jan Jambon, oświadczył, że „znaczna część środowiska muzułmańskiego imprezowała z okazji zamachów”. A kiedy belgijski nauczyciel po zamachach w Brukseli napisał na Twitterze, że dzieci muzułmańskie radowały się w jego klasie, to w ciągu kilku godzin policja zwróciła się do niego, aby tego więcej nie robił. Zajmująca się śledzeniem aktywności grup ekstremistycznych agencja TerrorMonitor, opublikowała kilka grafik, które pojawiły się w mediach społecznościowych na kontach związanych z ISIS. Pokazują jak fetowano zamachy w Nicei. Głos zabrał też działający w Wielkiej Brytanii radykalny imam Anjem Choudary, którego dziennik „The Guardian” nazwał kaznodzieją nienawiści. Po zamachu na „Charlie Hebdo” bez ogródek powiedział, że tak jak wszyscy muzułmanie, był szczęśliwy, że zamordowani satyrycy nie będą już obrażać proroka Mahometa.
Twierdzi Pan, że z wyjątkiem nieśmiałych głosów, świat muzułmański nie potępia śmiercionośnych zamachów fanatycznych współbraci.
Od muzułmanów żyjących od dłuższego czasu na Zachodzie, oczekiwalibyśmy pełnej mobilizacji przeciwko islamskiemu fundamentalizmowi, który niszczy ich reputację, podnosząc szpadę na tych, którzy ofiarowali im swój dom. Dlaczego więc odwracają głowę? Dlaczego na ogół nie widać żadnych przeprosin, ani szerszego potępienia? Można odnieść wrażenie, że dzisiaj, podobnie jak w czasach historycznych reżimów totalitarnych, istnieje „szara strefa”, czyli to, co zapewnia możliwy współudział pozostałej części wspólnoty w podejmowaniu zamachów terrorystycznych. Ale mówienie o tym, nie należy do „politycznej poprawności”.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Czy nie przesadza Pan w swojej krytyce poprawności?
Zwykle jestem brutalnie szczery, ponadto rozróżniam tylko dwa kolory: biały i czarny. A w czasach dzisiejszych ludzie często widzą szary. Nie zamierzam poddawać się dyktatowi tejże poprawności, żeby przypadkiem kogoś nie obrazić. Nie boję się mówić Cygan, Żyd, Murzyn, bo nie widzę w tym negatywnych konotacji. Poprawność polityczna to jeden z największych koszmarów dzisiejszej konsumpcyjnej kultury i jej wymuszanie prowadzi często do absurdu. Osobiście szanuję tych, którzy tak samo odnoszą się do mnie. Jednak przy temacie islamu i wszelkich zagrożeniach z niego płynących, kiedy jego obrońcy lansują „jedynie słuszne” poglądy i piętnują tych, którzy mają odmienny światopogląd, przekraczają nie cienką, a grubą granicę, za którą poprawność polityczna staje się hipokryzją. Kiedy jestem w kraju arabskim, staram się nie obrazić nikogo strojem, czy zachowaniem, które są dla nas normalne, a dla nich nie do przyjęcia. Nie rozumiem, dlaczego miałbym pozwolić, aby przybysz w moim domu kazał mi zdjąć krzyż, albo dlaczego moi wnukowie muszą tolerować drażniący na ulicy widok kobiet w czarnych burkach. Niech ktoś mnie o tym przekona. Dalej, pewnie, że nie wszyscy muzułmanie są terrorystami, ale wiadomo, że wszyscy muzułmanie są przychylni islamizacji Europy. Podpierając się poprawnością, nie wolno kłamać, że jest inaczej, że nie ma zagrożenia. Przypomnijmy, że większość Turków była przeciwna eksterminacji Ormian, ale to wcale nie uratowało Ormian. Także większość Niemców nie popierała eksterminacji Żydów i to też nie ocaliło Żydów. Ale wystarczy, jedynie 15 procent populacji islamskiego ekstremizmu, aby przy pasywnej postawie „dobrych” muzułmanów stworzyć śmiertelne niebezpieczeństwo.
Czy nie wyolbrzymia Pan, twierdząc, że „nie wszyscy muzułmanie to terroryści, ale wszyscy terroryści to muzułmanie”?
Powiedzmy, prawie wszyscy. Moją tezę zapożyczyłem od Abdela Rahmana al-Rasheda, szefa telewizji informacyjnej Al Arabiya, który tak się wyraził w odważnym artykule na łamach saudyjskiego dziennika „Asharq Al-Awsat”. To nie jest jakiś heretyk, tylko cieszący się szacunkiem rzecznik umiarkowanych muzułmanów, którego czytelnicy wybrali najlepszym dziennikarzem arabskim. Powiem więcej. Eksperci terroryzmu są zdania, że dwie trzecie wyznawców Proroka zasiedlonych na naszym kontynencie, stawia swoje zasady religijne ponad prawem europejskim. Dodają przy tym rzecz przerażającą: większość z tych wzorowych obywateli w głębi duszy żywią narodowościowe uprzedzenie do Zachodu i cieszy po każdym ataku terrorystycznym, bo to podbudowuje słuszność ich wiary i przekonania. Wiadomo też, że po każdym krwawym zamachu, sympatyzujący z Państwem Islamskim dzielą się w mediach społecznościowych swoją radością i swoim tryumfem. „Państwo zmusi was do ponownego określenia waszych dróg tysiące razy, zanim ośmielicie się znowu zabić muzułmanina i wiedzcie, że muzułmanie mają teraz państwo, które ich broni” - napisał jeden ze zwolenników ISIS na Twitterze. Jesienią 2015 roku brytyjski tabloid „The Sun” wywołał na Wyspach prawdziwą burzę publikacją wyników badań, z których wynika, że co piąty muzułmanin deklaruje swoją przychylność dla dżihadystów. Dane te potwierdziły jeszcze inne sondaże. Badanie obejmujące 1000 brytyjskich muzułmanów wykazało, że jedna czwarta tej grupy odczuwa życzliwość dla tych, którzy dołączają do takich organizacji terrorystycznych jak ISIS. Zaś jedna trzecia była zdania, że nie należy potępiać ataków terrorystycznych dokonywanych przez muzułmanów w imię islamu. Według sondaży BBC, co czwarty muzułmanin wyraził solidarność z braćmi Cherif i Said Kouachi, autorami masakry w siedzibie tygodnika „Charlie Hebdo”. W 2016 r. agencja Reutera informowała, że po atakach terrorystycznych w Brukseli, w których śmierć poniosło ponad kilkadziesiąt osób, „mała grupa ludzi celebrowała to wydarzenie” i policja aresztowała kilka osób. A minister spraw wewnętrznych Belgii Jan Jambon, oświadczył, że „znaczna część środowiska muzułmańskiego imprezowała z okazji zamachów”. A kiedy belgijski nauczyciel po zamachach w Brukseli napisał na Twitterze, że dzieci muzułmańskie radowały się w jego klasie, to w ciągu kilku godzin policja zwróciła się do niego, aby tego więcej nie robił. Zajmująca się śledzeniem aktywności grup ekstremistycznych agencja TerrorMonitor, opublikowała kilka grafik, które pojawiły się w mediach społecznościowych na kontach związanych z ISIS. Pokazują jak fetowano zamachy w Nicei. Głos zabrał też działający w Wielkiej Brytanii radykalny imam Anjem Choudary, którego dziennik „The Guardian” nazwał kaznodzieją nienawiści. Po zamachu na „Charlie Hebdo” bez ogródek powiedział, że tak jak wszyscy muzułmanie, był szczęśliwy, że zamordowani satyrycy nie będą już obrażać proroka Mahometa.
Twierdzi Pan, że z wyjątkiem nieśmiałych głosów, świat muzułmański nie potępia śmiercionośnych zamachów fanatycznych współbraci.
Od muzułmanów żyjących od dłuższego czasu na Zachodzie, oczekiwalibyśmy pełnej mobilizacji przeciwko islamskiemu fundamentalizmowi, który niszczy ich reputację, podnosząc szpadę na tych, którzy ofiarowali im swój dom. Dlaczego więc odwracają głowę? Dlaczego na ogół nie widać żadnych przeprosin, ani szerszego potępienia? Można odnieść wrażenie, że dzisiaj, podobnie jak w czasach historycznych reżimów totalitarnych, istnieje „szara strefa”, czyli to, co zapewnia możliwy współudział pozostałej części wspólnoty w podejmowaniu zamachów terrorystycznych. Ale mówienie o tym, nie należy do „politycznej poprawności”.
Strona 2 z 3
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/333049-nasz-wywiad-jacek-palkiewicz-wyznawcy-allaha-podporzadkowuja-sobie-europe-w-trosce-o-swoje-przetrwanie-europa-musi-sie-obudzic?strona=2