A nie boi się pan, że to całe zamieszanie związane z pana osobą oraz fakt, że po dwóch miesiącach stracił pan stanowisko wiceministra, negatywnie odbije się na całym resorcie, a nawet wizerunku rządu?
Tak już się dzieje. Sensacyjna opowieść jednego wydawnictwa skupia całe zainteresowanie. Jeszcze raz powtarzam, że wiadomość o mojej rzekomej współpracy ze służbami specjalnymi USA została zdementowana. Początkowo „Gazeta Wyborcza” stanowczo twierdziła, że mam takie powiązania, a teraz łagodzi ten przekaz. To wszystko żyje już jednak własnym życiem. Pojawiają się nowe pomówienia, nowe wątki i osoby – i tym razem bez żadnych dowodów lub tezy. Wiem jednak, że duża część czytelników ma dystans do rozgrywek politycznych i potrafi dostrzec drugie dno.
Ale przyzna pan, że to dziwne, iż minister Waszczykowski nie rozmawiał z panem o tych wszystkich pojawiających się w mediach informacjach?
One pojawiły się już po moim odwołaniu. Wcześniej ukazał się sensacyjny artykuł w „Rzeczpospolitej”, ale tam zadawano pytania, które miały taką właśnie, sensacyjną formę. Nie zarzucono mi w nim żadnych powiązań. Budowano jednak atmosferę intrygi. Autorka pytała retorycznie, jak to możliwie, że emigrantowi z Bałut w Łodzi udało się skończyć studia i stawiała wiele pytań podważających moją wiarygodność. Martwi mnie ta pogarda i niezrozumienie wobec tego co można osiągnąć za granicą silną wolą i ciężką pracą. Jest wiele fantastycznych historii dokonań Polaków, choćby moich rodziców, którzy zabrali mnie ze sobą do USA, dali mi wspaniałe wychowanie, dobre warunki życia w dzieciństwie i szansę na wszechstronną edukację.
Wziął pan kredyt na studia?
Tak jak niektórzy inwestują w nieruchomości, ja zainwestowałem w edukację. Niektóre kredyty spłacałem wiele lat. Edukacja w USA jest na wysokim poziomie, ale niestety jest bardzo kosztowna. Sugerowanie, że studia opłaciły służby amerykańskie jest oszczerstwem i prowokacją. Proszę się zastanowić, co teraz myślą miliony Polaków studiujących za granicą: czy po powrocie do kraju uznają mnie za szpiega? Albo odwrotnie: czy obcokrajowcy studiujący w Polsce również będą oskarżani o bycie szpiegami? To istny obłęd. Ponadto, proszę sprawdzić ile osób w rządzie ukończyło studia w USA. Czy oni są szpiegami?
Czy na jakimkolwiek etapie swojego życia współpracował pan z partiami politycznymi?
Jeżeli zaangażowanie młodego człowieka w działania lokalnych polityków można uznać za współpracę, to tak. W USA jest rzeczą normalną, że zainteresowani absolwenci uczelni uczestniczą w życiu politycznym. Na tym polega szeroko rozumiana edukacja i zdobywanie doświadczenia. Jak w każdym zawodzie. Ktoś, kto pragnie zostać weterynarzem, praktykuje w szpitalu dla zwierząt. Ja zawsze pragnąłem budować relacje międzyrządowe, czyli być dyplomatą.
Co konkretnie pan robił?
Tak jak wspomniałem, pracowałem w senacie stanu Massachusetts. Byłem asystentem senatora szczególnie w pracy na terenie reprezentowanych dystryktów. Takie doświadczenie to były pierwsze drzwi do życia politycznego. Fakt ten zgłosiłem oczywiście kadrom MSZ jak i służbom państwowym przed podjęciem pracy w MSZ. W życiu politycznym USA aktywnie działa wielu znanych Polaków, którzy gdy przyjadą do Polski są traktowani z szacunkiem i uznaniem.
Dalszy ciąg na następnej stronie
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
A nie boi się pan, że to całe zamieszanie związane z pana osobą oraz fakt, że po dwóch miesiącach stracił pan stanowisko wiceministra, negatywnie odbije się na całym resorcie, a nawet wizerunku rządu?
Tak już się dzieje. Sensacyjna opowieść jednego wydawnictwa skupia całe zainteresowanie. Jeszcze raz powtarzam, że wiadomość o mojej rzekomej współpracy ze służbami specjalnymi USA została zdementowana. Początkowo „Gazeta Wyborcza” stanowczo twierdziła, że mam takie powiązania, a teraz łagodzi ten przekaz. To wszystko żyje już jednak własnym życiem. Pojawiają się nowe pomówienia, nowe wątki i osoby – i tym razem bez żadnych dowodów lub tezy. Wiem jednak, że duża część czytelników ma dystans do rozgrywek politycznych i potrafi dostrzec drugie dno.
Ale przyzna pan, że to dziwne, iż minister Waszczykowski nie rozmawiał z panem o tych wszystkich pojawiających się w mediach informacjach?
One pojawiły się już po moim odwołaniu. Wcześniej ukazał się sensacyjny artykuł w „Rzeczpospolitej”, ale tam zadawano pytania, które miały taką właśnie, sensacyjną formę. Nie zarzucono mi w nim żadnych powiązań. Budowano jednak atmosferę intrygi. Autorka pytała retorycznie, jak to możliwie, że emigrantowi z Bałut w Łodzi udało się skończyć studia i stawiała wiele pytań podważających moją wiarygodność. Martwi mnie ta pogarda i niezrozumienie wobec tego co można osiągnąć za granicą silną wolą i ciężką pracą. Jest wiele fantastycznych historii dokonań Polaków, choćby moich rodziców, którzy zabrali mnie ze sobą do USA, dali mi wspaniałe wychowanie, dobre warunki życia w dzieciństwie i szansę na wszechstronną edukację.
Wziął pan kredyt na studia?
Tak jak niektórzy inwestują w nieruchomości, ja zainwestowałem w edukację. Niektóre kredyty spłacałem wiele lat. Edukacja w USA jest na wysokim poziomie, ale niestety jest bardzo kosztowna. Sugerowanie, że studia opłaciły służby amerykańskie jest oszczerstwem i prowokacją. Proszę się zastanowić, co teraz myślą miliony Polaków studiujących za granicą: czy po powrocie do kraju uznają mnie za szpiega? Albo odwrotnie: czy obcokrajowcy studiujący w Polsce również będą oskarżani o bycie szpiegami? To istny obłęd. Ponadto, proszę sprawdzić ile osób w rządzie ukończyło studia w USA. Czy oni są szpiegami?
Czy na jakimkolwiek etapie swojego życia współpracował pan z partiami politycznymi?
Jeżeli zaangażowanie młodego człowieka w działania lokalnych polityków można uznać za współpracę, to tak. W USA jest rzeczą normalną, że zainteresowani absolwenci uczelni uczestniczą w życiu politycznym. Na tym polega szeroko rozumiana edukacja i zdobywanie doświadczenia. Jak w każdym zawodzie. Ktoś, kto pragnie zostać weterynarzem, praktykuje w szpitalu dla zwierząt. Ja zawsze pragnąłem budować relacje międzyrządowe, czyli być dyplomatą.
Co konkretnie pan robił?
Tak jak wspomniałem, pracowałem w senacie stanu Massachusetts. Byłem asystentem senatora szczególnie w pracy na terenie reprezentowanych dystryktów. Takie doświadczenie to były pierwsze drzwi do życia politycznego. Fakt ten zgłosiłem oczywiście kadrom MSZ jak i służbom państwowym przed podjęciem pracy w MSZ. W życiu politycznym USA aktywnie działa wielu znanych Polaków, którzy gdy przyjadą do Polski są traktowani z szacunkiem i uznaniem.
Dalszy ciąg na następnej stronie
Strona 2 z 4
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/318369-tylko-u-nas-robert-grey-przerywa-milczenie-nie-mam-zalu-do-rzadu-mam-zal-do-mediow-ktore-rozsiewaja-klamstwa-to-zly-znak-dla-emigracji-nasz-wywiad?strona=2