Morderstwo, kradzieże z włamaniem lichwa, przekraczanie uprawnień, oszustwo i wyłudzenia idące w miliony złotych – to nie fragment aktu oskarżenia przeciwko dobrze zorganizowanej grupie przestępczej, ale przestępstwa i przewinienia, których dopuścili się polscy sędziowie w ostatnich latach. Porażające sprawy związane z przestępcami i cwaniakami w sędziowskich togach właśnie wychodzą na jaw. Wcześniej, czyli przez ostatnie 27 lat, o środowisku sędziowskim mówiono tylko dobrze, albo wcale. Reforma sądownictwa, którą z mozołem wprowadza obecnie ministerstwo sprawiedliwości obnażyła bezkarność wielu przedstawicieli wymiaru sprawiedliwości oraz specyficzną, kastową strukturę w środowisku, która często przypomina tę mafijną - znaną z kronik kryminalnych i filmów sensacyjnych.
1. Przekręt na milion złotych.
Gdy analizuje się dziś badania zaufania publicznego do pracy sądów nie dziwi fakt, że 52 proc. społeczeństwa źle ocenia to, co dzieje się na wokandach. Jednym z największych grzechów sędziowskich jest chciwość. Przykładem chorobliwej wręcz żądzy pieniądza jest jedna z największych finansowych afer w polskim sądownictwie, czyli afera prezesa Sądu Apelacyjnego w Krakowie - Krzysztofa Sobierajskiego. Jak wynika z ustaleń prokuratury, badającej aferę związaną z wyłudzeniami na szkodę krakowskiej apelacji, prezes zawarł ponad 120 prywatnych umów z firmami wykonującymi zlecenia na rzecz jego sądu; zarobił na tym prawie milion złotych. Do tej pory prokuratura miała dowody na to, że prezes podpisał ponad 20 umów o dzieło i zarobił co najmniej 56 tysięcy złotych. Wskutek przeszukań w gabinecie i mieszkaniu prezesa, do których doszło w środę, znaleziono kolejne takie umowy. Jest ich w sumie ponad 120 na łączną kwotę blisko miliona złotych. Każdą prezes kwitował własnym podpisem, którego autentyczność potwierdzili eksperci.
2. Sędzia w złodziejskiej szajce.
Chorobliwa chciwość zgubiła także sędziego Roberta Wróblewskiego z Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu. Został on złapany na gorącym uczynku, gdy okradał market elektroniczny w swoim mieście. W procederze miała też uczestniczyć jego żona, którą także przyłapano na kradzieży. Wiele wskazuje na to, że oboje działali jak dobrze zorganizowana szajka złodziejska. Oboje zarejestrowała kamera monitoringu w wałbrzyskim sklepie. Z informacji, do których dotarł portal wPolityce.pl wynika, że 4 lutego para pojawiła się w wałbrzyskim sklepie z elektroniką. Sędzia wraz z żoną wyciągali drobny sprzęt elektroniczny z pudełek i chowali do kieszeni. Puste pudełka miały być przez nich chowane tak, by nie stwarzały podejrzeń, że towar został z nich wyciągnięty i ukradziony. W ich wspólnym mieszkaniu znaleźli sprzęt o wartości 1,7 tys. złotych - skradziony prawdopodobnie właśnie w Wałbrzychu. Z jednej z hipotez badanych przez śledczych wynika, że sam sędzia mógł dokonywać podobnych kradzieży dużo wcześniej i częściej. Zatrzymany na gorącym uczynku zasłaniał się immunitetem sędziowskim, ale i tak został odsunięty od spraw w sądzie i zawieszony w czynnościach.
3. Sędzia „majsterkowicz” – połasił się na element wkrętarki.
Kolejnym amatorem kradzieży sklepowych okazał się sędzia Paweł M. z Sądu Okręgowego w Szczecinie. Sędziego „zainteresowały” części do wiertarek. Wziął z półki przegubowy łącznik wkrętarki z pinem za 95 zł, schował do kieszeni i wyszedł z sklepu. Potem tłumaczył, że nie chciał tego ukraść, tylko dostał telefon z warsztatu, więc szybko poszedł po samochód. Żeby się ratować, pokazał ochronie legitymację sędziowską i zaproponował, że kupi cały zestaw, a nie tylko wyniesioną w kieszeni część wkrętarki. Nic jednak z tego nie wyszło. Ochrona wezwała policjantów, a ci od razu wlepili M. 100 zł mandatu za kradzież.
Czytaj na kolejnej stronie…
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Morderstwo, kradzieże z włamaniem lichwa, przekraczanie uprawnień, oszustwo i wyłudzenia idące w miliony złotych – to nie fragment aktu oskarżenia przeciwko dobrze zorganizowanej grupie przestępczej, ale przestępstwa i przewinienia, których dopuścili się polscy sędziowie w ostatnich latach. Porażające sprawy związane z przestępcami i cwaniakami w sędziowskich togach właśnie wychodzą na jaw. Wcześniej, czyli przez ostatnie 27 lat, o środowisku sędziowskim mówiono tylko dobrze, albo wcale. Reforma sądownictwa, którą z mozołem wprowadza obecnie ministerstwo sprawiedliwości obnażyła bezkarność wielu przedstawicieli wymiaru sprawiedliwości oraz specyficzną, kastową strukturę w środowisku, która często przypomina tę mafijną - znaną z kronik kryminalnych i filmów sensacyjnych.
1. Przekręt na milion złotych.
Gdy analizuje się dziś badania zaufania publicznego do pracy sądów nie dziwi fakt, że 52 proc. społeczeństwa źle ocenia to, co dzieje się na wokandach. Jednym z największych grzechów sędziowskich jest chciwość. Przykładem chorobliwej wręcz żądzy pieniądza jest jedna z największych finansowych afer w polskim sądownictwie, czyli afera prezesa Sądu Apelacyjnego w Krakowie - Krzysztofa Sobierajskiego. Jak wynika z ustaleń prokuratury, badającej aferę związaną z wyłudzeniami na szkodę krakowskiej apelacji, prezes zawarł ponad 120 prywatnych umów z firmami wykonującymi zlecenia na rzecz jego sądu; zarobił na tym prawie milion złotych. Do tej pory prokuratura miała dowody na to, że prezes podpisał ponad 20 umów o dzieło i zarobił co najmniej 56 tysięcy złotych. Wskutek przeszukań w gabinecie i mieszkaniu prezesa, do których doszło w środę, znaleziono kolejne takie umowy. Jest ich w sumie ponad 120 na łączną kwotę blisko miliona złotych. Każdą prezes kwitował własnym podpisem, którego autentyczność potwierdzili eksperci.
2. Sędzia w złodziejskiej szajce.
Chorobliwa chciwość zgubiła także sędziego Roberta Wróblewskiego z Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu. Został on złapany na gorącym uczynku, gdy okradał market elektroniczny w swoim mieście. W procederze miała też uczestniczyć jego żona, którą także przyłapano na kradzieży. Wiele wskazuje na to, że oboje działali jak dobrze zorganizowana szajka złodziejska. Oboje zarejestrowała kamera monitoringu w wałbrzyskim sklepie. Z informacji, do których dotarł portal wPolityce.pl wynika, że 4 lutego para pojawiła się w wałbrzyskim sklepie z elektroniką. Sędzia wraz z żoną wyciągali drobny sprzęt elektroniczny z pudełek i chowali do kieszeni. Puste pudełka miały być przez nich chowane tak, by nie stwarzały podejrzeń, że towar został z nich wyciągnięty i ukradziony. W ich wspólnym mieszkaniu znaleźli sprzęt o wartości 1,7 tys. złotych - skradziony prawdopodobnie właśnie w Wałbrzychu. Z jednej z hipotez badanych przez śledczych wynika, że sam sędzia mógł dokonywać podobnych kradzieży dużo wcześniej i częściej. Zatrzymany na gorącym uczynku zasłaniał się immunitetem sędziowskim, ale i tak został odsunięty od spraw w sądzie i zawieszony w czynnościach.
3. Sędzia „majsterkowicz” – połasił się na element wkrętarki.
Kolejnym amatorem kradzieży sklepowych okazał się sędzia Paweł M. z Sądu Okręgowego w Szczecinie. Sędziego „zainteresowały” części do wiertarek. Wziął z półki przegubowy łącznik wkrętarki z pinem za 95 zł, schował do kieszeni i wyszedł z sklepu. Potem tłumaczył, że nie chciał tego ukraść, tylko dostał telefon z warsztatu, więc szybko poszedł po samochód. Żeby się ratować, pokazał ochronie legitymację sędziowską i zaproponował, że kupi cały zestaw, a nie tylko wyniesioną w kieszeni część wkrętarki. Nic jednak z tego nie wyszło. Ochrona wezwała policjantów, a ci od razu wlepili M. 100 zł mandatu za kradzież.
Czytaj na kolejnej stronie…
Strona 1 z 4
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/328974-top-10-przykladow-zobacz-jak-kasta-sedziowska-lamie-prawo-i-kala-godnosc-togi